piątek, 31 sierpnia 2018

Kulawi którzy prowadzą ślepych czyli o ojcach duchownych w neoseminariach

Laudetur Iesus Christus!

Nawet posoborowe dokumenty dotyczące (de)formacji kleryckiej zauważają, że najważniejsza jest właśnie formacja duchowa. Za prowadzenie owej w seminarium są odpowiedzialni głównie ojcowie duchowni. Oczywiście odpowiedzialność spoczywa także na moderatorach zewnętrznych, nie mniej to właśnie na forum wewnętrznym odbywa się zasadnicze kształtowanie sumień przyszłych kapłanów.

Zadania ojców duchownych są wielorakie. Głoszą oni kazania, konferencje ascetyczne, dni skupienia, rekolekcje, ale przede wszystkim spowiadają i prowadzą kierownictwo duchowne. Zwłaszcza te dwa ostatnie wymiary działalności ojców duchownych nadają ich posłudze niepowtarzalny rys. Odnoszą się bowiem do indywidualnej pracy z każdym z alumnów. Stąd bardzo istotne jest, aby biskup lub wyższy przełożony zakonny kierował do tej pracy odpowiednich kapłanów. Powinni to być raczej księża starsi wiekiem, doświadczeni i znani ze swojej świętości oraz mądrości. W żadnym razie nie należy wybierać tych którzy z jakichkolwiek względów nie radzili sobie w duszpasterstwie. Kryterium wyboru nie powinny też być kwestie intelektualne. Jakkolwiek wygodnie jest wybrać moderatorów spośród wykładowców, to jednak nie zawsze posiadają oni stosowne kompetencje. Złą praktyką jest ustanawianie byłego prefekta czy rektora ojcem duchownym oraz na odwrót i to nawet w sytuacji kiedy minie pełnych 6 lat przerwy w pełnieniu funkcji moderatora seminaryjnego - niestety bywa to częste w polskich realiach. Poświęcenie kilku najlepszych kapłanów w służbie ojców duchownych to inwestycja w przyszłość diecezji i wyraz nadprzyrodzonego zmysłu biskupa miejsca.

Niestety patologie zaczynają się już przy samych kwestiach formalnych związanych z formacją duchową kleryków. Pierwszym problemem jest wyznaczanie zbyt małej liczby kapłanów. Patologią i pogwałceniem dobrego obyczaju jest wyznaczenie tylko jednego kapłana. Kanon 239 § 2 wyraźnie zastrzega, że seminarzysta ma swobodę wyboru kierownika duchownego. Zatem może wybrać także spośród kapłanów znajdujących się w regularnej sytuacji nie wyznaczonych przez biskupa. Jednak troską ordynariusza powinno być wyznaczenie takiej ilości kapłanów, wyposażonych w takie kompetencje i autorytet materialny aby seminarzyści nie musieli uciekać poza mury seminarium z wyborem kierownika duchownego. Niestety wielu przełożonych woli obsadzać prezbiterami różne często dziwne urzędy w kurii, a na seminarium przeznaczyć minimalną ilość wymaganą przez prawo. Takie postępowanie to oczywisty wyraz braku wiary i patrzenia tylko pod kątem doczesnym na zarząd diecezją czy prowincją zakonną. W przypadku braku odpowiedniej liczby kapłanów zawsze można odpowiednich przenieść do parafii w pobliżu seminarium, chociaż jest bardzo wskazane by chociaż część z nich była domownikami seminarium. Drugim problemem jest zapis kanonu 985, który dozwala przyjmowanie spowiedzi przez moderatorów zewnętrznych od swoich podwładnych, jeśli ci dobrowolnie o to proszą. Sytuacja taka poza sytuacjami zagrożenia życia i długotrwałej niemożności skorzystania z posługi innego kapłana jest z oczywistych względów niedopuszczalna. Jak potem ów moderator zewnętrzny ma dobrze wypełnić swoje zadanie nie naruszając tajemnicy spowiedzi? Drugą stroną medalu jest szczerość takiej spowiedzi. Kościół rozdzielił funkcję formatorów na tych działających zewnętrznie i wewnętrznie także ze względu na dobro dusz formowanych kleryków. Sytuacja zatajenia grzechu w trakcie spowiedzi bywa większym zagrożeniem duchowym niż sam zatajony grzech. Nie ma bowiem nic gorszego niż objaw zatajony przed lekarzem i konsekwentne stosowanie złej terapii. Należy także dobrze przypatrzeć się modelowi formacyjnemu stosowanemu w niektórych zakonach. Magister nowicjatu nigdy nie może łączyć także funkcji kierownika duchowego. Również praktyka kapituły win jest niewątpliwie ślepą uliczką w jaką niegdyś zabrnął Kościół. Owszem wotacja i plenarna dyskusja nowicjatu na temat każdego ze współbraci może przynieść dobre owoce, ale tylko wtedy gdy jest mądrze prowadzona i nie zmusza do samooskarżania się tak jak na spowiedzi. Trzecim problemem formalnym są sprawozdania do jakich są obowiązani ojcowie duchowni niektórych seminariów przez regulaminy i statuty tychże, bądź też przez niejawne zarządzenie ordynariusza w tej kwestii. Rozeznawanie sytuacji jaka panuje w seminarium duchownym jest niewątpliwym obowiązkiem każdego biskupa diecezjalnego czy wyższego przełożonego zakonnego nie mniej musi się ona odbywać zgodnie z prawem. Sprawozdanie sporządzane przez ojców duchownych jest oczywistym naruszaniem tajemnicy spowiedzi i tajemnicy kierownictwa duchownego. Takie zapisy w regulaminach i statuach seminariów bezwzględnie podlegają zaskarżeniu w Kurii Rzymskiej - dziwi zresztą że bywają z takimi zapisami zatwierdzane. Ojcowie duchowni naciskanie przez swojego przełożonego na takie sprawozdanie mają obowiązek odmówić pod karą ekskomuniki, a dalej zmuszani posłuszeństwem niech chętnie składają swój urząd i odwołują się do Stolicy Apostolskiej.

Niestety problemem jest także słabe wykształcenie ojców duchownych. Szczególny nacisk w wyborze odpowiednich kapłanów powinno się kłaść na ich właściwą znajomość teologii duchowości i teologii moralnej. Nie chodzi o to by wybierać doktorów tychże dziedzin (chyba że odznaczają się świętością życia, doświadczeniem i mądrością) ale z pewnością muszą być w tym zakresie biegli. Można zresztą urządzać specjalne kursy oraz egzaminy przed dopuszczeniem do tego urzędu. Sam wiele razy próbowałem z moim ojcem duchownym (notabene moralistą) rozstrzygnąć pod kątem stricte naukowym pewne problemy mojego życia i natrafiałem na porady o charakterze ogólnym lub kierowanie na drogę epikei i tym podobnych wybiegów ostatecznie wcale nie pomagających zbawieniu duszy. Może ktoś nazwie mnie rygorystą i skrupulantem, ale mam takie wrażenie że w dziedzinie sumienia i grzechu lepiej potraktować sprawę nazbyt surowo niż zbyt pobłażliwie. Będąc już po seminarium natrafiłem na spowiednika, który zwrócił mi uwagę, że oskarżenie się z grzechów to nie ma być poezja tylko konkretne wypunktowanie grzechów z jak najbardziej szczegółowym określeniem co do nazwy i znaczących okoliczności. Kto jak kto, ale ojciec duchowny musi umieć rozróżnić obmowę od oszczerstwa czy nierząd od cudzołóstwa - zresztą kiedyś nie zaliczono by egzaminu spowiedniczego kapłanowi który nie potrafi rozróżnić tych grzechów. Nie wspominając już o analizie casusów, której dziś w wielu seminariach na wykładach z penitencji już nie ma.  Zatem kierownictwo duchowe nie może opierać się tylko na intuicji. Kwestia odpowiedniego wykształcenia ojców duchownych jest tym bardziej nagląca, że to właśnie w seminarium przez własną praktykę spowiedzi i rozmów duchownych seminarzyści uczą się "spowiedniczego fachu" od swoich ojców duchownych i to bardziej niż na wykładach... .

Ojcowie duchowni powinni zachęcać alumnów do tego aby wybierali sobie spowiednika i kierownika duchownego w tej samej osobie. Oczywiście można te funkcje rozdzielić, ale w praktyce nie jest to pożyteczne. Co bowiem wykracza poza ramy oskarżenia się w konfesjonale i zwięzłego pouczenia, należy rozszerzyć i omówić podczas rozmowy duchownej. Ojcowie duchowni powinni wdrażać swoich seminarzystów do regularnej pracy duchowej. Dopiero po seminarium zrozumiałem jak ważne jest przygotowanie do każdej rozmowy duchownej - wypunktowanie zagadnień do poruszenia, pytań oraz dokonania sprawozdania z pracy nad sobą wykonanej od ostatniej rozmowy duchownej. Rozmowy duchowne nie mogą być nazbyt ogólne - od ogólnej formacji są kazania i konferencje ascetyczne. Ojciec duchowny powinien na tyle znać swojego seminarzystę aby utworzyć jakiś program jego formacji i samemu także przygotować sobie odpowiedni zestaw zagadnień oraz pytań. Są takie tematy które muszą zostać poruszone z każdy seminarzystą, a mianowicie: motywacja, celibat, posłuszeństwo, ubóstwo, praktyki duchowe, samodyscyplina. Niestety kierownictwo duchowe zmienia się dziś często w sesje psychoterapeutyczne... . I tutaj dochodzimy do tezy tytułowej - bowiem kulawi na psychologię kierownicy duchowi prowadzą ślepych jeszcze w dziedzinie duchowości alumnów. Często złe kierownictwo duchowne gorsze jest od żadnego, toteż nie dziwi że w modernistycznych seminariach są klerycy którzy albo szukają kierowników poza seminarium albo co gorsza zupełnie porzucają kierownictwo nie widząc szans w propozycjach jakie przedstawia seminarium... . Zdarzają się księża którzy zrażeni do ojców duchownych w seminarium całymi latami się nie spowiadają! Dość przypomnieć przypadek pewnego ex kapłana diecezji płockiej i jego relację dotyczącą eksperymentu psychologicznemu jakiemu został poddany. Jest to grzech wołający pomstę do nieba traktować w ten sposób formację duchową w seminarium. Poziom moralny wykonawców tych eksperymentów można swobodnie porównać do poczynań  pseudolekarzy w obozach koncentracyjnych zarówno nazistowskich i faszystowskich jak i komunistycznych. Należy się trzymać tego co pewne - dać się prowadzić Kościołowi który uformował znanymi sobie metodami wielu świętych kapłanów.

Działalność ojców duchownych to także programowanie formacji duchowej ogólno-seminaryjnej. To oni mają dbać o jakość prowadzonych ćwiczeń duchowych. Powinni zachęcać  także do różnego typu umartwień nie wyłączając postu cielesnego, który poza tradycyjnymi wspólnotami monastycznymi został już niemal całkowicie wyrugowany. Kazania, a zwłaszcza konferencje ascetyczne powinny stanowić jakiś usystematyzowany program formacyjny a nie zdawać się na spontaniczną inwencję głoszących. Również ojcowie duchowni powinni mieć przydzielone poszczególne roczniki i prowadzić z nimi ćwiczenia duchowne dostosowane  do poziomu który osiągają klerycy. Należy zachować zwyczaj prowadzenia oddzielnych zamkniętych rekolekcji przed każdymi święceniami - także tymi mniejszymi. Muszą być one dostosowane tematycznie do przyjmowanego urzędu. Całe seminarium powinno odbywać rekolekcje adwentowe i wielkopostne. Dobrą praktyką są także rekolekcje rozpoczynające i wieńczące rok akademicki. Każdego miesiąca powinien odbywać się całodniowy dzień skupienia. Niedopuszczalne jest wykonywanie prac fizycznych oraz nauka w czasie rekolekcji czy dni skupienia. Zapraszanie zewnętrznych rekolekcjonistów powinno być poprzedzone solidnym namysłem i analizą. Nie należy wybierać tych najbardziej popularnych - tak zwanych katocelebrytów, ale prawdziwych mistrzów wiary. Zakres rekolekcji i prowadzone podczas nich ćwiczenia muszą być przedmiotem dyskusji ojców duchownych z prowadzącym rekolekcje. Ktoś powie że nie pozostawiam miejsca dla Ducha Świętego? Właśnie solidne przygotowanie do rekolekcji, kazań, konferencji jest objawem otwarcia się na działanie Ducha Świętego, który działa przede wszystkim przez naturę zgodnie z zasadą gratiam supponit naturam.

Z pewnością postulatów na temat posługi ojców duchownych mogłoby być więcej. To co trzeba zrobić na cito to z pewnością zabezpieczyć tajemnicę spowiedzi i rozmów duchownych. W dalszej perspektywie warto przemyśleć kwestię odpowiedniego przygotowania do tego urzędu. Niestety sprawa kierownictwa duchowego w neoseminariach nie wygląda dobrze. Również systematycznie obniża się jakoś ćwiczeń duchowych. Włączanie w nich elementów protestancko-charyzmatycznych czy psychologii nie sprzyja rozwojowi duchowemu przyszłego kapłana. Trzeba jasno rozdzielić treści które wykłada się na psychologii (która zresztą powinna być dostosowana do profilu studiów kościelnych) od duchowości. Niestety oba porządki bardzo często się mieszają co ma katastrofalne skutki. Niezależnie od poziomu formacji duchowej we własnym seminarium bracia klerycy muszą pamiętać że podjęcie stałego kierownictwa duchowego i posiadania stałego spowiednika, najlepiej w jednej osobie to bezwzględny obowiązek każdego seminarzysty. I bez tego nie da się godziwie przyjąć święceń w jakimkolwiek stopniu. Niech kapłani którzy nawet nie zostali poproszeni przez biskupa o spowiadanie kleryków chętnie przyjmują kierownictwo duchowe. Być może drogi bracie uznajesz iż nie jesteś wystarczająco dobry, ale jeśli seminarzysta ma do Ciebie zaufanie, jeśli masz świadomość wielkiej odpowiedzialności to już spełniasz wiele predyspozycji do tego zadania. Sam fakt że poszukujesz informacji aby pogłębić swoją wiedzę i doświadczenie, że czytasz strony i blogi tradycjonalistyczne sprawia że jesteś raczej po właściwej stronie mocy. Wielu kleryków skarży mi się na to że nie potrafią znaleźć dobrego kierownika duchowego, bo dobrzy kapłani im odmawiają. Przeto módlmy się o odwagę dla nich. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

czwartek, 16 sierpnia 2018

Prokurator, czyli moderator który zwykle abdykuje z funkcji wychowawczej

Laudetur Iesus Christus!

Dziś mowa o prokuratorze - ostatnim z moderatorów zewnętrznych w seminarium. Dla niewtajemniczonych czytelników wyjaśniam iż prokurator w seminarium znacząco różni się od prokuratora w potocznym rozumieniu. Otóż łaciński czasownik procuro, -are znaczy dosłownie opiekować się (zajmować) dobrami. Chodzi o dobra materialne, tak więc prokurator bywa także nazywany dyrektorem administracyjno-gospodarczym seminarium. Do jego podstawowych obowiązków należy troska o dobrostan w seminarium - o to by budynek i urządzenia znajdujące się w nim były sprawne, aby rachunki były opłacone, a domownicy mieli co zjeść.

Niestety wielu prokuratorów seminaryjnych abdykuje z funkcji wychowawcy i chociaż prawo wyraźnie nakłada na nich obowiązek bycia moderatorem seminaryjnym to jednak praktyka pokazuje że zwykle się od tego uchylają. Oczywiście że znajdą się pewnie wyjątki, nie mniej własne doświadczenie, jak również brak wzmianek o prokuratorach seminaryjnych w licznej korespondencji wyklętego kleryka świadczy dobitnie o tym, że w odczuciu wielu seminarzystów prokurator jest swoistym "panem nikt". 

Tymczasem funkcja wychowawcza prokuratora jest znacząca... . Większość duchowieństwa przynajmniej część życia będzie sprawowała jakieś funkcje kierownicze, a nawet jeśli nie to i tak wychowanie do szacunku dla dóbr materialnych i cudzej oraz własnej pracy jest niebagatelne. Nie jestem w stanie wyliczyć ile zakonnic, osób świeckich czy nawet współbraci żaliło mi się na brak szacunku dla ich pracy ze strony prezbiterów. Problem wychowania w tej materii zatem istnieje i jest poważny... . 

W jaki sposób powinien działać prokurator, aby swoje zadania wychowawcze spełnić jak najlepiej? Przede wszystkim powinien dać dobry przykład poprzez właściwe traktowanie pracy personelu seminaryjnego oraz pracy samych kleryków. Jest bowiem starą i dobrą tradycją iż seminarzyści przynajmniej pewne prace wykonują sami. Również prokurator powinien być odpowiedzialny jako formalny opiekun przynajmniej  części oficjów (stałych prac wykonywanych przez alumnów na okres semestru lub roku). I nie chodzi tutaj tylko nadzór czysto techniczny, ale o wsparcie wychowawcze, szczególnie że wiele seminariów wciąż stosuje politykę rozdzielania oficjów na zasadzie: "im bardziej się nadajesz tym lepiej abyś ćwiczył". Takie postępowanie formacyjne może przynieść owoce tylko wówczas jeśli klerycy nie będą panicznie bali się swoich zadań z obawy przed wydaleniem z seminarium. Prokurator przyjmując wykonaną pracę czy oficjum powinien bardziej patrzeć na zaangażowanie wykonującego aniżeli na rzeczywistą wartość wykonanej pracy. Z tym niestety bywa różnie. Również prokurator powinien wychowywać do właściwego używania dóbr materialnych i w tej kwestii powinien oddziaływać. A zatem to prokurator powinien jako pierwszy egzekwować wstrzemięźliwość od używania pewnych rzeczy nałożoną przez regulamin seminaryjny oraz obserwować jak klerycy szanują własność wspólną i wyciągać z tych obserwacji konsekwencje. Niestety sami prokuratorzy często przez swoje zaniedbania powodują zgorszenie wśród swoich wychowanków. Mnie na przykład denerwowało notoryczne marnowanie się zapasów żywności. Przyjmowaliśmy jej chyba zbyt dużo, potem obserwowanie wegetacji kilku ton ziemniaków, a także usuwanie ich gnijących - to nie jest miłe doświadczenie. Jest oczywistym, że przy takiej ilości gęb do wyżywienia trudno aby nic się nie zmarnowało, ale należy to zjawisko niwelować. Zawsze można nadmiar żywności przeznaczyć dla sierocińców, Caritasu itp miejsc. Niestety błędy w tej materii rozsiewają się potem na całe diecezjalne duchowieństwo. 

Praca powinna człowieka rozwijać a nie upadlać... . Niestety w wielu seminariach stosowany jest model w którym klerycy pracują głównie dla zabicia czasu, albo kształtowania charakteru. Otóż wykonywanie pracy niepotrzebnej, dla zdrowia szkodliwej, czasem jako kara nie tylko nie buduje charakteru, ale wręcz deformuje osobowość. Przypomina to obrazki z systemów słusznie minionych, choć gdzieniegdzie na świecie także i dzisiaj chrześcijan upadla się przymusową i bezsensowną pracą. Wyklęty kleryk ma bogate doświadczenia pracy bezsensownej zarówno w seminarium, jak i poza nim. Zadawana praca musi być potrzebna i nie może być ponad siły tych którzy ją wykonują. Pamiętam jak niejednokrotnie w największe upały kazano nam zawiasami od drzwi wycinać plewy z kostki brukowej. Na słuszną uwagę pewnej świeckiej osoby, że od tego jest Randup - nasz prokurator odparł iż nie ma sensu kupować tego środka skoro ma on do dyspozycji ponad 100 par Randupu ręcznego... . Pamiętam również przenoszenie różnych ciężkich rzeczy tam i z powrotem - często zupełnie bez sensu. Widziałem seminarzystów drobnej postury słaniających się z wyczerpania podczas letnich prac, gdzie kazano im dźwigać gabaryty, których normalny pracownik fizyczny ze względów BHP nigdy bez odpowiedniego sprzętu by nie ruszył. Ilu z tych kleryków zapadło na przepukliny brzuszne, pachwinowe to tylko jeden sam Pan Bóg wie - większość z tych chorób ujawni się dopiero za kilka lub kilkanaście lat. O pracach szkodliwych i bezsensownych mógłbym solidną książkę napisać. Myślę że czytelnicy mają w tej kwestii wyczucie... . 

Bywa też tak, że w seminariach pracy fizycznej praktycznie nie ma. Wszystko robi personel pomocniczy. O ile jestem przeciwnikiem ciężkiej pracy fizycznej, o tyle uważam, że w seminarium nie powinno się zatrudniać na przykład sprzątaczek. W przypadku kuchni personel powinien ograniczać się tylko do przygotowywania posiłków. Wszystkie prace o charakterze porządkowym, a więc sprzątanie, zamiatanie, grabienie, prace w ogrodzie itp powinni wykonywać seminarzyści. U nas panował system mieszany - dużo prac lekkich wykonywał personel, ale były też prace zbyt ciężkie, które były niesłusznie wykonywane przez kleryków.

Poza kwestiami wychowawczymi prokurator jest odpowiedzialny za dobrostan fizyczny seminarzystów. Niestety higiena w wielu seminariach pozostawia wiele do życzenia. I nie chodzi mi o kwestie czystości - chociaż i tu bywa różnie, ale o zdrowy styl życia. Już sam rozkład dnia, a może lepiej notoryczne jego nieprzestrzeganie sprawia, że seminarzyści bywają po prostu przemęczeni. Na spoczynek nocny trzeba przeznaczyć 8 h - i od tego nie ma wyjątku. Jeśli wstanie jest o 5:30 to gaszenie świateł musi być o 21:30. Trzeba zwrócić uwagę, że godzina gaszenia świateł nie oznacza automatycznego zaśnięcia alumnów. Również czas przeznaczony na odpoczynek. Powinno go być przynajmniej 3 h - w praktyce wielu seminariów jest mniej. Przy tym odpoczynkiem nie jest załatwianie spraw na mieście, czy wizyta u lekarza. Wobec czego konieczne jest rozdzielenie czasu do własnego zagospodarowania na czas bezwzględnie przeznaczony na odpoczynek. Na szczęście regulaminy przynajmniej kilku seminariów duchownych w Polsce obligują alumnów do tego by przynajmniej część rekreacji spędzali we właściwy sposób. Niedopuszczalne jest wyznaczanie czasu na wykonanie oficjów w czasie odpoczynku. Dochodzi do tego, że niektórzy klerycy w praktyce są w ogóle pozbawiani czasu wolnego. Jest to nie tylko sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, ale także niehumanitarne. Nie twierdzę, że czasami nawet zabranie rekreacji jest niewychowawcze, choćby dla pewnych zadań interwencyjnych. Ale na pewno nie powinno się z tego robić zasady. Nie wychowuje to do żadnej ofiarności jak twierdzą niektórzy deformatorzy ale powoduje przewlekłe przemęczenie i powoduje że w przyszłości już jako księża owi alumni nie będą szanować zdrowia i życia innych. Seminarium nie może być czasem który bierze się na przetrwanie. Niestety oddziaływanie niektórych deformatorów i atmosfera jaka panuje w wielu seminariach powodują, że klerycy przetrzymują czas formacji, co praktycznie wyklucza zakładane przez formację cele. 

Jest jeszcze kwestia o której mi moi czytelnicy nie piszą z pewnej ascetycznej powściągliwości, nie mniej problem odpowiedniego wyżywienia też istnieje. W seminarium przeżyłem trzech prokuratorów. Muszę przyznać, że w czasie mojej (de)formacji jedzenie znacząco się poprawiło z poziomu moim zdaniem nieakceptowalnego (spleśniały chleb, dania typu przegląd tygodnia) do poziomu który uważam za nazbyt wystawny i przy tym także niezdrowy. Największym absurdem było jak za pewnego prokuratora w dzień jego urodzin dostaliśmy lody, a następnego dnia przeterminowany jogurt. Ktoś chyba źle rozstawił akcenty... . Trzeba jasno określić, że jedzenie w seminarium musi być przede wszystkim zdrowe. Jeśli seminarium nie stać na dwudaniowy obiad, to lepiej zrobić jedno danie, ale zdrowe i pożywne niż byle jakie dwa dania. Lepiej zrezygnować z wystawnych uczt dla gości seminaryjnych i to kimkolwiek by oni nie byli niż narażać seminarzystów na utratę zdrowia. Wystarczy pomyśleć! Księża przeżywają w seminarium 6 lat życia - to wystarczająco dużo aby przez niezdrowe jedzenie nabawić się otyłości, zespołu metabolicznego, wrzodów w przewodzie pokarmowym i wielu innych chorób. Kościół jest potem obciążony tymi chorobami, bo księża którzy chorują kosztują więcej, a do tego trzeba ich zastępować. Nie twierdzę że chory kapłan jest mniej warty, zwłaszcza jeśli chorobę przeżywa ofiarując ją za Kościół ale chyba każdy rozumie, że lepiej zapobiegać niż leczyć.

Perspektywa posługi prokuratora w seminarium którą zarysowałem z pewnością zdaniem wielu czytelników wykracza w zakres zadań prefekta oraz rektora. Nie twierdzę że w każdym seminarium możliwe jest przyjęcie wszystkich tych postulatów. Nie mnie należy przemyśleć przekazanie realnych kompetencji wychowawczych prokuratorowi. Nie powinno się też dobierać do tej funkcji kapłana który jest tylko po ludzku obrotny i zaradny w kwestiach majątkowych. Tu chodzi o coś więcej. Śmiem twierdzić, że misja wychowawcza i zadania prokuratora są dużo trudniejsze niż prefektów. Jednak większość prokuratorów ogranicza swoje zadania jako moderatora seminaryjnego jedynie do biernego uczestniczenia w sesjach profesorskich i bieżących apelach do kleryków o poszanowanie własności seminaryjnej. Nie tędy droga... .

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

piątek, 10 sierpnia 2018

Grzechy prefektów seminaryjnych

Laudetur Iesus Christus!

Wpis o prefektach w seminarium nie jest łatwy i to niezależnie od tego czy pisze je wyświęcony kapłan, kleryk, czy wyklęty kleryk. Okazuje się bowiem że to właśnie prefekci są najbardziej znienawidzoną grupą moderatorów seminaryjnych - wiem to z autopsji jak również z korespondencji. Uwaga - czasami zdarza się seminarium bez prefekta, wtedy jego funkcję przejmuje wicerektor, zresztą i w seminariach z większą liczbą moderatorów wicerektor pełni przynajmniej po części tytułową funkcję. Zadaniem prefektów jest czuwanie nad dyscypliną seminaryjną. Należy przez to rozumieć karność alumnów w wykonywaniu swoich obowiązków duchowych, intelektualnych jak również stricte moralnych.

Niestety z mojej korespondencji, a po części i doświadczenia wynika, że wielu prefektów traktuje swój urząd jednostronnie, tzn dbają oni tylko i wyłącznie o zewnętrzną stronę przestrzegania regulaminu, przez co stają się zwykłymi dozorcami. Nie tędy droga...! Prefekt, który przecież nie musi dbać o doczesne sprawy seminarium, ani reprezentować go na zewnątrz, może poświęcić się w całości pracy wychowawczej. Weryfikacja drodzy prefekci oczywiście należy do waszych zadań, ale ani nie jest zadaniem głównym (bo od tego jest rektor) ani najważniejszym. Zapominacie bardzo często, że seminarium to miejsce wzrastania, miejsce w którym człowieka trzeba wychować, a nie tylko sprawdzić czy po zewnętrznej stronie kielicha pasuje do kapłaństwa. 

Nie jest dobrym wychowawcą ten, kto tylko egzekwuje. Prefekt powinien mieć czas na rozmowy z klerykami (i nie chodzi o takie urzędowe, tylko zwykłe) oraz spędzanie z nimi czasu, dobrze gdy wykłada jakieś przedmioty, chociaż nie jest to konieczne. Ograniczanie wykonywania tego urzędu do przejścia przez pokoje kleryckie w czasie studium, czytania duchownego czy silentium jest głębokim nieporozumieniem. Również cedowanie wyjaśniania regulaminu klerykom na ojców duchownych. Prefekci problemem formacji winni się zająć kompleksowo, będąc także duchowym wzorem dla swoich wychowanków, a to oznacza ponoszenie także trudów regulaminowego życia takich jak chociażby zachowanie ciszy. Nie wypada w czasie silentium przyjmować prefektowi kolegów - zwłaszcza gdy owi zachowują się głośno... . 

Problemem wielu seminariów jest brak personalistycznego podejścia wychowawczego. Wielu kleryków zwyczajnie nudzi się w seminarium. Wiadomo, że musi być czas na naukę, ale jeśli kleryk w czasie studium się nie uczy to niekoniecznie dlatego że nie jest zdyscyplinowany. Być może warto zbadać jego sytuację. Może opanowanie materiału zajmuje mu mniej czasu, może warto nawet w trakcie formacji wysłać go na dodatkowe wykłady lub nawet studia - albo po prostu zorganizować koło naukowe czy zainspirować interesującą lekturę żeby wychowanek nie popadł w lenistwo, a Kościół miał z tego pożytek. Rozeznawaniem takich sytuacji powinni się zająć właśnie prefekci. Oni powinni przedkładać rektorowi propozycję radzenia sobie z takimi problemami. Ale oczywiście łatwiej jest robić codzienny lub cotygodniowy niezapowiedziany nalot i sprawdzać czy klerycy siedzą przy biurkach i czy mają zamknięte laptopy.

Rzeczą bardzo poważną jest naruszanie prywatności. Jest to bardzo nagminne i zdarzało się także w moim seminarium. Sprawę traktuję w kategorii ciężkiego grzechu. Niedopuszczalne jest przeglądanie korespondencji alumna, wertowanie jego osobistych notatek, rewizja (chyba że dla najpoważniejszej przyczyny i zawsze w obecności zainteresowanego), podsłuchiwanie itp rzeczy, które można zostawić dla systemu słusznie minionego. W XXI wieku, kiedy każdy kleryk ma konto na fb, działa w sieci, wypowiada się naprawdę nie jest trudno wybadać jakie ma intencje idąc do kapłaństwa i czy posiada stosowne kwalifikacje duchowe i moralne. Dzisiaj kiedy seminaria świecą pustkami można i trzeba postawić na weryfikację opartą na przebywaniu i ludzkim poznawaniu alumnów. Jeszcze poważniejszym deliktem jest tworzenie siatki wywiadowców - sam byłem przez jednego z prefektów podczas urzędowej (sic!) rozmowy nakłaniany do takiej współpracy. Skutecznie niszczy to wspólnotę seminaryjną i (de)formuje przyszłego prezbiterium, wspiera kolesiostwo i cwaniactwo. Być może dla was wygodniej jest w ten sposób sprawować powierzony wam urząd, ale ten sposób gorszy seminarzystów.

Prefekt jest praktycznie jedynym moderatorem zdolnym obiektywnie ocenić kompetencje moralne przyszłych kandydatów od strony zewnętrznej. Ten aspekt posługi prefekta jest zupełnie pomijany. Pozostawia się z boku zagadnienia moralne w formacji. Praktycznie tylko za występek kwalifikowany kleryk może wylecieć. Ponad połowa przypadków wydaleń to bliżej nieokreślone kwestie osobowościowe. Przechodzą więc kandydaci złośliwi, obłudni, kłamiący, pyszni, skąpi, leniwi... . Jeśli jakiś alumn pada ofiarą nagonki ze strony kolegów - często okrutnej i niesprawiedliwej to prefekt przedstawia radzie seminaryjnej że taki kandydat ma zbyt słabą osobowość. A seminarium ani w małej części nie odzwierciedla życia w duszpasterstwie poza murami. Przecież żaden kapłan we współczesnych warunkach nie dzieli ze współbraćmi całego życia - posiada chociażby oddzielny pokój i łazienkę. Zaszczuć dobrego człowieka łatwo, wyrzucić też. A potem dziwimy się że wśród duchowieństwa tyle buców i chamów... . 

Niestety większość alumnów odczuwa lęk przed moderatorami zewnętrznymi. W takim układzie nie można mówić o formacji, a raczej o zabawie w kotka i myszkę. Nie może być tak, że alumn widząc prefekta analizuje z jego wyrazu twarzy czy może w czymś nie podpadł. Oczywiście bywa i przeciwieństwo prefekta-cerbera.... . Prefekt-kumpel też nie jest dobrym modelem wychowawczym. Ostatecznie prefekt musi posiadać autorytet. Jeśli jest tylko dobrym kompanem do gry piłkę, wycieczek rocznikowych, czy podwieczorków - to można mówić o utracie tego autorytetu, także w jego formalnym aspekcie, czymś w rodzaju abdykacji z urzędu. 

Z pewnością urząd prefekta nie jest łatwy... . Przyjmujący go niech dobrze zbadają sprawę w sumieniu zanim się zgodzą, szczególnie, że godzić się nie muszą. Jeśli kandydat na prefekta ma złe doświadczenia z własnej formacji niech lepiej z pokorą odmówi biskupowi niż podejmie się zadania którego nie jest w stanie właściwie wypełnić. Złych wzorców i modeli formacyjnych nie można przenosić z pokolenia na pokolenie. Biskupi i rektorzy niech pilnie zważają kogo wybierają do roli prefekta. Kapłan piastujący ten urząd powinien być doświadczony, zrównoważony, dojrzały i posiadać wybitne kwalifikacje moralne. Raczej należy wybierać najlepszych i zdecydowanie nie traktować tego urzędu jako dobrego zapisu w CV dla przyszłego biskupa... .

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk