Dziś wpis o osobie, która po Panu Jezusie Chrystusie i po biskupie jest najważniejsza w seminarium. Rektor swoją władzę w seminarium sprawuje w imieniu ordynariusza i w zgodzie z przepisami Kościoła. Przede wszystkim sam biskup powinien uważać kogo mianuje na te urząd. Po wtóre biskup powinien często kontaktować się z rektorem swojego seminarium i na bieżąco omawiać istotne sprawy związane z seminarzystami.
Rektor seminarium zwykle jest pierwszą osobą, z która powołany ma kontakt w seminarium. Rozmowa wstępna nie jest tylko formalnością, ale powinna być także spotkaniem o charakterze duszpasterskim, wszak rektor podejmując decyzję o przyjęciu kandydata do seminarium przejmuje też za niego duszpasterską odpowiedzialność. Jest moim zdaniem poważnym zaniedbaniem, jeśli rektor pozwala takie rozmowy odbywać prefektom. Niestety sam pukając do wielu seminariów tego doświadczyłem. Jeśli czas nie nagli to lepiej rozmowę wstępną przełożyć niż odbywać ją z kimś innym niż rektor, chyba że jest to sam biskup.
Rektor powinien mieć czas... . Brzmi to może banalnie, ale mojemu rektorowi można było zarzucić to, że w seminarium był bardziej gościem niż domownikiem. Pełnił jednocześnie trzy funkcje i to jeszcze w różnych miastach. Winą za to obarczyć trzeba przede wszystkim biskupa. Ale sam rektor też nie jest bez winy. W Kościele istnieje zasada, że można odmówić awansu. Nie ma tutaj przymusu posłuszeństwa. Jeśli ktoś nie jest zdolny do przyjęcia urzędu, lub okoliczności go przerastają to powinien zdecydowanie odmówić. Tak samo ów rektor powinien się nie zgodzić na pełnienie tych trzech funkcji jednocześnie. Nie przyjęcie urzędu w Kościele nie jest oznaką lęku i ucieczki ale zwykle właśnie odwagi. Oczywiście rektor może być jednocześnie także wykładowcą, jest to nawet w pewnym sensie wskazane. Jednak patologią jest gdy przebywa tylko 3-4 dni w seminarium.... .
Rektor jest szefem całego seminarium - to on powinien wysuwać kandydatury na prefektów, wicerektora czy prokuratora. Oczywiście biskup ma pełną swobodę w mianowaniu moderatorów seminaryjnych, ale sytuacja w której rektor i wicerektor nie są w podstawowych kwestiach jednomyślni jest patologiczna - a i taką rzecz widział wyklęty kleryk w czasie swojej (de)formacji seminaryjnej.
Rektor powinien osobiście wysłuchiwać kleryków przed wszystkimi ważnymi wydarzeniami w ich formacji, a więc przeprowadzać skrutynia - on i biskup, a nie prefekci... . Niestety wielu rektorów nie rozmawia ze swymi podopiecznymi. Nasz rektor przyznał się kiedyś, że z powodu nawału obowiązków słabo nas zna... . A jednak musi podejmować decyzje i to często bardzo ważkie.
Ostatecznie bowiem to rektor prezentuje biskupowi kandydatów do święceń. I nie jest to tylko wyreżyserowana formułka podczas obrzędu święceń, ale stosy dokumentów jakie musi wypełnić. Niestety wielu rektorów zasłania się jakimiś radami seminaryjnymi i innymi ciałami kolegialnymi. Sam się dowiedziałem, że zostałem usunięty podczas takie rady. Tymczasem rada powinna tylko radzić, a decyzję podejmuje rektor i zawsze powinien ją przedstawić biskupowi.
Również sposób traktowania kleryków kierowanych na dziekankę czy wydalanych z seminarium zasługuje w wielu przypadkach na naganę. Niestety większość exklerkyów skarży mi się na sposób przeprowadzenia tych czynności. Otóż drodzy rektorzy - miejcie świadomość że i w tej sytuacji winna wam przyświecać troska o zbawienie duszy. Rozmowa na temat usunięcia kleryka z seminarium powinna się odbyć zawsze w rektoracie i powinno się na nią zarezerwować tak dużo czasu jak to tylko możliwe. Wydalany kleryk powinien być poinformowany jak najdokładniej o przyczynach wydalenia, o możliwościach odwołania się od tej decyzji, możliwości lub braku kontynuacji formacji po spełnieniu określonych wymogów. Wreszcie decyzja o wydaleniu powinna być przekazana w formie dekretu - na piśmie z krótkim uzasadnieniem. Wymaga tego prawo do dobrego imienia kleryka, zwłaszcza gdy jest wydalany z powodów innych niż występek kwalifikowany przeciw obyczajności. Sprawa powołań kapłańskich jest sprawą publiczną. Jeśli zainteresowany chce poinformować o przyczynach wydalenia swojego proboszcza, parafię i znajomych ma prawo do tego by dać mu uzasadnienie na piśmie. To nie jest wymóg kanoniczny, ale z pewnością wymóg moralny... .
Sytuacje trudne rektorzy nie powinni zamiatać pod dywan. Lepsza jest szczera rozmowa z klerykami na temat przyczyn powzięcia pewnych decyzji niż chowanie głowy w piasek. W dużej mierze od takich sytuacji zależy czy rektor uzyska wśród seminarzystów autorytet materialny, czy też nie. A to właśnie ten rodzaj autorytetu jest konieczny do tego aby proces wychowawczy w seminarium przebiegał prawidłowo.
Pewnym problemem jest także styl wychowania jaki przyjmuje rektor. Z jednej strony zbyt surowy i apodyktyczny powoduje że klerycy zamykają się w sobie, z drugiej strony rektor-kolega-ojciec duchowny itd też powoduje poważne braki formacyjne. Stąd tak istotne jest aby rektorem zostawali ci którzy się do tego nadają, a nie kapłani którym trzeba wpisać do CV że był rektorem w seminarium, bo chcemy by został biskupem. W tym temacie zauważa się też niepokojący trend kadencyjności rektorów. 5-letnia kadencja rektora to nawet nie jeden dobrze doprowadzony do ołtarza rocznik. Musi być dobry rektor na lata - najlepiej kilkanaście lat. Jest to taki urząd który z pewnością wymaga doświadczenia, zarówno duszpasterskiego jak i urzędniczego. Nie jest to więc funkcja dla młodych i karierowiczowsko nastawionych księży. Jest mądrością wielu diecezji, że rektorem seminarium można zostać tylko po piastowaniu wcześniej jakiegoś innego urzędu w seminarium.
I na koniec coś co zawsze wszystkich bardzo bulwersuje. Rektor jest tylko człowiekiem - posiada sympatie i antypatie. Nie daj Panie Boże, aby któryś z rektorów miał swoich pupili i tych których z powodów czysto ludzkich gnębi! Taki grzech jest jednym z największych jakie może popełnić sprawując swój urząd.
Tak więc biskupi niech dobrze przemyślą kogo do tej posługi wybierają, sami rektorzy niech robią dokładny rachunek sumienia - bo po biskupie są najbardziej odpowiedzialni za losy diecezji, a klerycy niech chętnie modlą się za swych rektorów i wspierają ich pracę.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz