Istotnym zagadnieniem dla moich czytelników jest temat obecności Tradycji w seminarium. U tych którzy są najbardziej świadomi teologii wzbudza pewnie zaciekawienie dlaczego w tytule użyłem słowa "tradycja" pisane raz wielką, a raz małą literą. Dla mniej wtajemniczonych polecam wpis pod tytułem "Bardziej Pismo Święte, czy bardziej Tradycja?". W skrócie Tradycja to istotna część depozytu wiary zawarta w tym co pod natchnieniem Ducha Świętego przekazał nam Kościół, natomiast tradycją nazywamy różne ludzkie praktyki - nierzadko usankcjonowane przez Kościół, ale nie wchodzące w skład wiary. Przykładem tradycji będą na przykład różne liturgie, czy nabożeństwa, zaś Tradycji na przykład dogmat o realnej i substancjalnej obecności Pana Jezusa w każdej cząstce Eucharystii.
Tradycja w nowych seminariach we współczesnej praktyce sprowadza się właśnie do tradycji pisanej przez małe "t". To co jest gdzieniegdzie tolerowane to upodobanie w pewnych formach pobożnościowych i liturgicznych, tępione jest natomiast przywiązanie do tego co te formy z sobą niosą. Innymi słowy można w niektórych polskich seminariach uczęszczać na Mszę Świętą w rycie klasycznym, ale biada jeśli ktoś przyjmie naukę o Mszy Świętej związaną z treścią tych obrzędów. Problem z tradycjonalistami seminaria polskie mają przynajmniej od lat 90-tych. Odkopane przeze mnie fora internetowe i relacje różnych osób, w tym także moich wykładowców świadczą że problem zaczął się wraz z wystąpieniem abp Lefebvre. Trzeba to uczciwie przyznać, niezależnie od tego jakie kto ma poglądy na temat tego hierarchy, że przywrócił nam świadomość dziedzictwa Kościoła i rozpoczął ruch w kierunku przywrócenia świadomości i praktyki Mszy w rycie klasycznym. W okresie pierwszych lat XXI w seminaria broniły się wydalając po prostu takich kandydatów do kapłaństwa. Powołań było jeszcze względnie dużo, więc taka polityka była akceptowalna. Przesilenie nastąpiło w okresie mojej (de)formacji. Kleryków od czasu gdy wstąpiłem ubyło około 25 % w skali kraju i władze seminaryjne zaczęły się bardziej liczyć z tradycjonalistami. Oczywiście różne seminaria są na różnym etapie, ale w wielu z nich powstają nawet specjalne kółka zainteresowań związanych ze starą liturgią. W niektórych seminariach jak na przykład w Krakowie, takie zainteresowania są podawane do publicznej wiadomości, w innych grupa taka działa oficjalnie ale bez prawa wychodzenia na zewnątrz. W moim seminarium panuje obecnie ta druga sytuacja, ale gdy ja byłem w trakcie (de)formacji tradycjonaliści musieli się zapisywać na tajną listę, aby wyjść na klasyczną Mszę. Byliśmy też nierzadko postponowani przez naszych przełożonych Nie mieliśmy prawa ogłaszać wyjść na Mszę trydencką z ambonki w refektarzu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że podpisując taką listę ściągam na siebie uwagę przełożonych.
Z tego co śledzę w sieci, w rozmowach z klerykami z różnych diecezji i z własnego doświadczenia polecam takie grupy omijać szerokim łukiem. Oswojenie przez moderatorów grup tradycjonalistów to zabieg celowy i obliczony na walkę z tym zjawiskiem w seminarium. Po pierwsze grupa taka ma za zadanie ujawnić wszystkich potencjalnie zainteresowanych. To samo w sobie nie oznacza, że kleryk wchodzący do takiej grupy nie zostanie kapłanem, ale jest już na cenzurowanym. Modernizm potrafi zaakceptować umiłowanie do organów, pięknych ornatów, kadzidła itp rzeczy, jednak nigdy nie zaakceptuje katolickiej nauki o Mszy Świętej, ponieważ ta nauka jest klarowna i nie jest otwarta na współczesne adaptacje. Ktoś kto zrozumiał czym Msza Święta jest nigdy nie zrówna ołtarza ofiary z amboną i nie nazwie tego drugiego ołtarzem, a pierwszego stołem.... . Kleryk, który miłuje Tradycję, a nie tylko tradycję będzie przeciwnikiem koncelebry, nazywania kapłana przewodniczącym zgromadzenia liturgicznego oraz innych niż transsubstancjacja pojęć określających najważniejszy moment w trakcie Mszy Świętej, taki kleryk nigdy nie zrówna we Mszy Świętej wymiaru Ofiary z wymiarem uczty i nie nazwie tego obrzędu Wieczerzą Pańską. A więc jeśli mnie czytasz i myślisz sobie tak: "przecież oni na to pozwalają - zapiszę się" to jesteś w błędzie. Nawet jeśli nie rozumiesz wszystkiego co tu napisałem to jeśli świadomie będziesz liturgię przeżywał sam intuicyjnie do tego dojdziesz, ponieważ liturgia wychowuje i uczy zgodnie z zasadą lex orandi lex credendi - tego chyba jeszcze uczą na pierwszym roku liturgiki w każdym seminarium, więc nie będę wyjaśniał... . Podpisując listę proskrypcyjną zmniejszasz swoje szanse, ponieważ od tych kleryków przełożeni będą w sposób szczególny oczekiwali postępów formacyjnych. Weryfikatorami tychże są różne próby, podczas których wystawione będzie Twoje posłuszeństwo. Każą Ci na przykład rozdawać Komunię Świętą nie będąc nawet akolitą, albo nie obmywać rąk po komunikowaniu, bo przecież nie uprawiamy kultu cząsteczek. Kleryk który nie afiszuje się z tradipoglądami ma łatwiej, bo jego takie próby zwykle omijają. Cały problem polega potem na tym, że wchodzisz w schemat samozaciskającej się pętli - im bardziej chcesz być wierny sumieniu tym bardziej dociskają śrubę aż w końcu albo wylecisz za niesubordynację albo inny zmyślony powód, albo przerobią Cię na swój obraz i podobieństwo. Zatem nie należy podpisywać żadnych list i udawać zupełny brak zainteresowania tymi sprawami. Zresztą tradikółka zwłaszcza jeśli mają narzuconych moderatorów sprowadzą Ciebie jedynie do mniej lub bardziej poprawnego wykonawstwa funkcji ministranckich na klasycznej Mszy Świętej. Nie licz na to, że zapisując się do takiego koła zainteresowań dostaniesz lepszą formację, czy nauczysz się odprawiać po staremu - będziesz miał raczej trudniej. W żadnym wypadku nie będziesz ukierunkowany na poznanie największych skarbów myśli katolickiej. Niestety w nowych seminariach jesteś skazany na formację równoległą - jest to trudna i piękna, ale także bardzo niebezpieczna droga. Jak formować się od strony pozytywnej opiszę w innym poście.
Tradycja w nowym seminarium jest niestety fikcją. Nie należy nastawiać się na poprawę tej sytuacji zwłaszcza w dobie obecnego pontyfikatu. Jak to mi ktoś powiedział cytują Franciszka: "karnawał się skończył" - niebawem dla mnie skończył się czas drogi do kapłaństwa. Jedyną opcją na poprawę jest promowanie powstania seminarium w Tradycji, czyli tradycyjnego seminarium duchownego w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że dużo wody musi upłynąć w Wiśle zanim ten pomysł doczeka się realizacji, może nawet ja tego nie doczekam, ale sprawa jest pilna, bo w Polsce spada nie tylko ilość kandydatów do kapłaństwa, ale co gorsza także jakość formacji. Przechodzą trendy z dzikiego Zachodu. Tutaj szczególnie apel do czytelników nie będących seminarzystami, a więc do kapłanów i ludzi świeckich: promujcie tą ideę i mówcie o tym głośno. Dotyczy to zwłaszcza tych którzy zaangażowani są w środowiska tradycji kierowane przez instytuty posiadające seminaria tradycyjne na zachodzie. Może warto wzbudzić jakiś apostolat w tym celu? Sprawa jest doniosła, bowiem kleryków znajdujących się w mojej sytuacji jest trochę, jeszcze więcej jest mężczyzn, którzy gotowi byliby wstąpić tylko do takiego seminarium, żyją samotnie i czekają na poprawę atmosfery w Kościele. Takie seminarium ściągnęłoby naturalnie także kleryków obcojęzycznych z innych krajów słowiańskich. Sądzę, że wielu z czytelników tego bloga mogłoby sobie za cel swojego bycia w Kościele postawić doprowadzenie do powstania takiego seminarium. Wzbudziłoby to wielkie pokłady wiary zdeponowane w naszym niegdyś wielkim narodzie i może stalibyśmy się nie tylko przedmurzem chrześcijaństwa, ale nowym kamieniem węgielnym katolicyzmu w Europie.
Wyklęty kleryk
Nie wiem kim jesteś Autorze bloga i jaki masz aktualnie status - czy jesteś świecka osobą, czy może alumnem innego seminarium. Radzę jednak poddac pod rozwagę wstąpienia do zagranicznego seminarium tradycyjnego, bo w Polsce to nikła szansa na taką instytucję. Droga ta będzie długa i bolesna - nauka języka obcego oraz inna kultura/kraj, ale w sytuacji silnego pragnienia kapłaństwa i niemożności przyjęcia święceń w Polsce, w której jako tradi-kleryk jesteś Autorze skończony, to chyba najlepsza opcja
OdpowiedzUsuńKim jestem to napisałem bodajże w drugim poście. Aktualnie nie uczę się w żadnym seminarium. Pragnienie kapłaństwa a możliwość jego realizacji to dwie różne rzeczy. Nie widzę obecnie szans na realizację tego powołania, wyrazem tego jest między innymi ten blog. Zdaję sobie sprawę, że w Polsce nie zostanę przyjęty do żadnego seminarium. Niestety języki obce w trakcie mojej dotychczasowej edukacji szły mi najgorzej, więc opcję wstąpienia do seminarium zagranicznego póki co odrzucam. Mój apel o stworzenie takiego seminarium w Polsce to nie prośba o pomoc w realizowaniu mojego pragnienia - bo wiem, że jeśli takie seminarium powstanie, ta ja mogę być już za starym kandydatem, ale temat trzeba w końcu podnieść i dlatego to czynię. Mężczyzn będących w podobnej sytuacji jak ja jest w Polsce co najmniej kilkadziesiąt. Do tego dochodzą młodzi, którzy do nowego seminarium nigdy nie wstąpią, a nie mają możliwości iść za granicę. Cóż zdaję sobie sprawę z mojej sytuacji, ale jest też z nią pogodzony. Życie wygnańca chociaż nie jest łatwe to jednak da się znieść. Dziękuję za troskę i proszę o modlitwę. Jestem lektorem i raczej tak już pozostanie.
UsuńNiech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
OdpowiedzUsuńNa szczęście coraz więcej młodych osób odkrywa Mszę Tradycyjną, co jest światełkiem w tunelu w dobie modernizmu.