czwartek, 31 stycznia 2019

Przebiskupienie, czyli episkopalizm koncyliarny

Laudetur Iesus Christus!

Być może sklerykalizowanym czytelnikom mojego bloga temat wyda się dziwny. W końcu chyba dobrze, żeby było wielu biskupów, w każdym razie na pewno lepiej niż jak w przypadku wizji sedewakantystycznej, gdzie nie wszystkie kontynenty są obsadzone posługą apostolską... . Może ktoś zapobiegliwie stwierdzi iż chodzi nie o ilość ale jakość. A ja powiadam, że biskupów jest za dużo i kropka.

Wystarczy rzecz dobrze przemyśleć, po co w ogóle jest biskup? W zasadzie urząd biskupa sprowadza się do rządzenia określoną diecezją, wyświęcania duchowieństwa i przyjmowania profesji zakonnych od osób życia konsekrowanego, sprawowania ściśle określonych i zastrzeżonych biskupowi sakramentaliów oraz czuwaniu nad dyscypliną kościelną. Pierwotną praktyką było wyświęcanie biskupa aby rządził określoną gminą chrześcijańską. Z czasem gdy Kościół się rozrastał i uprawnienia prezbiterów się powiększyły uznano, że nie jest dobrze wyświęcać biskupów wiejskich. Przez wieki logiczną praktyką była ta, że w danej diecezji urzędował jeden biskup i tylko kiedy diecezja była naprawdę wielka biskup diecezjalny miał pomocnika.

Znamiennym jest fakt że w czasach gdy spada liczebność prezbiterów wzrasta liczba biskupów. Wprowadzenie emerytur dla duchowieństwa dodatkowo pogarsza sytuację. To wszystko powoduje że nieraz  jednej diecezji jest około dziesięciu biskupów! Oczywiście każdy z nich stanowi ważki głos doradczy z którym ordynariusz winien się liczyć. W rzeczywistości redukuje to władzę biskupa diecezjalnego. Nie twierdzę, że biskup ordynariusz nie powinien się radzić przed powzięciem ważkich decyzji, ale ma to czynić w pełnej wolności  i na pewno nie powinien ulegać większościowej opcji przeciwnej w swoim diecezjalnym episkopacie. Władza biskupa nad diecezją nie jest bowiem kolegialna, tak samo jak nie jest władzą kolegialną władza papieża nad Kościołem.

Mnoży się ilość biskupów tytularnych. Biskupami zostają duchowni którzy z duszpasterstwem nie mają nic wspólnego. O ile rozumiem że do tej godności są wynoszeni najwyżsi urzędnicy kurii Rzymskiej, o tyle nie rozumiem po co biskupem ma być na przykład ceremoniarz papieski albo podrzędny sędzia Sygnatury Apostolskiej... . Mija się to z istotą biskupstwa, która z natury jest nastawiona na sprawowanie władzy nad Kościołem. Oczywiście jestem przeciwnikiem laicyzacji urzędów kościelnych. Jak najbardziej urzędnikami kurii czy to diecezjalnych, czy też rzymskiej mają być prezbiterzy i ewentualnie jako pomocnicy diakoni lub niższy kler to jednak przebiskupienie jest tak znaczące iż mam wrażenie że biskupem zostaje się nie po to by otrzymać łaski do pełnienia ściśle określonej funkcji w Kościele ale ze względu na pozycję w kurialnej familii. 

Przeto dopominam się oto aby urzędowi biskupa przywrócić sens taki jaki nadał Chrystus Pan. Aby biskup miał zarząd nad Owczarnią Pańską. Wzywam decyzyjnych aby nie domagali się wielu biskupów pomocniczych a tych którzy sprawują urząd aby nie dawali się zeń ściągać ze względu na wiek. Biskupstwo podobnie jak kapłaństwo w stopniu prezbiteratu to powołanie wieczne. Znak sakramentalny nie wygasa z wiekiem. Z drugiej strony należy sobie zadać pytanie czy czasem Kościół nie szafuje zbyt pochopnie łaską biskupstwa. Czytający mnie biskupi niech zechcą rozważyć myśli wyklętego kleryka. Być może są to niepokorne i nieroztropne żale, ale pamiętajcie, że to Wy zdacie sprawę z zarządu jaki Wam powierzono. Przeto bacząc na dobro Kościoła i własnych dusz czyńcie wszystko aby zaszczytny urząd Wasz wypełnić jak najlepiej. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

czwartek, 17 stycznia 2019

"Krew Jego na nas i na dzieci nasze" (Mt 27, 25)

Laudetur Iesus Christus!

Pozwolę sobie na krótki, dość osobisty wpis - zastrzegam iż to co napiszę nie jest głosem Kościoła ani proroka, a jednak wynika z mojego głębokiego przekonania. Potrzebują oni naszej pomocy, a też pamiętajmy że Stary Testament został przekazany właśnie przez Naród Wybrany - niestety dziś już niegdyś. Zdaję sobie sprawę, że zaraz zostanę oskarżony o antysemityzm. Wszak to jeden z tych cytatów, które są tak niepopularne w Piśmie Świętym. Cóż - nasz Pan Jezus Chrystus został zabity nie przez pogan, nie przez rzymian lecz właśnie przez żydów i żadna politpoprawność tego nie zmieni.

Dzisiaj chciałbym na łamach mojego bloga wyrazić łączność i wewnętrzne przekonanie za tezą że żydzi sami na siebie ściągnęli holocaust. Abstrahuję zupełnie od tego czyimi rękami zostali eksterminowani. Chodzi o sam fakt istnienia zagłady jako teologicznego znaku potwierdzającego fakt utraty wybraństwa. Nie mam wątpliwości, że do tego wszystkiego by nie doszło gdyby żydzi nie odrzucili Mesjasza, którym jest nasz Pan Jezus Chrystus. Przy tym wszystkim nie jest istotne pokrewieństwo - jak dobrze wiemy holocaust odbył się na grupach etnicznych z żydami abrahamowymi niespokrewnionymi. Tutaj chodzi o ciągłość pewnej tradycji, ciągłe utrzymywanie talmudycznej religijności jako spójni potwierdzającej zasady organizacji syjonistycznych uciskujących jednak maluczkich. Mimo to jednak Pan Bóg unicestwiając naród niegdyś wybrany zdecydował się zachować ową Resztę... . Jak zawsze pozostawił część wiernych tej tradycji jak niegdyś w wodach potopu zniszczył świat, ale nie zniszczył do końca... . Oczywiście Noe był tym sprawiedliwym, ale nie był bez grzechu. Zwracam uwagę na wielkie miłosierdzie jakie Pan Bóg wciąż okazuje i cierpliwość jakiej nie ma żaden człowiek. Jedyną słuszną karą za niewierność jest śmierć, unicestwienie - tymczasem Pan Bóg nawet z Sodomy i Gomory wyprowadza Lota, czy z Potopu Noego. 

Wciąż więc pozostaje aktualna modlitwa za naród niegdyś wybrany, który nie odczytał czasu swego nawiedzenia, ani w okresie mesjańskim ani po poniesieniu słusznej skądinąd kary za swoje grzechy. Dalej błądzą oni choć czytają w synagogach proroctwa odnoszące się do Chrystusa Pana. W głębi siebie uważam iż są godni raczej pożałowania, a zaciemnienie ich umysłu musi mieć charakter nadprzyrodzony, bo jakby to inaczej wyjaśnić. Zatem módlmy się: "Wejrzyj wreszcie okiem miłosierdzia swego na synów tego narodu, który niegdyś był narodem szczególnie umiłowanym. Niechaj spłynie i na nich, jako zdrój odkupienia i życia, ta Krew, której oni niegdyś wzywali na siebie." - z aktu poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

niedziela, 13 stycznia 2019

Dlaczego warto chrzcić po staremu?

Laudetur Iesus Christus!

Dziś obchodzimy chrzest Pański. Oczywiście chrzest, który przyjął Chrystus Pan nie jest tym samym, który my przyjmujemy, ale stanowi pewną antycypację i zapowiedź chrztu jako sakramentu nowotestamentalnego... . Wobec tego chciałbym zachęcić wszystkich czytelników aby swoje dzieci, tudzież swoich chrześniaków i chrześnice lub dzieci rodziny i znajomych zechcieli chrzcić w tradycyjnym rycie rzymskim.

Rzecz jasna skutki chrztu w obydwu formach pozostają te same, poza samą istotą sakramentu ważne są także sakramentalia, które udzielają osobnych łask. Niestety deformacja liturgii doprowadziła do wprost zatrważającego ogołocenia ceremoniału chrzcielnego. Niektórzy wręcz uważają, że nowy chrzest niewiele się różni od tego udzielanego przez protestantów. Aż tak radykalnej tezy bym nie stawiał, ale z pewnością jest bardziej podobny do tego heretyckiego, niż tego tradycyjnego. Miejmy świadomość, że obrzędy, które otaczają chrzest, a zwłaszcza obrzędy wstępne  wyrażają pewną teologiczną myśl, która zatraciła się we współczesności. Oto gdy bowiem pragniemy uświęcić jakąś rzecz lub osobę należy najpierw wygnać złego ducha. Co ciekawe podobne zmiany jak w przypadku chrztu zaszły także w obrzędach dedykacji świątyni - tu niestety sprawa wydaje się poważniejsza, gdyż zniszczono także sam akt.

Pierwszą kwestią jaką należy poruszyć jest sama czytelność obrzędów. W starym rycie liturgia dobrze poucza nas, że mamy do czynienia z poganinem, który stopniowo wchodzi do świątyni, a osobliwie do samego Kościoła. Obrzędy dzielą się na te, które przebiegają w kruchcie świątynnej, w świątyni i przy samej chrzcielnicy. Te trzy stopnie obrazuje też kolor szat liturgicznych, Do poganina Kościół wychodzi ubrany w fiolet po to aby wezwać go do pokuty i nawrócenia, dopiero sam chrzest odbywa się w kolorze białym - świątecznym. Należy zauważyć też, że większość obrzędów może odbywać się w języku ojczystym, wyjątek stanowią egzorcyzmy, formuła namaszczenia olejem katechumenów, chrzest i formuła namaszczenia olejem krzyżma świętego.

Bodaj największą zmianą jaka zaszła w ceremoniale chrzcielnym to usunięcie egzorcyzmów. W prawdzie jest tak zwana modlitwa z egzorcyzmem, jednak nawet zdaniem współczesnych egzorcystów nie zawiera ona egzorcyzmu, to jest zwrotu do szatana w formie rozkazującej. W starym obrządku egzorcyzmuje się kandydata do chrztu aż trzykrotnie i zawsze są to prawdziwe egzorcyzmy. Do tego Kościół Święty dołączył znaki krzyża i tchnienia. Osobliwym obrzędem związanym z egzorcyzmowaniem jest podanie specjalnie poświęconej soli oraz obrzęd effata, w którym przez modlitwę Kościoła katechumen uzdalniany jest do tego by przyjmować od Kościoła pokarm na życie wieczne oraz być skutecznie uświęcany Słowem Bożym. Być może właśnie fakt, że dzisiaj zaniedbuje się prawdziwych egzorcyzmów chrzcielnych sprawia, że ludzie mają tyle problemów natury duchowej. Ktoś powie, że niewinne dziecko nie może być pod władzą złego ducha? Może tak być i to nie tylko przez sam fakt grzechu pierworodnego, ale także choćby przekleństwo rzucone przez kogoś. Z pewnością nie potrzeba byłoby tylu egzorcyzmów większych, gdyby właściwie stosowano przepisaną przez Kościół profilaktykę chrzcielną.

Do dobrych praktyk związanych ze starym chrztem a zaniedbanych przez nowy obrządek jest uroczyste przekazanie Modlitwy Pańskiej i symbolu wiary. Te obrzędy ukazują jak ważna w życiu chrześcijanina jest modlitwa oraz wiara. "Kto uwierzy i chrzest przyjmie będzie zbawiony, a kto nie uwierzy będzie potępiony" (Mk 16,16) poucza Chrystus Pan! Także zaparcie się szatana następuje tutaj ze zwróceniem się w odpowiednim kierunku, czego nie ma w obrzędach nowych, a przynajmniej nie jest to obowiązkowe.

Istotnym elementem poniechanym po deformacji liturgicznej w wielu krajach, w tym także w Polsce jest namaszczenie olejem katechumenów pleców i piersi katechumena. Obrzęd ten dobrze wyraża przygotowanie do walki jaką nowy chrześcijan będzie musiał podjąć w życiu. Do tej walki szczególnie zahartuje go sakrament bierzmowania, jednak szczególnie w czasach kiedy sakramenty te nie są udzielane jeden po drugim znaczenie namaszczenia olejem katechumenów wzrasta.

Wreszcie samo przygotowanie do chrztu wody chrzcielnej. O ile używa się wody poświęconej po staremu w Noc Zmartwychwstania ma to doniosłe znaczenie. Każdy kto przeżywał uroczystości wielkanocne w tradycyjnym rycie rzymskim wie jak pięknymi modlitwami i znakami Kościół otacza poświęcenie wody chrzcielnej i jak różni się to od poświęcenia wody chrzcielnej dokonanego po nowemu lub wręcz zwykłym jej pobłogosławieniu na potrzeby liturgii chrzcielnej. Taką wodę przygotowuje się w specjalny sposób wlewając doń konsekrowane oleje - swoją drogą szkoda, że środowiska tradycji nie mają zwykle dostępu do olejów poświęconych również po staremu, ale to temat na inny wpis.

Reasumując - naprawdę warto chrzcić w starym rycie. Tyle zabiegów i środków podejmujemy aby dziecko urodzić w najlepszym szpitalu, aby dać mu jak najlepszy start w życie przez dobre wykształcenie, a tak mało czasu i wysiłku poświęcamy aby na początku jego drogi duchowej dać mu to co najlepsze. Dzisiaj kiedy środowisk tradycji jest w Polsce wiele i nietrudno znaleźć kapłana który chętnie ochrzci dziecko w starym rycie nie ma argumentu by po ten wielki skarb Tradycji Kościoła się nie schylić. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk