Minęło już 10 lat od tego ważnego wydarzenia. Chociaż byłem wtedy jeszcze bardzo młody - świeżo po bierzmowaniu, to jednak dobrze pamiętam ten dzień. Jeden z księży użył podczas Mszy Świętej płaskiej pateny - pierwszy raz w życiu taką widziałem, chociaż wiedziałem, że dawniej była ona używana. Podczas Mszy Świętej w tym dniu wybrzmiał starożytny Kanon Rzymski. Wszystko to było jednak możliwe tylko dlatego że proboszcz był na wakacjach... .
Po 10 latach z goryczą stwierdzam, że obraz przedstawiony przeze mnie nie tylko był typowy dla przeciętnej polskiej parafii, ale że w gruncie rzeczy niewiele zmieniło się w tej kwestii. Moje doświadczenie minionej dekady z dokumentem, który miał być przewrotem kopernikańskim katolickiego integryzmu usiane jest więc wieloma bolesnymi wydarzeniami. Nie chodzi mi tylko o to czego doświadczyłem w seminarium, chociaż nie jest to bez znaczenia... .
Jak w ogóle doszło do tego, że jako 16 letni ministrant dość świadomie przeżyłem decyzję papieża Benedykta XVI? Dobrze pamiętam jak w dzieciństwie Ojciec uczył mnie modlitw po łacinie. Nad grobami przodków zawsze odmawiał Pater noster i Ave Maria. Obowiązkowo było także Requiem aeternam. Czasem odmawialiśmy część ministrantury, którą Ojciec zna do dziś: "Et introibo ad altare Dei, ad Deum qui laetificat iuventutem meam..." Wtedy nie do końca wiedziałem co oznaczają te słowa, ale wryły mi się one w pamięć i recytacją tych modlitw wprawiłem w zachwyt księdza odwiedzającego nas na kolędzie. Dwa lata później ten sam kapłan zachęcił mnie do służby ministranckiej. Do I Komunii Świętej uczyłem się z katechizmu bp Adamiuka - takiego tradycyjnego w pytaniach i odpowiedziach. Dziś niestety nie używa się go już w katechizacji dzieci pierwszokomunijnych. Ryciny przedstawiały Mszę Świętą sprawowaną versus Deum. Kiedyś zapytałem proboszcza na katechezie dlaczego dzisiaj tak nie jest. Odpowiedź była zdawkowa i niezbyt grzeczna, ale ja czułem w tym wszystkim jakiś dziwny i pociągający mnie patos. Jako dorastający chłopak dalej byłem ministrantem, przyszedł jednak do naszej parafii ksiądz, który został opiekunem ministrantów i dość swobodnie komentował życie liturgiczne. Krytykował między innymi liturgiczną służbę kobiet. Nie był to może najlepszy wzór do naśladowania, ale kapłan ten pozwolił mi odkryć nieoceniony skarb Kościoła - tradycyjną liturgię rzymską. Zrobił kiedyś o tym krótki wykład na spotkaniu dla ministrantów, zresztą wielokrotnie czynił do tego aluzję. Kapłan ten nigdy nie czynił otwarcie gestów tradycyjnych, dobrze się ukrywał, ale zasiał we mnie ziarno Tradycji. Dalej temat zgłębiałem sam - odkryłem piękno starych obrzędów i muzyki, zakochałem się w tym wszystkim i ostatecznie to oraz pewne tragiczne wydarzenia życia pociągnęły mnie ku kapłaństwu. Gdy więc papież Benedykt XVI ogłosił swoje motu proprio wiedziałem, że to ważna chwila dla Kościoła i ważne wydarzenie dla mnie.
Upłynęło jednak trochę czasu zanim pierwszy raz wysłuchałem klasycznej Mszy rzymskiej. Atmosfera naszego środowiska tradycji była raczej katakumbowa. Chodzenie na starą Mszę uznawało wielu księży za dziwactwo. Także gdy wstąpiłem do seminarium odczułem wyraźnie prześladowania. Pozwalano co prawda chodzić na te zakazane Msze, ale nigdy nie wolno było takiego wyjścia oficjalnie ogłosić, lista szła potajemnie, a moderatorzy nie ukrywali swojego niezadowolenia. Ostatecznie za wierność Tradycji - bardziej rozumianej jako prawowierne nauczanie niż przywiązanie do starego rytu zostałem usunięty z seminarium. Tak w okresie deformacji seminaryjnej jak i po jej przerwaniu doznawałem wiele przemocy ze względu na swoje preferencje.
Rozmowy jakie prowadzę z zaprzyjaźnionymi kapłanami dobitnie wskazują, że Summorum Pontificum nie jest respektowane. Są nawet diecezje w Polsce gdzie istnieje embargo na stary ryt i nie ma żadnych publicznych celebracji, przykładem może być archidiecezja katowicka. Biskupi i proboszczowie notorycznie ignorują prośby wiernych o tradycyjne celebracje, a kapłani interesujący się klasyczną liturgią są często nawet prześladowani.
Można powiedzieć, że Summorum Pontificum to zmarnowana szansa. Co prawda należę do osób, które twierdzą iż Msza Święta wg mszału z 1962 r nigdy nie została zniesiona, w związku z tym indult Jana Pawła II był nieważny, ale gest papieża Benedykta XVI był znaczący i stanowi świetlaną kartę jego pontyfikatu.
Po 10 latach sytuacja zaczyna przechodzić w wojnę okopową. Niestety doczekaliśmy się biskupa w bieli, który reprezentuje postępową część Kościoła. Mam wrażenie, że dar Benedykta XVI jest dlań kukułczym jajem, z którym nie wiadomo co zrobić, więc trzeba je wysiadywać. Tymczasem tradycyjna liturgia jak pokazały minione lata jest skutecznym narzędziem ewangelizacyjnym, a wspólnoty pielęgnujące liturgię klasyczną uzyskują młodego ducha nie tylko poprzez wzrost praktyk religijnych, ale także co ważniejsze poprzez liczne powołania do służby Bożej.
Wypada tylko mieć nadzieję, że ktoś w końcu zdejmie milczącą klątwę na Summorum Pontificum i szczerze przejmie się egzekwowaniem zawartych tam norm. Będzie to prawdziwy powiew Ducha Świętego w Kościele.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz