piątek, 23 marca 2018

Laicyzacja Kościoła

Laudetur Iesus Christus!

We współczesnej myśli pastoralnej zwykło się podkreślać coś co nazywane jest przez modernistów teologią laikatu. Sam nawet miałem wykłady z tak nazwanego przedmiotu. Niestety doświadczenie pokazuje, że mamy do czynienia nie tyle z teologią ludzi świeckich ile z teologią światową rozumianą jako najbardziej wulgarny system teologiczny. Pod płaszczykiem doceniania świeckich dokonuje się laicyzacja Kościoła, czyli uświatowienie celów i metod świętej wspólnoty wiary. W praktyce laicyzacja Kościoła prowadzi do sprofanowania życia kościelnego i uczynienie zeń organizacji o charakterze świeckim. To systematyczne pozbawianie pierwiastków nadprzyrodzonych. jest bodaj najbardziej bolącym przejawem kryzysu wiary z jakim mamy obecnie do czynienia.

Jest oczywiste, że świeccy stanowią największy liczebnie stan Kościoła i wobec tego mają na jego życie największy wpływ - choćby poprzez codzienne wybory, które skutkują pomniejszeniem lub powiększeniem duchowych zasobów Kościoła. Jednak Chrystus Pan nie bez powodu zarząd Kościoła powierzył kapłanom, którym pomagają klerycy niżsi godnością i stopniem. Właśnie fakt oderwania od spraw tego świata, który jest właściwy dla stanu duchownego oraz życia konsekrowanego sprawia, że Kościół w świecie może właściwie spełniać swoją misję uświęcającą, nauczycielską i pasterską. Pan nasz Jezus Chrystus postanowił Kościół jako narzędzie zbawienia. Nawet nowa teologia określa Kościół jako duchowy zaczyn, czy sól tej ziemi. Jednak we wszystkich tych górnolotnych stwierdzeniach kryje się jedno zasadnicze pragnienie i cel - podnieść rodzaj ludzki do świętości. Tego celu nie da się osiągnąć paktując z duchem tego świata. Dopóki ludzie Kościoła to rozumieli, dopóty misja Kościoła była prowadzona właściwie. Niestety dziś obserwujemy uświatowienie, czyli laicyzację właśnie życia Kościoła.

Przejawów tego błędu jest wiele, sądzę że tak jak w przypadku innych wpisów tegorocznego wielkiego postu, można by książkę napisać, nie mniej wskażę kilka najbardziej krzyczących przykładów.

Bardzo rozpoznawalnym dziś symptomem laicyzacji Kościoła staje się nad aktywność charytatywna i pseudo duszpasterska. Mnożenie grup, które już tylko z nazwy mają charakter formacyjny czy apostolski, a w rzeczywistości stanowią czasoumilacz dla seniorów czy młodzieży oraz liczne akcje charytatywne pozbawione już często rysu stricte katolickiego to szczególny znak współczesnych czasów. Te wszystkie działania prowadzą do tego, że Kościół sam siebie sprowadza do roli instytucji charytatywnej i kulturotwórczej. Tak Kościół jest postrzegany przez świat i tak o zgrozo wielu funkcjonariuszy kościelnych zwanych dla zmylenia przeciwnika duszpasterzami zaczyna patrzeć na swoją misję w Kościele. Prowadzi to do postawy praktykowanej niewiary. Owszem powstaje wiele inicjatyw, ale takich które równie dobrze mogłyby się ukształtować poza łonem katolickim, a nawet pomimo kontekstu chrystianizmu. Skutki tak rozumianej laicyzacji są widoczne szczególnie w odejściach bardzo zaangażowanych kapłanów. Okazuje się bowiem, że nad aktywność pastoralna nie jest w stanie wypełnić luki ich ateizmu czy agnostycyzmu. W końcu bycie dobrym człowiekiem nie wymaga celibatu, posłuszeństwa, wyrzeczenia się świata... .

Szczególnym przejawem laicyzacji jest kryzys liturgii jak dziś obserwujemy. I chodzi mi o całą pleromę problemów z kultem Bożym związanych. Już sama reforma dokonana przez abp Annibale Bugniniego za cel miała postawienie w centrum akcji liturgicznej człowieka, a nie Pana Boga. Novus Ordo - tak mszalne jak i w zakresie pozostałej liturgii zostało ułożone tak by było przystępne dla wiernego, który staje się widzem spektaklu liturgicznego. Kapłan zwrócony tyłem do Pana Boga i sprowadzony do roli przewodniczącego zgromadzenia liturgicznego to paradoksalnie przejaw skrajnie posuniętej klerykalizacji liturgii, co w "Duchu Liturgii" zauważył Benedykt XVI. Laicyzacja liturgii dotknęła także przestrzeń liturgiczną - przeniesienie Przybytku Pańskiego do bocznej kaplicy i ustawienie w środku sanktuarium stołu oraz miejsca przewodniczenia przybliża kształt świątyni katolickiej bardziej do teatru, sali widowiskowej, sali posiedzeń parlamentu, czy wreszcie komnaty masońskiej aniżeli świątyni sensu stricte. Wreszcie owe celebracje "dla dzieci", "dla homo", "dla seniorów", "dla cudzołożników" itd same w sobie sugerują że kult Boży zamieniono na kult ludzki. Coraz większa kreatywność celebransów sprowadza liturgię do performansu kultury religijnej i z służbą Bożą przestaje mieć cokolwiek wspólnego. 

Bolesnym przejawem laicyzacji jest destrukcja nauczania Kościoła tak w zakresie dogmatycznym jak i moralnym. Ortodoksja i ortopraksja zostaje złożona na ołtarzu mody, poprawności politycznej, integracji ekumenicznej i międzyreligijnej. Tak jak świat zmierza do utraty tożsamości poszczególnych narodów i do wprowadzenia nowego ładu światowego, tak chrystianizm i niestety katolicyzm także rezygnuje z radykalizmu ewangelicznego na rzecz utworzenia religii New Age. Zjawiska pozostające w tym kręgu ulegają ostatnimi czasy przyspieszeniu i pogłębieniu. Rezultatem laicyzacji będzie chrystianizm kadłubowy, o ile ostanie się chociaż taka pamiątka po niegdysiejszej cywilizacji christianitas. Jeśli wymienione zjawiska (a nie są to wszystkie) nie ulegną zahamowaniu i wycofaniu dojdzie do tego, że Kościół katolicki znowu zejdzie w katakumby co niewątpliwie spowoduje śmierć wieczną ogromnych rzesz ludzi. Uświatowienie Kościoła niweczy sens jaki nadał tej wspólnocie sam Chrystus Pan, prowadzi to do sytuacji w której to ogon merda psem. I nie ma w tym porównaniu żadnej przesady. Bo to Kościół winien być znakiem i ciągnikiem dla rzeczywistości światowej do spraw nadprzyrodzonych. Tymczasem dziś Kościół przemawiający głosem fałszywych pasterzy zdaje się być raczej kotwicą pogrążającą prawych wiernych w mrokach tego świata. Cóż za przewrotność godna istoty, której imienia z obrzydzenia wymieniać nie warto. Pozostawić struktury i nazwę, a zniweczyć zupełnie metody i cele. W książce "Dom smagany wiatrem" jako refren powtarza się zdanie: "W dzisiejszym Rzymie nic nie jest takie na jakie wygląda". To zdanie jest niestety prawdziwe.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz