Trwamy w wielkim poście. Drogim czytelnikom proponuję uczynienie wspólnego rachunku sumienia. Dlatego w tym czasie tematycznie przejdziemy wszystkie przykazania od X do I - w tej właśnie kolejności. Nie będzie to opracowanie akademickie, choć postaram się pewne rzeczy uporządkować. Zwrócę uwagę na pewne kwestie które być może nam umykają szczególnie ze względu na środowisko jakie tworzymy jako duchowieństwo czy też wierni tradycji.
Dziś zwracam uwagę na sam dekalog. Jak wiemy słowo to oznacza dziesięć słów. Niektórzy mylnie sądzę wskutek uproszczeń katechetycznych, że dekalog został nam dany przez Pana Boga. Otóż taki zbiór w Piśmie Świętym nie istnieje. Są co prawda dwa zbiory w Wj 20,2–17 i Pwt 5,6–21 które stanowią podstawę biblijną, jednak uważny czytelnik zobaczy że w każdym z tych tekstów przykazań jest dużo więcej. Nie są więc prawdziwe ryciny przedstawiające Mojżesza z tablicą dziesięciu przykazań, aczkolwiek zgodnie z zasadą poglądowości można taki obraz pokazać pod warunkiem że w odpowiednim momencie ukaże się iż jest on stricte metaforyczny. Bo chociaż dekalog nie jest Słowem Bożym w rozumieniu zawężonym to jednak stanowi Bożą naukę. U podstaw tego skrótowego wyliczenia nauki moralnej Kościoła stoi św Augustyn, chociaż na popularności zyskały dopiero schematy podane w katechizmach. Obecnie obowiązuje wersja z katechizmu kard. Gaspariego.
I tutaj jest podstawowy argument dlaczego Kościół nie zafałszował żadnego przykazania. Otóż zakaz czynienia rzeźby i podobizny Pana Boga aby oddawać jej cześć latreutyczną odnosi się do przykazania pierwszego i jest jego treścią. W ten sposób argumentując należy poddać w wątpliwość cały dekalog. Jest on owszem pewnym autorytatywnym wykazem, jednak w swej prostocie i systematyce bardzo praktycznym oraz łatwym do nauczenia a także wykładania. Niestety i ten skrót napotkał twardogłowych, którzy albo spłycili treść poszczególnych przykazań albo nie zechcieli ich wykładać do końca. Stąd wśród wiernych tak nikłe rozumienie powinności moralnych poszczególnych przykazań.
Dekalog stanowi wzorzec dla rachunku sumienia. Zwłaszcza w ostatnich latach modne stało się czynienie rachunku sumienia wg innych schematów na przykład ośmiu błogosławieństw. Jako wyklęty kleryk nie mam odwagi powiedzieć iż czynienie rachunku sumienia wg innych wykazów jest niestosowne zwracam jednakże uwagę na to iż istnieje niebezpieczeństwo pominięcia pewnych kwestii w takim rachunku i chaosu który może się zakraść i który jest doskonałym polem do działania dla szatana - przyczyny dla której musimy czynić pokutę, praktykować post, sakrament pokuty etc. Tak więc zachęcam do trwania przy tym co pewne i sprawdzone, na czym doszła do doskonałości rzesza świętych. Pamiętajmy że sprawy zbawienia nie są dobrym miejscem do eksperymentowania, ponieważ zasadniczo nie mamy drugiej szansy.
Dawny pacierz każdego wieczora przewidywał odmówienie dekalogu. Było to powodowane troską o zbawienie dusz. Do praktyki wieczornego rachunku sumienia należy powracać. Kogo taki rachunek obciąża ten wzbudza żal i chęć poprawy a następnego dnia idzie do spowiedzi. Dziś kiedy mamy laksystyczną teologię często zapominamy o tym że w grzechu ciężkim nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego, a nawet jeśli pamiętamy to zbyt łatwo dyspensujemy nasze grzechy jako lekkie. Przeto poświęćmy ten święty czas jako powrót do Pana i do naszej świętości zakurzonej i zabrudzonej przez zabieganie w duchu tego świata. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz