poniedziałek, 10 lipca 2017

Czy warto wstępować do nowych seminariów?

Laudetur Iesus Christus!

Tytułowym pytaniem pragnę otworzyć kolejną grupę tematów, która w zamyśle jest istotną częścią tego bloga. Poza wskazywaniem problemów dręczących Kościół zamierzam także stworzyć coś w rodzaju przewodnika dla współczesnych seminarzystów. Tutaj już więcej będzie moich myśli i spostrzeżeń z odbytej (de)formacji jak również doświadczeń innych. Dlatego też zachęcam do wysyłania na pocztę mailową osobistych historii i doświadczeń. Kilka tego typu wiadomości już otrzymałem, być może owa korespondencja z poszanowaniem prawa do prywatności zostanie w jakiejś przynajmniej części opublikowana jako zwarta pozycja książkowa. Oczywiście wcześniej zainteresowani zostaną poinformowani o takim zamiarze i będą anonimowymi lub jawnymi współautorami takiego opracowania. Sądzę, że po ponad 50-latach przychodzi czas aby podjąć refleksję na sposobem i jakością kształcenia nowego kleru.

Zdaję sobie sprawę, że czytelnicy mojego bloga stanowią dość elitarną grupę ludzi, którzy zasadniczo w pełni rozumieją co tutaj piszę. Wiem także, że posiadam czytelników spośród wrogów Kościoła, ale będących także w Jego szeregach. Dla was jestem solą w oku, ale apeluję do waszego sumienia, ponieważ wasze decyzje i postępowanie niszczą niwę Pańską i ściągają na wasze głowy Boże przekleństwo. Wobec takiego grona czytelników moja odpowiedź nie będzie zaskoczeniem: Nie warto! Jednak niestety wielu mężczyzn czujących powołanie kapłańskie nie ma innego wyboru.

Pisząc o nowych seminariach, trzeba określić czym one są. Sądzę, że dobrą definicją nowych seminariów będzie określenie ich domami wpajania modernizmu. Wiem, że te słowa brzmią nazbyt surowo, ale proponuję przeprowadzić Ci drogi czytelniku pewien test. Być może masz za sobą jakiś etap formacji w takim seminarium, a jeśli nie to pewnie w swojej parafii masz kontakt z księżmi, który taką drogę do kapłaństwa przeszli. Przeczytaj proszę encyklikę Pascendi dominici gregisDekret Lamentabili oraz Syllabus errorum, a następnie skonfrontuj z tym co słyszałeś z ust swoich seminaryjnych wykładowców i moderatorów, albo księdza posługującego w Twojej parafii. Niestety błędne tezy wypowiadane przez obecne duchowieństwo i ich niekapłańskie postawy świadczą o tym, że otrzymali fałszywą formację, zwaną przeze mnie deformacją, ponieważ naprawdę wielu kandydatów przychodzi do nowych seminariów z naprawdę dobrymi intencjami i o zgrozo psują się właśnie w seminarium. Chrystus Pan naucza: "Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach." (Mt 7,16-20).

Trzeba przyznać, że nowe seminaria wykazują duże zróżnicowanie w jakości formowania przyszłych kapłanów. Najbardziej zaznacza się tutaj zróżnicowanie geograficzne. Kraje obszaru zdominowanego przez Kościół zachodnio-katolicki czyli Niemcy, Benelux, Francja, Włochy i USA przyjęły całkowicie błędny model formacji. Wstępowanie do tych seminariów jest jawną deklaracją modernistyczną, zwłaszcza jeśli kandydat pochodzi z Polski. Teza którą stawiam, jest tym bardziej zrozumiała, że w każdym z tych krajów działa przynajmniej jedno prawdziwe seminarium formujące w duchu Tradycji katolickiej. W seminariach zachodnio-katolickich zabrania się alumnom wdziewania stroju duchownego poza czynnościami liturgicznymi, promuje się gender, toleruje aborcję i eutanazję, a kapłaństwo sprowadza się do roli czysto społecznej. W tych tak zwanych seminariach często nie odprawia się nawet codziennie Mszy Świętej... . Te domy formacyjne, jak się często one same określają, prowadzą dość swobodną dyscyplinę i to jest jedyna szansa dla wierzącego seminarzysty, który w czasie wolnym może oddać się praktykom duchowym, jednak niechybnie jego katolicyzm zostanie wykryty, a on sam usunięty. 

W Polsce sytuacja nie wygląda jeszcze tak dramatycznie, jednak systematycznie się pogarsza. Główną przyczyną jest przesiąkanie modernizmu głównie poprzez zachodnio-katolickie uniwersytety. Wielu wykładowców seminaryjnych odbyło studia specjalistyczne na dzikim zachodzie. Tam wielu z nich przyjęło modernistyczny punkt widzenia i dziś zaszczepiają w sercach młodzieży duchownej. Przekleństwem dla diecezji jest, jeśli ktoś o takim humanistycznym spojrzeniu zostaje przełożonym w seminarium. Wtedy często zaczyna się rzeź niewiniątek. Klerycy właściwie uformowani zostają usuwani z powodu swych katolickich poglądów. Podawane powody są różne, zwykle jednak sprowadzają się do problemu niereformowalności danego delikwenta. Przełożeni rezygnują, jeśli nie widzą szans na przerobienie młodego człowieka w modernistę. I niech was nie zwiodą pozory tradycyjnej pobożności - one w nowych seminariach są jeszcze tylko po to aby zaspokoić potrzeby starszych ludzi, względnie wyłowić tradinarybek do odstrzału. Do młodzieży wychodzi się już innymi nabożeństwami, często autorskimi i nie popartymi tradycją. Za 30 lat w seminariach w Polsce niestety znikną różaniec i godzinki, czy gorzkie żale. Reżim polskich seminariów, jest surowy, chociaż rozluźnia się stopniowo. Dyscyplina w tradycyjnym seminarium ułatwia formację, niestety w przypadku seminarium modernistycznego wzmacnia deformację i powoduje bolesne zgrzyty sumienia. Niestety wiele razy podczas swojej (de)formacji polscy klerycy są zmuszani do postępowania w sposób niezgodny nawet z obecną dyscypliną kościelną. Takie sytuacje są prowokowane celowo i mają one na celu złamanie kręgosłupa moralnego oraz doprowadzenie do sytuacji, w której kleryk będzie bardziej słuchał swojego proboszcza czy biskupa niż Boga, papieża i Kościoła. Istnieją oczywiście sposoby minimalizowania takich prób, ale niestety nie da się ich uniknąć zupełnie. O fałszywym posłuszeństwie w seminarium uczynię osobny wpis. Trzeba przestrzec, że na każdym polu formacji alumn nowego seminarium jeśli jest roztropny szybko zobaczy wyraźne rysy i pęknięcia.

Zdaję sobie sprawę, że nie dla każdego powołanego do kapłaństwa tradycyjna formacja jest osiągalna. Niestety póki co aby otrzymać prawdziwą formację kapłańską należy znać w stopniu wykładowym język niemiecki, angielski, francuski lub włoski i być gotowym do zmiany kulturowej jaka wiąże się z wyjazdem do obcego kraju. Takie miejsca są oazą katolicyzmu, ale poza murami tych prawdziwych seminariów czeka na przyszłego księdza obcy świat, który nazwie go konserwatystą, lefebrystą, zacofańcem. Jednak łatwiej jest to znieść formując się w ciszy i skupieniu, bez zgrzytów sumienia i poznając prawdziwą naukę Kościoła, niż ukrywając się w zachodnio-katolickim seminarium i prowadzić de facto podwójne życie. Moje wpisy kieruję do tych z was, którzy już weszli w system nowych seminariów, albo planujecie weń wejść. Z jednej strony jest w was szlachetne pragnienie aby odpowiedzieć na Boże wezwanie, z drugiej strony od początku zabiera się wam to co Kościół ma najcenniejszego do zaoferowania dla synów pragnących się Jemu poświęcić. Droga, którą podążacie wymaga wielu duchowych wyrzeczeń i walk, bo z jednej strony chcecie zostać kapłanami, z drugiej strony macie własną duszę do zbawienia. 

Pozostaję więc w duchowej i modlitewnej łączności z wami. Te przemyślenia przyjmijcie od starszego brata, który chociaż popełnił wiele błędów to jednak dzięki nim poznał ten system dość dobrze, aby o nim pisać. Mam nadzieję, że wielu z was osiągnie cel jakim jest kapłaństwo nie zaniedbując celu ostatecznego jakim jest zbawienie własnej duszy.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz