Być może sklerykalizowanym czytelnikom mojego bloga temat wyda się dziwny. W końcu chyba dobrze, żeby było wielu biskupów, w każdym razie na pewno lepiej niż jak w przypadku wizji sedewakantystycznej, gdzie nie wszystkie kontynenty są obsadzone posługą apostolską... . Może ktoś zapobiegliwie stwierdzi iż chodzi nie o ilość ale jakość. A ja powiadam, że biskupów jest za dużo i kropka.
Wystarczy rzecz dobrze przemyśleć, po co w ogóle jest biskup? W zasadzie urząd biskupa sprowadza się do rządzenia określoną diecezją, wyświęcania duchowieństwa i przyjmowania profesji zakonnych od osób życia konsekrowanego, sprawowania ściśle określonych i zastrzeżonych biskupowi sakramentaliów oraz czuwaniu nad dyscypliną kościelną. Pierwotną praktyką było wyświęcanie biskupa aby rządził określoną gminą chrześcijańską. Z czasem gdy Kościół się rozrastał i uprawnienia prezbiterów się powiększyły uznano, że nie jest dobrze wyświęcać biskupów wiejskich. Przez wieki logiczną praktyką była ta, że w danej diecezji urzędował jeden biskup i tylko kiedy diecezja była naprawdę wielka biskup diecezjalny miał pomocnika.
Znamiennym jest fakt że w czasach gdy spada liczebność prezbiterów wzrasta liczba biskupów. Wprowadzenie emerytur dla duchowieństwa dodatkowo pogarsza sytuację. To wszystko powoduje że nieraz jednej diecezji jest około dziesięciu biskupów! Oczywiście każdy z nich stanowi ważki głos doradczy z którym ordynariusz winien się liczyć. W rzeczywistości redukuje to władzę biskupa diecezjalnego. Nie twierdzę, że biskup ordynariusz nie powinien się radzić przed powzięciem ważkich decyzji, ale ma to czynić w pełnej wolności i na pewno nie powinien ulegać większościowej opcji przeciwnej w swoim diecezjalnym episkopacie. Władza biskupa nad diecezją nie jest bowiem kolegialna, tak samo jak nie jest władzą kolegialną władza papieża nad Kościołem.
Mnoży się ilość biskupów tytularnych. Biskupami zostają duchowni którzy z duszpasterstwem nie mają nic wspólnego. O ile rozumiem że do tej godności są wynoszeni najwyżsi urzędnicy kurii Rzymskiej, o tyle nie rozumiem po co biskupem ma być na przykład ceremoniarz papieski albo podrzędny sędzia Sygnatury Apostolskiej... . Mija się to z istotą biskupstwa, która z natury jest nastawiona na sprawowanie władzy nad Kościołem. Oczywiście jestem przeciwnikiem laicyzacji urzędów kościelnych. Jak najbardziej urzędnikami kurii czy to diecezjalnych, czy też rzymskiej mają być prezbiterzy i ewentualnie jako pomocnicy diakoni lub niższy kler to jednak przebiskupienie jest tak znaczące iż mam wrażenie że biskupem zostaje się nie po to by otrzymać łaski do pełnienia ściśle określonej funkcji w Kościele ale ze względu na pozycję w kurialnej familii.
Przeto dopominam się oto aby urzędowi biskupa przywrócić sens taki jaki nadał Chrystus Pan. Aby biskup miał zarząd nad Owczarnią Pańską. Wzywam decyzyjnych aby nie domagali się wielu biskupów pomocniczych a tych którzy sprawują urząd aby nie dawali się zeń ściągać ze względu na wiek. Biskupstwo podobnie jak kapłaństwo w stopniu prezbiteratu to powołanie wieczne. Znak sakramentalny nie wygasa z wiekiem. Z drugiej strony należy sobie zadać pytanie czy czasem Kościół nie szafuje zbyt pochopnie łaską biskupstwa. Czytający mnie biskupi niech zechcą rozważyć myśli wyklętego kleryka. Być może są to niepokorne i nieroztropne żale, ale pamiętajcie, że to Wy zdacie sprawę z zarządu jaki Wam powierzono. Przeto bacząc na dobro Kościoła i własnych dusz czyńcie wszystko aby zaszczytny urząd Wasz wypełnić jak najlepiej. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz