niedziela, 19 lutego 2017

Kultura tymczasowości - emerytury duchowieństwa

Laudetur Iesus Christus!

Gdy w 6 lipca 2013 r papież Franciszek przestrzegał przed kulturą tymczasowości byłem szczerze ucieszony i żywiłem płonne jak się okazało nadzieję co do jej zniesienia w Kościele przynajmniej w wymiarze instytucjonalnym. Oto co powiedział papież: "Nie wiem, czy to prawda, ale powiedziano mi, że pragniecie oddać życie na zawsze Chrystusowi - mówił Ojciec Święty. - Tak, teraz klaszczecie, świętujecie, ale kiedy skończy się miesiąc miodowy, co się stanie? Kiedyś jeden seminarzysta mówił mi, że chce służyć Bogu, ale tylko przez 10 lat. To jest niebezpieczne. Żyjemy pod naciskiem kultury tymczasowości. Wszystko jest na jakiś czas: małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne. To jest groźne. Musicie o tym pamiętać".

A ja zadaję dziś publicznie pytanie - czym się różni oddanie się Bogu na "wyłączną" służbę w perspektywie 10 od oddania się na rzeczoną służbę przez okres dajmy na to 50 lat? Tyle mniej więcej mija pomiędzy święceniami prezbiteratu, a wiekiem emerytalnym duchownych ustalonym na 75 lat. Zgodnie z przepisami prawa kanonicznego (por. kan 401 § 1 i kan 538 § 3). Czy sprawowanie urzędu ministerialnego - związanego z przyjętymi święceniami może w ogóle podlegać czasowości w perspektywie nauki o znamieniu sakramentalnym? Chociaż osoby z którymi dyskutuję na ten temat wskazują, mi że przecież ksiądz na emeryturze może spowiadać, czy sprawować Mszę Świętą, to jednak w praktyce emerytura kapłana oznacza odsunięcie go od duszpasterstwa i ograniczenie możliwości wykonywania przez niego urzędu. Jeśli popatrzymy na kapłaństwo jako na powołanie dane przez Boga, to jasne staje się że odwołania ze względu na ubywające siły może dokonać tylko Bóg poprzez chorobę lub śmierć. Oczywiście biskup, czy wobec biskupa Stolica Apostolska może podjąć decyzję o przeniesieniu podległego duchownego ze względu na dobro Kościoła, moje zastrzeżenia budzi jednak fakt zinstytucjonalizowania takiej decyzji. Przez 19,5 wieku chrześcijaństwa nikt nawet nie pomyślał o emeryturach duchowieństwa. Dla wszystkich było jasne, że charakter posługi zmieniał się wraz z wiekiem, jednak starszych wiekiem kapłanów nie odsuwana, wręcz przeciwnie korzystano obficie z ich mądrości życiowej. 

Jako kleryk miałem okazję kilka razy widzieć dramat kapłanów skazanych na suspensę związaną z wiekiem. Szczególnie rozmowa z pewnym kapłanem archidiecezji krakowskiej dała mi wiele do myślenia. Oto 70-letni kapłan będący jeszcze w pełni sił, chodzący po górach i zastępujący dyrektora pewnego ośrodka rekolekcyjnego w Beskidzie Wyspowym przeżywał smutek w związku z pozbawieniem go urzędu proboszcza. Po dłuższej rozmowie wyznał mi, że jedyną jego winą jest wiek, niczym nie podpadł - po prostu zgodnie z przepisami prawa musiał poprosić o zwolnienie go z urzędu. Teraz jest kapłanem tułaczem żebrzącym o możliwość sprawowania właściwych sobie funkcji. Ta sama rzecz dzieje się z biskupami - nikt już dziś nie zauważa potencjału, jaki może mieć człowiek starszy. A wystarczy choćby przykład proboszcza mińskiej katedry - ks. Kazimierza Świątka, który w wieku 77 lat przyjął sakrę biskupią i został arcypasterzem dwóch diecezji, a trzy lata później otrzymał kapelusz kardynalski. Pytam się jakim prawem ex definitione pozbawiono go udziału w konklawe w 2005 r? Miałem okazję osobiście poznać tego purpurata, będącego zresztą jednym z największych moich autorytetów. I znów wiek emerytalny dla kardynałów... A priori zakłada się niezdolność udziału w konklawe kardynałów przekraczających wiek 80 lat. Nigdy w historii Kościół nie dokonała się tak rażąca laicyzacja urzędów. Wprowadzenie do systemu kanonicznego wieku emerytalnego zrównuje posługę duchowną do pospolitego zawodu.

W jaki sposób kleryk, który formuje się do przyjęcia święceń, ma w klimacie tych przepisów i sposobu ich praktykowania podjąć decyzję o wyłącznym i wieczystym poświęceniu siebie na służbę Chrystusowi? Jak Wasza Świątobliwość zawalczyła o rzeczywiste zniesienie kultury tymczasowości w Kościele? Wszystkich kapłanów skazanych na emerytalną banicję serdecznie pozdrawiam. Przede wszystkim mojego spowiednika, który też jest objęty tą przykrą, bo światową, normą prawną. A ja przed Bogiem i Kościołem obiecuję, że trwać będę na urzędzie nie tylko do śmierci własnej, ale i po wsze czasy, jeśli spodoba się Bogu odpuścić mi moje nieprawości. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. 

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

1 komentarz: