piątek, 31 maja 2019

Problem z pedofilią w Kościele

Laudetur Iesus Christus!

Z wielkim zainteresowaniem obejrzałem film Sekielskich oraz zapoznawałem się z całą otaczającą go kampanią reklamową, wyborczą oraz z wypowiedziami hierarchów modernistycznego kościoła. Stwierdziłem że nadszedł czas by zabrać głoś, w tej jakże głośnej sprawie, szczególnie że spotkałem się z kilkoma osobami które doświadczyły nadużyć seksualnych - sam osobiście nie, natomiast jestem sobie w stanie wyobrazić zarówno skalę problemu jak i jego ciężar.

Przede wszystkim pedofilia nastręcza szereg trudności metodologicznych, bo jako termin nie jest jednoznaczna. W polskim prawie za pedofilię uznaje się realizację pociągu seksualnego do nieletnich przed ukończeniem przez nich 15 roku życia. Sam termin pedofilii odnosi obiekt seksualny do dziecka, a dziecko jest nim aż do pełnoletniości czyli do ukończenia 18 lat. Z drugiej strony kryteria rozwojowe jasno rozgraniczają dzieci oraz młodzież - jednak granica ta znowu jest bardzo niespecyficzna i de facto jest ona zmienna osobniczo. Trudno także mówić o pedofilii w stosunku do osób które zgodnie z prawem mogą zawrzeć ważne małżeństwo, a to w Kościele może zawsze 16 letni mężczyzn i 14 letnia kobieta. Pewnym rozwiązaniem jest wprowadzenie terminu efebofilii a więc pociągu seksualnego do dorastającej młodzieży. Specyfika nadużyć co jest bardzo symptomatyczne w Kościele dotyczy właśnie kategorii efebofilii, również częściej ofiarami padają chłopcy. Ma to ważkie znaczenie w refleksji nad przyczynami tego zjawiska. 

Od strony moralnej czyny pedofilne jawią się jako wielkie zło. Sądzę iż nie będzie przesadą włączenie tegoż grzechu wraz z bestialstwem do czynów sodomskich i potraktowanie go jako grzechu wołającego o pomstę do nieba. Sądzę iż uzasadnienie jest bardzo proste - ciężkość winy jak również bezbronny obiekt tego czynu powoduje niesprawiedliwość sięgającą bram nieba, zresztą w katalogu grzechów wołających o pomstę do nieba znajduje się już uciskanie wdów i sierot, a więc specyficzny grzech którego przedmiotem mogą być dzieci w szczególnej sytuacji. Nauczanie Kościoła jest w tej kwestii jasne i spójne - czyny pedofilne stanowią ciężką materię i jako takie są podstawą dla grzechu śmiertelnego. Nie mniej oczywiście słuszne są postulaty włączenia tego typu czynów nie tylko w traktaty moralne ale także kanoniczne. Szczególny ciężar przewinienia domaga się szczególnego potraktowania. Niestety w nowym prawodawstwie dopuszczono wieloletnich zaniedbań tego tematu. Okazuje się że już w XVI w papież Leon X nakazywał sankcje zarówno karne jak i kanoniczne wobec każdego kto dopuszcza się pedofilii. Potem św. Pius V nakazywał wydanie duchownego uprawiającego pedofilię władzy świeckiej po uprzednim uroczystym zdegradowaniu - można się tylko domyślać że kary wykonywanej przez sąd świecki taki osobnik nie przeżywał. Również w okresie tak zwanego oświecenia Kościół nie zapomniał o problemie i duchowieństwo dopuszczające się grzechów przeciwko szóstemu przykazaniu nakazywał zsyłać na tak zwane galery oraz degradować bez prawa przywrócenia. Ostatecznie Kodeks Kanoniczny z 1917 r przewidywał suspensę ferendae sententiae za grzechy przeciw VI przykazaniu, a w ciężkich przypadkach do których niewątpliwie zaliczała się pedofilia nakazywał depozycję czyli wydalenie ze stanu duchownego. Znamienitym jest fakt, że po tym jasnych deklaracjach kanonicznych w KPK z 1983 w zasadzie pozostała penalizowana jedynie solicytacja.... . Dopiero Franciszek upomniał się o wydalanie ze stanu duchownego każdego dopuszczającego się pedofilii i to po serii skandali. Ze smutkiem trzeb przyznać iż przez szereg lat norm praktycznie nie było, stosowano jedynie środki karne w postaci przenosin, czy ograniczenia pracy z dziećmi. Trzeba uczciwie przyznać, że środki te nie muszą być podyktowane li tylko paradygmatem świętego spokoju. Jestem w stanie zrozumieć iż może chodzić także o dobro duszy takiego kapłana, który wydalony ze stanu duchownego już totalnie pofolgowałby swoim zboczeniom. Jednak niestety fakty wskazują na pierwszą przyczynę. Gdyby chodziło o  dobro zarówno Kościoła jak i kapłana to przeniesienie byłoby zawsze albo w kierunku zakonu ścisłej obserwancji albo do prac administracyjno-porządkowych np archiwum, gdzie niestety jak wiadomo przeniesienia odbywały się na równorzędne placówki o charakterze stricte duszpasterskim. Nie bronię zatem biskupów, ale jednocześnie nie uważam iż przeniesienie zawsze jest złym rozwiązaniem.

Należy jednak bardziej pochylić się nad przyczynami i paradoksalnie zgadzam się ze słynnym stwierdzeniem Dody, że to pedofile zostają księżmi. Niestety ruchy w kierunku rozwiązania tego problemu idą w kompletnie złym kierunku. Efektem nagonki są postulaty zwiększenia częstotliwości i dogłębności badań psychologicznych dla przyszłych kapłanów oraz wrażliwość na wyłapywanie tego typu zaburzeń już w seminarium. Proceder ten będzie kolejnym polowaniem na czarownice, które okaże się kompletnie nieskuteczne. Nie ma narzędzi które umożliwiałyby zajrzenie do umysłu czy duszy badanej osoby, jednak jeśli założymy że to rzeczywiście Pan Bóg powołuje to kierując się przesłankami nadprzyrodzonymi można rozeznać brak powołania u kleryka. Nie zrobi to jednak ani psycholog, ani seksuolog, ale wierzący kapłan. Trzeba założyć, że Pan Bóg nie chce dla Kościoła źle i nie powoła do stanu kapłańskiego pedofila, zatem zamiast polować na pedofilów wśród kleryków co jest zadaniem a wykonalnym należy mądrze rozeznać ich powołanie. Musiałbym w tym momencie powtórzyć postulaty z wpisów dotyczących formacji seminaryjnej z wakacji 2017 r. Żeby nie dopuścić pedofila do święceń trzeba skupić się szczególnie na dwóch wymiarach mianowicie moralnym i duchowym. Pedofilia sama w sobie podobnie jak homoseksualizm nie zakłada aktualizacji chorej inklinacji. Stan skłonności można porównać do czynnika mutagennego dla choroby nowotworowej. Każdy wie że palenie papierosów zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na raka płuc, krtani, pęcherza oraz nerki jednak znamy palaczy którzy w dobrym zdrowiu dożyli swoich dni, ponieważ dopiero splot kilku czynników prowadzi do aktywacji choroby. Podobnie jest z zaburzeniami seksualnymi. Osoba cnotliwa może zaburzenia mieć, ale przez wzgląd na dobrze ukształtowany kręgosłup moralny w połączeniu z odpowiednim urobieniem duchowym nie zaktualizuje ich nigdy. Zresztą podobny problem dotyczy nie tylko pedofilii ale także innych form podwójnego życia duchownych i to nie tylko w aspekcie seksualnym ale także np materialnym. Jednak jeśli dziś uczymy młodych kleryków, że Pan Bóg jest nieskończenie miłosierny, a piekło jest puste to nie dziwmy się że pozbawiając ich naturalnego szczepienia jakim jest pamięć o rzeczach ostatecznych dopuszczamy do rozhamowania. I nie pomoże tu żadna tak zwana dojrzałość. Każdego człowieka wprowadzając odpowiednio w błąd można doprowadzić do grzechu, uczy o tym już sama Księga Rodzaju. Należy więc patrzeć na kryteria moralne i duchowe aby ustrzec kleryków przed pedofilią. Oczywiście problem rozciąga się także na dalsze życie kapłańskie. Dobra formacja seminaryjna to pewien zaczyn, ale jeśli ziarno wpadnie na nieurodzajną glebę to obumrze, albo wykiełkuje na karłowatą, rachityczną roślinę. Szczególnie biskup powinien dbać o swoich kapłanów także po święceniach i być prawdziwie ich ojcem oraz duszpasterzem. Formacja stała duchowieństwa jest bardzo fasadowa. Biskupi zamiast przecinać wstęgi i jeść wystawne obiady powinni poświęcać czas swoim kapłanom, dobrze ich poznać zwłaszcza kiedy diecezje są tak małe jak dziś. Niestety to wymaga zmian o charakterze już ponad pokoleniowym bo i biskupów nie mamy dobrze uformowanych. Wielkim problemem są także środowiska z których wywodzą się kapłani. Nierzadko sami oni byli obiektem molestowania. Propaganda seksualizmu od lat najmłodszych sprzyja rozwojowi dewiacji, bo seksualność prawidłowo wzrosnąć może tylko w środowisku pełnym miłości i cnoty rozumianej jako praktyczna zdolność umysłu i woli do czynienia dobra. 

Film który stanowił motor do toczącej się dyskusji pokazał, że nadużyć dokonują źle uformowani kapłani, UB-ecy oraz tak zwana lewica kościelna. Proszę mi pokazać jednego kapłana w Polsce który regularnie odprawia Mszę klasyczną i ma sprawę o pedofilię. Prawda jest taka że przed problemem chroni wiara katolicka w jej ujęciu tradycyjnym. Trzeba uczciwie przyznać iż od strony filmowej dokument jest zrobiony na wysokim poziomie, ale zastanawia dlaczego w całej dyskusji o pedofilii nie podejmuje się tematu pedofilii w innych środowiskach oraz nie pokazuje się że na Dzikim Zachodzie powstają partię (legalnie działające!) których celem jest legalizacja pedofilii pod pozorem rzekomych praw dzieci do miłości oraz dorosłych do realizowania popędu byleby nie przemocowego W wielu krajach środowiska te lobbują na rzecz obniżenia wieku przyzwolenia co tak de facto jest legalizacją pedofilii na raty. Do tego zapomina się zupełnie o prawnie usankcjonowanej pedofilii w islamie, mało tego czyni się wyjątki w prawie nie-szariackim żeby dopuszczać do owych skandalicznych małżeństw, często tak zwanych małżeństw na jedną noc... . To wszystko czytelnicy mogą sobie sprawnie wyszukać. Podczas gdy tylko środowiska katolickie są obciążane za pedofilię - nie mówi się o tejże nawet w innych denominacjach chrześcijańskich oraz sektach. Przecież pastorzy mają żony więc nie molestują nikogo, a wiadomo że za pedofilię odpowiedzialny jest celibat - takie hasła niejednokrotnie można usłyszeć. Wszystko to pokazuje czemu cała ta narracja ma służyć, ostatecznie chodzi do uszczuplenia i tak już wątłego autorytetu machiny modernistycznej Kościoła  oraz pozbawieniu Kościoła zarządu na dobrami doczesnymi. Ciekawe że nikt nie postuluje aby szkoła miała wypłacać odszkodowanie za pedofilię jej pracownika, tak samo nie myśli się o tym wobec lekarza i szpitala. Takich przykładów jest sporo. Należy szczególnie pamiętać i rozważyć pochopne deklaracje biskupów nie wykluczające wypłaty stosownych kontrybucji. A to są nasze pieniądze! One powinny być przeznaczone na kult Boży, na misję Kościoła w świecie.

Wydaje się że środki które próbują wykoncypować zarówno hierarchowie jak i władze świeckie są niewystarczające. W prawie kanonicznym powinna być kara suspensy latae sententiae albo w ogóle tego typu kara ekskomuniki dla każdej osoby dopuszczającej się pedofilii najlepiej z rezerwatem papieskim. Władza świecka do niczego nie dojdzie podwyższając lata odsiadki do 30 czy ilu tam. Pedofile powinni być po prostu kastrowani i tylko w uzasadnionych przypadkach trzymani w więzieniu jeśli mimo wykastrowania zdaniem biegłych zagrażają porządkowi publicznemu. Na pedofilię należy patrzeć jak na chorobę którą należy z przyczyn społecznych leczyć przymusowo podobnie jak to się robi  przypadku niektórych innych chorób.  Do tego zasądzać należy odszkodowania z majątku pedofila lub obciążać go dożywotnim obowiązkiem alimentacyjnym wobec ofiary.  Niestety dzisiaj nie ma możliwości leczenia tej choroby, nawet jeśli pedofil się zgłosi i przez specjalistyczne badania zostanie potwierdzona jego pedofilia to nie ma szans na zabieg kastracji - nie wolno go wykonać nawet odpłatnie. Należy popatrzeć więc także na drugą stronę - poza kastracją chemiczną, która nie zawsze jest skuteczna, pedofil nie ma możliwości by się skutecznie leczyć. 

Ostatecznym przyczynkiem do walki z pedofilią jest oręż wiary. Owo wyśmiewane straszenie piekłem ma tu swoje miejsce i jest środkiem który chronił przed złem wiele pokoleń chrześcijan. Nie chodzi tylko o straszenie ale także a może przede wszystkim o świadomość zła, sądu Bożego i wynikających zeń implikacji soteriologicznych. Obawiam się że problem pedofilii nie zostanie rozwiązanych. Za kilkadziesiąt lat jeśli nie obrzezamy naszych serc na wiarę katolicką pedofilia będzie uznawana jako jedna z kilkudziesięciu orientacji seksualnych i zostanie prawnie zalegalizowana. Grzech ten woła i głośno wołać będzie o pomstę do nieba. Kyrie elejson!


Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

czwartek, 9 maja 2019

Niegodne przyjmowanie sakramentów

Laudetur Iesus Christus!

Dzisiaj chciałbym poruszyć a właściwie uszczegółowić jeden z aspektów drugiego przykazania Bożego. Chodzi o godne przyjmowanie łaski sakramentalnej. Jak dobrze wiemy sakramenty są skutecznymi znakami łaskami które oznaczają łaski których udzielają. Ich moc pochodzi od samego Pana Boga i jest znakiem zawartego przymierza w Jezusie Chrystusie Panu naszym. Wielka to godność móc przyjmować sakramenty Nowego Przymierza. Starotestamentalni patriarchowie czy prorocy mogli tylko pomarzyć o możliwości odpuszczenia grzechów czy posilania się prawdziwym Ciałem Pańskim. Dziś warto sobie zadać pytanie czy szanujemy te sakramenty jako znak Bożej miłości wobec ludzi i czy nie narażamy się na gniew Boży przyjmując te łaski niegodnie?

Istnieje kilka elementów które decydują o tym czy godziwie przyjmujemy sakrament. Oczywiście w przypadku każdego z sakramentów szczegółowe wymagania będą różne, ale dla 5 z 7 sakramentów jest to łaska uświęcająca. Wynika to z klasycznego a już nienauczanego ani na katechezie ani na wydziałach teologicznych podziału który zaproponował św. Tomasz z Akwinu - mianowicie na sakramenty żywych i umarłych. Chodzi oczywiście o życie wieczne - ten kto jest w stanie łaski uświęcającej jest żywy, ten kto chodzi w stanie grzechu jest umarły. Podział może dosadny, ale dobrze obrazuje stan duszy i jest przestrogą dla wiernych którzy o czystość duszy nie dbają. Istnieją dwa sakramenty, które dają łaskę uświęcającą - mianowicie chrzest i pokuta. Tylko te dwa sakramenty przyjmować możemy a nawet powinniśmy obciążeni grzechami. Oczywiście nie muszą być to grzechy ciężkie, nie mniej jednak istotą tych sakramentów nie jest jak to chce współczesna sakramentologia włączenie do Kościoła bądź bliżej nieokreślone pojednanie, ale przywrócenie duszy życia Bożego. Dramatyzm sensu i istotności tych sakramentów właśnie w tym się zasadza że albo dają one życie (chrzest) albo je przywracają (pokuta). Wszystkie inne sakramenty z wyjątkiem ostatniego namaszczenia i to tylko w sytuacji niemożności wyspowiadania się co do godziwości wymagają łaski uświęcającej. Niestety dziś się już tego nie naucza, że sakramenty żywych przyjęte w stanie grzechu powodują wstrzymanie większości łask udzielonych przez sakrament. Do tego fakt przyjęcia sakramentu żywych w grzechu dodaje jeszcze grzechu jakim jest świętokradztwo. Jest to prawdziwe wezwanie imienia Bożego nadaremno bo nie dość że łaska udzielona przez sakrament nie może być odpowiednio spożytkowana to jeszcze Pan Bóg zostaje obrażony. Szczególne znaczenie ma to w przypadku sakramentu święceń oraz małżeństwa. Dzieje się tak dlatego że w tych sakramentach konsumpcja łaski następuje szybko  w przypadku małżeństwa zwykle w kilka godzin po zawarciu tego sakramentu w przypadku święceń zwykle jeszcze podczas Mszy w której udzielane są święcenia - z wyjątkiem może niższych których wykonywanie związane jest głównie z Mszą katechumenów oraz czynnościami pozaliturgicznymi. Każde dalsze akty udzielane pod wpływem niegodziwie przyjętego sakramentu powodują kolejne grzechy.... . Niech nikt się nie łudzi że pożycie małżeńskie dokonywane po świętokradczym zawarciu małżeństwa będzie obdarzone Bożym błogosławieństwem, albo że kapłan uzyska specjalne łaski do pełnienia swej służby. Przyjęcie małżeństwa lub święceń pod wpływem grzechu to tak jak pozostawienie dziecka ze zwichniętym biodrem podczas porodu i nie przejmowanie się skutkami jakie to może powodować dla jego dalszego życia. Szczególnie delikatna jest oczywiście materia niegodziwości w przypadku Komunii Świętej - tu wprost obrażamy Pana Boga w największym znaku i uobecnieniu miłości jakie nam zesłał i choć sakrament ten jest łatwo powtarzalny, bo przecież Mszy Świętej jest wiele to jednak wielkość ofiary Pana Boga aby ten cud mógł się powtarzać tyle razy na tylu ofiarach jest tak wielki że szkoda wynikająca z takiej niegodziwości jest nieskończona... . 

Kolejną niegodziwością jest brak odpowiedniego przygotowania. Każdy sakrament wymaga pewnej minimalnej dyspozycji co do ważności - np dla święceń należy być ochrzczonym mężczyzną. Ale każdy dobrze wie, że nie wszyscy którzy są ochrzczonymi mężczyznami nadają się do święceń. W przypadku każdego sakramentu konieczne jest odpowiednie przygotowanie intelektualne i duchowe. Jego wielkość zależy od tego jaki to jest sakrament oraz od przyjmującego - inne wymagania będą od bierzmowanego dorosłego a inne od bierzmowanego upośledzonego dziecka na przykład.  Obowiązek spoczywa tutaj nie tylko na katechetach i duszpasterzach. To obowiązek także samych przyjmujących. Kiedy idziemy na rozmowę o pracę, albo na egzamin przygotowujmy się - zbieramy informacje, zasięgamy rady tych którzy już mają to za sobą, a dzień wcześniej kładziemy się spać wcześniej żeby być wyspanym. Czemu więc nie czynimy podobnych starań kiedy spotykamy się z nieskończoną łaską Pana Boga? Dlaczego tak łatwo przychodzi nam nieprzygotowana spowiedź dokonana na zasadzie okazji która się wydarzyła - bo świeciło się światełko w konfesjonale, albo pierwsza Komunia Święta czy ślub w których przygotowujemy niemal wszystko skrupulatnie poza własnym sercem? Nieocenioną rolę będą tu pełnić oczywiście chrzestni, świadkowie bierzmowania czy ślubu - ale ostatecznie przygotowanie zależy od intencji i starania przyjmującego. 

Niegodziwość sakramentu często leży dzisiaj także po stronie szafarzy. Brak właściwie przygotowanej liturgii, niechlujność w jej odprawianiu, czy tak zwana radosna twórczość to tylko niektóre elementy tego wielkiego problemu. Jednak i w tym przypadku cała odpowiedzialność nie spoczywa tylko na szafarzach. Jako przyjmujący mamy obowiązek troszczyć się o godziwość przyjmowanych przez nas sakramentów tak jak troszczymy się o własne ciało i nie pozwolilibyśmy na interwencję chirurgiczną widząc że ów ma nieumyte ręce... . Czasem lepiej jest więc wstrzymać się przed przyjęciem sakramentu jeśli wiemy że jest on udzielany niegodziwie. Co możemy zrobić? Bardzo wiele. Począwszy od Komunii Świętej - omijać tak zwanych nadzwyczajnych szafarzy, zawsze przyjmować na klęcząco i do ust, domagać się używania pateny komunijnej, przywrócenia lub wprowadzenia balasek w swojej parafii, hojności wobec darów na zakup godziwych paramentów liturgicznych. W przypadku innych sakramentów zwykle będzie to prośba o udzielenie ich w klasycznym rycie rzymskim - chroni on bowiem skutecznie przed niegodziwym szafowaniem. Warto też zadbać o to by celebracja sakramentu odbywała się w prawdziwej świątyni oraz przed pobożnym i wierzącym po katolicku kapłanem. 

Pamiętajmy też o specyficznych wymaganiach każdego z sakramentów. Chrzest domaga się aby go udzielać niemowlętom nie dalej niż do ukończenia pierwszego miesiąca życia. Należy się postarać (o ile to możliwe) o chrzest udzielony ze źródła chrzcielnego poświęconego w Wielką Noc. Ceremonii należy w miarę możliwości dokonywać w świątyni, szafarzem powinien być kapłan a nie diakon jak to się dziś często czyni (jest on szafarzem nadzwyczajnym zgodnie z klasyczną nauką kościelną).  W przypadku bierzmowania będzie to troska o to by szafarzem był katolicki i wierzący biskup oraz o dobrego świadka i właściwą katechezę przed bierzmowaniem. Dla Eucharystii wymagań jest wiele- ale najważniejsze to godziwość szafarza i uczestników, piękno i szlachetność zarówno materii przeistoczenia użytej do sakramentu jak i przedmiotów z nią się stykających, także szat i paramentów dalszych. Właściwe przygotowanie duchowe przed przyjęciem i dziękczynienie po przyjęciu Komunii Świętej. W przypadku sakramentu pokuty będzie to sprawowanie sakramentu w konfesjonale a nie na pielgrzymce podczas wędrowania czy w domu kapłana, wyraźnie oddzielenie rozmowy duchownej od spowiedzi. Właściwy ubiór szafarza przez co rozumie się sutannę, komże lub albę i stułę koloru fioletowego. Przyjmujący musi spełnić wszystkie warunki dobrej spowiedzi i uczynić wszystko by spowiedź była integralna. Szafarz ma się starać o to by liturgia tego sakramentu przebiegła zgodnie z przepisem Kościoła, szczególnie zwracać ma uwagę by nie zmieniać formuły rozgrzeszenia co grozi nieważną spowiedzią! Przy ostatnim namaszczeniu należy unikać formy wspólnotowej celebracji tego sakramentu i najzwyczajniej w świecie nawet jeśli ma się odpowiednią chorobę ignorować takie celebry. Nie przystępować do tego sakramentu z błahymi dolegliwościami, lub dolegliwościami natury stricte duchowej. Od strony służby zdrowia i domowników zadbać o to by chory przyjąć ten sakrament będąc jeszcze przytomnym, odpowiednio przygotować pomieszczenie w którym przebywa chory. Święcenia należy przyjmować tylko po wyraźnej aprobacie spowiednika jeśli się było z nim zupełnie szczerym. Skrupulatnie badać się pod kątem kryteriów przepisanych przez Kościół. W miarę możliwości poszukać sobie wierzącego biskupa nawet jeśli oznaczałoby to zmianę seminarium. Warto postarać się także o jednoznacznie katolicki obrzęd święceń. Przed owymi odbyć sumiennie wszystkie przepisane skrutynia, zapowiedzi i ćwiczenia duchowe, dobrze przeżyć okres przygotowania nie prosić o dyspensę od czasu interstycji czy wieku przyjęcia święcenia jak tylko dla poważnej okoliczności wysuniętej przez przełożonego. Przed przyjęciem święceń nie wykonywać w sposób nadzwyczajny wynikających z nich prerogatyw jak tylko z najpoważniejszych przyczyn związanych ze zbawieniem dusz.  W przypadku małżeństwa dochować czystości we wszystkich aspektach życia. Spędzić w narzeczeństwie przynajmniej pół roku i wykorzystać go do rozwoju wiary i czystej relacji z przyszłym małżonkiem.  Odbyć sumiennie przepisane przez Kościół ćwiczenia duchowne, postarać się o to by były jak najlepsze. Nie przedkładać wesela nad celebrację sakramentu.

Powyższe uwagi należy potraktować jako zasygnalizowanie tematu, o którym można byłoby książkę sporych rozmiarów popełnić. Myślę że wrażliwość moich czytelników jest na tyle spora iż zrozumieją nie tylko te wywody ale szybko dostrzegą także inne palące problemy w życiu sakramentalnym. Będąc wdzięcznym z niezasłużonego obdarowania tak wielkimi łaskami starajmy się o owocne, czyli godziwe ich przyjmowanie. Nie stawiajmy tamy dobru, troszczmy się o jakość naszych spotkań z nieskończoną miłością Pana Boga. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk