Dziś mowa o prokuratorze - ostatnim z moderatorów zewnętrznych w seminarium. Dla niewtajemniczonych czytelników wyjaśniam iż prokurator w seminarium znacząco różni się od prokuratora w potocznym rozumieniu. Otóż łaciński czasownik procuro, -are znaczy dosłownie opiekować się (zajmować) dobrami. Chodzi o dobra materialne, tak więc prokurator bywa także nazywany dyrektorem administracyjno-gospodarczym seminarium. Do jego podstawowych obowiązków należy troska o dobrostan w seminarium - o to by budynek i urządzenia znajdujące się w nim były sprawne, aby rachunki były opłacone, a domownicy mieli co zjeść.
Niestety wielu prokuratorów seminaryjnych abdykuje z funkcji wychowawcy i chociaż prawo wyraźnie nakłada na nich obowiązek bycia moderatorem seminaryjnym to jednak praktyka pokazuje że zwykle się od tego uchylają. Oczywiście że znajdą się pewnie wyjątki, nie mniej własne doświadczenie, jak również brak wzmianek o prokuratorach seminaryjnych w licznej korespondencji wyklętego kleryka świadczy dobitnie o tym, że w odczuciu wielu seminarzystów prokurator jest swoistym "panem nikt".
Tymczasem funkcja wychowawcza prokuratora jest znacząca... . Większość duchowieństwa przynajmniej część życia będzie sprawowała jakieś funkcje kierownicze, a nawet jeśli nie to i tak wychowanie do szacunku dla dóbr materialnych i cudzej oraz własnej pracy jest niebagatelne. Nie jestem w stanie wyliczyć ile zakonnic, osób świeckich czy nawet współbraci żaliło mi się na brak szacunku dla ich pracy ze strony prezbiterów. Problem wychowania w tej materii zatem istnieje i jest poważny... .
W jaki sposób powinien działać prokurator, aby swoje zadania wychowawcze spełnić jak najlepiej? Przede wszystkim powinien dać dobry przykład poprzez właściwe traktowanie pracy personelu seminaryjnego oraz pracy samych kleryków. Jest bowiem starą i dobrą tradycją iż seminarzyści przynajmniej pewne prace wykonują sami. Również prokurator powinien być odpowiedzialny jako formalny opiekun przynajmniej części oficjów (stałych prac wykonywanych przez alumnów na okres semestru lub roku). I nie chodzi tutaj tylko nadzór czysto techniczny, ale o wsparcie wychowawcze, szczególnie że wiele seminariów wciąż stosuje politykę rozdzielania oficjów na zasadzie: "im bardziej się nadajesz tym lepiej abyś ćwiczył". Takie postępowanie formacyjne może przynieść owoce tylko wówczas jeśli klerycy nie będą panicznie bali się swoich zadań z obawy przed wydaleniem z seminarium. Prokurator przyjmując wykonaną pracę czy oficjum powinien bardziej patrzeć na zaangażowanie wykonującego aniżeli na rzeczywistą wartość wykonanej pracy. Z tym niestety bywa różnie. Również prokurator powinien wychowywać do właściwego używania dóbr materialnych i w tej kwestii powinien oddziaływać. A zatem to prokurator powinien jako pierwszy egzekwować wstrzemięźliwość od używania pewnych rzeczy nałożoną przez regulamin seminaryjny oraz obserwować jak klerycy szanują własność wspólną i wyciągać z tych obserwacji konsekwencje. Niestety sami prokuratorzy często przez swoje zaniedbania powodują zgorszenie wśród swoich wychowanków. Mnie na przykład denerwowało notoryczne marnowanie się zapasów żywności. Przyjmowaliśmy jej chyba zbyt dużo, potem obserwowanie wegetacji kilku ton ziemniaków, a także usuwanie ich gnijących - to nie jest miłe doświadczenie. Jest oczywistym, że przy takiej ilości gęb do wyżywienia trudno aby nic się nie zmarnowało, ale należy to zjawisko niwelować. Zawsze można nadmiar żywności przeznaczyć dla sierocińców, Caritasu itp miejsc. Niestety błędy w tej materii rozsiewają się potem na całe diecezjalne duchowieństwo.
Praca powinna człowieka rozwijać a nie upadlać... . Niestety w wielu seminariach stosowany jest model w którym klerycy pracują głównie dla zabicia czasu, albo kształtowania charakteru. Otóż wykonywanie pracy niepotrzebnej, dla zdrowia szkodliwej, czasem jako kara nie tylko nie buduje charakteru, ale wręcz deformuje osobowość. Przypomina to obrazki z systemów słusznie minionych, choć gdzieniegdzie na świecie także i dzisiaj chrześcijan upadla się przymusową i bezsensowną pracą. Wyklęty kleryk ma bogate doświadczenia pracy bezsensownej zarówno w seminarium, jak i poza nim. Zadawana praca musi być potrzebna i nie może być ponad siły tych którzy ją wykonują. Pamiętam jak niejednokrotnie w największe upały kazano nam zawiasami od drzwi wycinać plewy z kostki brukowej. Na słuszną uwagę pewnej świeckiej osoby, że od tego jest Randup - nasz prokurator odparł iż nie ma sensu kupować tego środka skoro ma on do dyspozycji ponad 100 par Randupu ręcznego... . Pamiętam również przenoszenie różnych ciężkich rzeczy tam i z powrotem - często zupełnie bez sensu. Widziałem seminarzystów drobnej postury słaniających się z wyczerpania podczas letnich prac, gdzie kazano im dźwigać gabaryty, których normalny pracownik fizyczny ze względów BHP nigdy bez odpowiedniego sprzętu by nie ruszył. Ilu z tych kleryków zapadło na przepukliny brzuszne, pachwinowe to tylko jeden sam Pan Bóg wie - większość z tych chorób ujawni się dopiero za kilka lub kilkanaście lat. O pracach szkodliwych i bezsensownych mógłbym solidną książkę napisać. Myślę że czytelnicy mają w tej kwestii wyczucie... .
Bywa też tak, że w seminariach pracy fizycznej praktycznie nie ma. Wszystko robi personel pomocniczy. O ile jestem przeciwnikiem ciężkiej pracy fizycznej, o tyle uważam, że w seminarium nie powinno się zatrudniać na przykład sprzątaczek. W przypadku kuchni personel powinien ograniczać się tylko do przygotowywania posiłków. Wszystkie prace o charakterze porządkowym, a więc sprzątanie, zamiatanie, grabienie, prace w ogrodzie itp powinni wykonywać seminarzyści. U nas panował system mieszany - dużo prac lekkich wykonywał personel, ale były też prace zbyt ciężkie, które były niesłusznie wykonywane przez kleryków.
Poza kwestiami wychowawczymi prokurator jest odpowiedzialny za dobrostan fizyczny seminarzystów. Niestety higiena w wielu seminariach pozostawia wiele do życzenia. I nie chodzi mi o kwestie czystości - chociaż i tu bywa różnie, ale o zdrowy styl życia. Już sam rozkład dnia, a może lepiej notoryczne jego nieprzestrzeganie sprawia, że seminarzyści bywają po prostu przemęczeni. Na spoczynek nocny trzeba przeznaczyć 8 h - i od tego nie ma wyjątku. Jeśli wstanie jest o 5:30 to gaszenie świateł musi być o 21:30. Trzeba zwrócić uwagę, że godzina gaszenia świateł nie oznacza automatycznego zaśnięcia alumnów. Również czas przeznaczony na odpoczynek. Powinno go być przynajmniej 3 h - w praktyce wielu seminariów jest mniej. Przy tym odpoczynkiem nie jest załatwianie spraw na mieście, czy wizyta u lekarza. Wobec czego konieczne jest rozdzielenie czasu do własnego zagospodarowania na czas bezwzględnie przeznaczony na odpoczynek. Na szczęście regulaminy przynajmniej kilku seminariów duchownych w Polsce obligują alumnów do tego by przynajmniej część rekreacji spędzali we właściwy sposób. Niedopuszczalne jest wyznaczanie czasu na wykonanie oficjów w czasie odpoczynku. Dochodzi do tego, że niektórzy klerycy w praktyce są w ogóle pozbawiani czasu wolnego. Jest to nie tylko sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, ale także niehumanitarne. Nie twierdzę, że czasami nawet zabranie rekreacji jest niewychowawcze, choćby dla pewnych zadań interwencyjnych. Ale na pewno nie powinno się z tego robić zasady. Nie wychowuje to do żadnej ofiarności jak twierdzą niektórzy deformatorzy ale powoduje przewlekłe przemęczenie i powoduje że w przyszłości już jako księża owi alumni nie będą szanować zdrowia i życia innych. Seminarium nie może być czasem który bierze się na przetrwanie. Niestety oddziaływanie niektórych deformatorów i atmosfera jaka panuje w wielu seminariach powodują, że klerycy przetrzymują czas formacji, co praktycznie wyklucza zakładane przez formację cele.
Jest jeszcze kwestia o której mi moi czytelnicy nie piszą z pewnej ascetycznej powściągliwości, nie mniej problem odpowiedniego wyżywienia też istnieje. W seminarium przeżyłem trzech prokuratorów. Muszę przyznać, że w czasie mojej (de)formacji jedzenie znacząco się poprawiło z poziomu moim zdaniem nieakceptowalnego (spleśniały chleb, dania typu przegląd tygodnia) do poziomu który uważam za nazbyt wystawny i przy tym także niezdrowy. Największym absurdem było jak za pewnego prokuratora w dzień jego urodzin dostaliśmy lody, a następnego dnia przeterminowany jogurt. Ktoś chyba źle rozstawił akcenty... . Trzeba jasno określić, że jedzenie w seminarium musi być przede wszystkim zdrowe. Jeśli seminarium nie stać na dwudaniowy obiad, to lepiej zrobić jedno danie, ale zdrowe i pożywne niż byle jakie dwa dania. Lepiej zrezygnować z wystawnych uczt dla gości seminaryjnych i to kimkolwiek by oni nie byli niż narażać seminarzystów na utratę zdrowia. Wystarczy pomyśleć! Księża przeżywają w seminarium 6 lat życia - to wystarczająco dużo aby przez niezdrowe jedzenie nabawić się otyłości, zespołu metabolicznego, wrzodów w przewodzie pokarmowym i wielu innych chorób. Kościół jest potem obciążony tymi chorobami, bo księża którzy chorują kosztują więcej, a do tego trzeba ich zastępować. Nie twierdzę że chory kapłan jest mniej warty, zwłaszcza jeśli chorobę przeżywa ofiarując ją za Kościół ale chyba każdy rozumie, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
Perspektywa posługi prokuratora w seminarium którą zarysowałem z pewnością zdaniem wielu czytelników wykracza w zakres zadań prefekta oraz rektora. Nie twierdzę że w każdym seminarium możliwe jest przyjęcie wszystkich tych postulatów. Nie mnie należy przemyśleć przekazanie realnych kompetencji wychowawczych prokuratorowi. Nie powinno się też dobierać do tej funkcji kapłana który jest tylko po ludzku obrotny i zaradny w kwestiach majątkowych. Tu chodzi o coś więcej. Śmiem twierdzić, że misja wychowawcza i zadania prokuratora są dużo trudniejsze niż prefektów. Jednak większość prokuratorów ogranicza swoje zadania jako moderatora seminaryjnego jedynie do biernego uczestniczenia w sesjach profesorskich i bieżących apelach do kleryków o poszanowanie własności seminaryjnej. Nie tędy droga... .
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz