Posłuszeństwo jak dobrze wiemy jest jedną z rad ewangelicznych. Chrystus Pan naucza: "Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10, 16) Ład i porządek w Kościele jest konieczny, po to też Pan Bóg ustanowił świętą hierarchię, aby byli pasterze i służący wedle różnych stopni - tak dla sprawowania kultu Bożego oraz szafowania łaską sakramentalną jak również rządzenia Kościołem. Niestety w czasach zamętu do hierarchii dostały się wilki, które przebrane w owczą skórę zwodzą wiernych na złe drogi.
Wobec trudności jakie napotyka współczesny wierzący należy rozprawić się z błędem fałszywego posłuszeństwa. Kościół święty jest z ustanowienia Bożego hierarchiczny. A to oznacza, że władza w Kościele ma charakter zstępujący. Prawdziwą głową Kościoła jest Pan nasz Jezus Chrystus, widzialną papież rzymski, jemu podlegli są zaś biskupi, którzy jako następcy apostołów kierują pracą kapłanów oraz pozostałych kleryków. To przypomnienie jest bardzo ważne bo niewielu katolików w praktyce pamięta skąd władza w Kościele pochodzi i na czym polega legitymizacja władzy hierarchii. Opiera się ona z jednej strony na prawowitej sukcesji apostolskiej bądź piotrowej oraz odpowiedniej aprobacie Kościoła związanej bądź to z wyborem na urząd (np papież, opat) bądź też misją nadaną przez prawowitych przełożonych (taką winni posiadać biskupi na obszar swojej diecezji, prezbiterzy oraz pozostali klerycy). Czasami misja wyznaczana jest na poszczególne zadanie - na przykład urząd wikariusza generalnego czy pracownika Kurii Rzymskiej. Jednak jak pokazało ostatnie 11 dekad samo formalne przyporządkowanie nie jest wystarczającą legitymizacją władzy kościelnej. Dużo istotniejsze jest materialne podporządkowanie zarządzających ze swymi przełożonymi, a przede wszystkim z samym Panem Jezusem Chrystusem. Omawiane zagrożenie wiary zauważał już św. Pius X w encyklice Pascendi dominici gregis: "Zwlekać nam dłużej nie wolno. Wymaga tego przede wszystkim ta okoliczność, iż zwolenników błędów należy dziś szukać nie już wśród otwartych wrogów Kościoła, ale w samym Kościele: ukrywają się oni – że tak powiemy – w samym wnętrzu Kościoła; stąd też mogą być bardziej szkodliwi, bo są mniej dostrzegalni. (...) Idą więc wciąż naprzód na obecnej drodze; postępują mimo upomnień i kar, ukrywając niesłychaną zuchwałość pod płaszczykiem udanej pokory. Obłudnie chylą głowy, ale ręką i sercem przeprowadzają tym zuchwalej zakreślone przez siebie plany. " A zatem podstawowym zagrożeniem dla prawdziwego posłuszeństwa jest sposób w jaki działają moderniści. I trzeba być dzisiaj na to szczególnie wyczulonym, bo nie każdy kto mówi że jest pasterzem w rzeczywistości nim jest. Probierzem autentyczności jest dziś wierność Ewangelii i Tradycji Kościoła.
Legitymizacja władzy zależy nie tylko od formalnego przestawania w strukturach kościelnych ale na rzeczywistym działaniu osoby sprawującej władzę. Na tym czy to co ona robi jest zgodne ze zmysłem wiary całego Kościoła, ostatecznie z wolą Bożą. Gdy zatem zarządzający jakimś terytorium lub dziełem kościelnym działa przeciw świętej Ewangelii lub Tradycji Kościoła wtedy przestaje materialnie być w komunii wiary i posłuszeństwa. Takiego funkcjonariusza kościelnego choćby posiadał wysokie dystynkcje musimy omijać, a w ostateczności odważnie się mu sprzeciwić. Ostatecznie winniśmy bowiem posłuszeństwo Panu Bogu. I tu rodzi się problem, gdyż jak wiemy święta hierarchia została po to ustanowiona aby pomóc nam wypełniać w życiu wolę Bożą i po to by Kościół dobrze spełniał swe zadania w świecie. Jednak plagi zapowiadane przez liczne objawienia uznane ongiś przez Kościół dziś się wypełniają. Potrzebujemy więc odwołania się do zmysłu wiary Kościoła. Sytuacja w której trzeba oceniać decyzje przełożonych z pewnością jest trudna i nadzwyczajna, jednak takich czasów dożyliśmy i z dopustu Bożego musimy stawić im czoła. Pan Bóg zsyłając nas dzisiaj na ziemię nie pozostawił nas bez odpowiednich łask - nie wolno popadać w defetyzm!
Wielkim błędem popełnianym przez licznych prawych katolików, tak duchownych jak świeckich jest odwoływanie się do rady ewangelicznej posłuszeństwa w realizowaniu zadań jawnie sprzecznych z zamysłem Bożym objawionym w Piśmie Świętym i Tradycji. Gdy staniemy przed sądem Bożym nie będziemy pytani przede wszystkim o to jak realizowaliśmy polecenia przełożonych, ale czy byliśmy rzeczywiście posłuszni. Wystarczy pomyśleć o kryzysie ariańskim z IV w. Cóż by to było gdyby wyznawcy na miarę św. Mikołaja, św. Atanazego czy św. Cyryla Jerozolimskiego ulegli synodom heretyckim które ściągały ich z urzędów? Właśnie wielkiej odwadze tych i wielu innych wyznawców zawdzięczamy dzisiaj wiarę w Jezusa Chrystusa - Syna Bożego. Ostatecznie zawdzięczamy im to że jesteśmy katolikami, a nawet chrześcijanami... . I dziś przychodzi kryzys - śmiem powiedzieć na miarę tego z IV wieku. Błędy są może inne, niemniej sprawa tak samo ważka. Kościół przetrwa niezależnie od naszej postawy, jednak to w jaki sposób będziemy wypełniać nasze obowiązki czy to duchowne czy świeckie ma wpływ na to ile dusz zostanie uratowanych ostatecznie także i na los naszej własnej duszy.
Bierzmowanie, które chyba wszyscy czytelnicy niniejszego bloga przyjęli dało nam łaski do obrony wiary życiem i słowem. Jest to także wielkie zobowiązanie, z którego zostaniemy na sądzie Bożym rozliczeni. Szczególnie dziś istotny jest więc protreptyk bpa Rene Gracida. Zdaję sobie sprawę, że w przypadku osób duchownych wierność prawdziwemu posłuszeństwu jest trudna i naraża na utratę nawet środków do życia. Jest jednak wiele środków od obstrukcji począwszy a na zawiązywaniu specjalnych stowarzyszeń skończywszy. Pamiętam jak tak zwany prymas polski - abo Wojciech Polak wystosował odezwę w której zaznaczył, że suspenduje każdego kapłana archidiecezji gnieźnieńskiej, który wyrazi sprzeciw wobec islamizacji Polski przez przyjmowanie nachodźców. I oczywiście garstkę kapłanów by pewnie dla sprawy poświęcił i wykluczył z duszpasterstwa, ale gdyby wystąpiło kilkudziesięciu? Wątpię... . Czas decyzji ostatecznej się zbliża. Nie zdecydowanym przypominam napomnienie św. Pawła: "Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!" (Ga 1, 6-8).
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
"A kto by twierdził, że papież nie jest nieomylny w kwestii wiary i moralności, niech będzie przeklęty"
OdpowiedzUsuńPolecam do przeczytania kard. Menninga na czasy ostatnie, wizję Katarzyny Emmerich, wyjaśnienia ojców Kościoła o nierządnicy ubranej w purpurę i szkarłat siedzącej na siedmiu wzgórzach czy Ap, 18.
Nie ma czasu na kompromisy, całe posoborowie podpada pod klątwę św. Pawła, tę tutaj wyżej przez autora bloga zacytowaną. Przykre, ale prawdziwe.
Syllabus errorum - Piusa IX to to współczesna nauka Kościoła Posoborowego, to co były na tej liscie WYRAŹNIE potępione, jest nauczane jako nauka Kościoła, tfu!