Wśród moich czytelników są ci którzy albo sami rozważają wstąpienie do seminarium, albo mają kogoś znajomego kto zamierza wstąpić. Sprawa wyboru seminarium jest bardzo ważna, chociaż w procesie rozeznawania powołania bywa w ogóle nie uwzględniana. Tymczasem środowisko wzrostu powołania ma dlań fundamentalne znaczenie i nie chodzi tylko o szanse na przyjęcie święceń, ale także możliwie jak najmniejsze straty duchowe poniesione przez kandydata do kapłaństwa w procesie deformacji.
Jak już napisałem we wpisie dotyczącym wartości nowych seminariów tak powtarzam tutaj: należy wybierać Tradycyjne seminarium i nie chodzi tylko o kwestie związane z liturgią, czyli tradycją, ale przede wszystkim z Tradycją, a więc o takie miejsce formacji które zapewni właściwe ukształtowanie. Seminaria w Tradycji są powszechnie znane i nie będę powtarzał jak do nich trafić, skupię się na sytuacji w której dla potencjalnego kleryka takie seminarium jest niedostępne.
Gdy sam wstępowałem do seminarium, moja świadomość wyboru była żadna. W sposób oczywisty uznawałem, że mogę wstąpić do seminarium diecezji do której przynależę. Jest to mit i nie należy temu ulegać. Problemy z przyjęciem miałem już na samym początku - po czasie stwierdzam, że było to zrządzenie Bożej opatrzności, jednak wtedy nie potrafiłem tego tak rozeznać. Po umówieniu rozmowy wstępnej pojechałem pełen radości i pozytywnego nastawiania na rozmowę kwalifikacyjną. Opowiedziałem historię swojego powołania, rektor zatrzymał się na zaświadczeniu lekarskim stwierdzającym brak ograniczeń do podjęcia studiów, ale jednocześnie o przeciwwskazaniach w pracy fizycznej. Swoją drogą osoba, która prowadziła moją rekrutację była wyjątkowym bufonem. Następnego dnia telefonicznie dowiedziałem się, że nie zostałem przyjęty. Będąc przekonany o swoim powołaniu i o tym że realizować go mogę tylko w rodzimym seminarium odwołałem się od tej decyzji do biskupa. Wizyty w diecezjalnej kurii, składanie badań i rozpatrywanie ich trwały prawie całe wakacje. Ostatecznie decyzja przyjęcia mnie do seminarium miała zapaść na przełomie lipca i sierpnia. Nikt jednak nie poinformował mnie o tym i dopiero w połowie sierpnia gdy sam zadzwoniłem do seminarium dowiedziałem się, że zostałem przyjęty. Ucieszony tym faktem rozpocząłem formację dwa tygodnie później - pierwszy rocznik zjeżdża się zwykle wcześniej by poznać specyfikę seminarium. Nie zauważyłem w całym tym procesie wchodzenia do seminarium jednej rzeczy - moi przyszli przełożeni w ogóle nie patrzyli na kwestię powołania w sposób nadprzyrodzony. Moje problemy zdrowotne - ich powód, przebieg i obecny stan dla każdego kto mnie zna są bardzo autentycznym znakiem Bożej opatrzności. Moi moderatorzy do rekrutacji podeszli jak do kwalifikowania do zawodu. Notabene rektor, który robił mi problemy z przyjęciem w związku ze stanem zdrowia sam nie był w najlepszej formie (pisząc szczerze dużo gorszej ode mnie) co wyszło w czasie krótkiej wycieczki górskiej podczas kursu wstępnego.
Po czasie stwierdzam, że powinienem zrezygnować z aplikowania do tego seminarium już w czasie rozmowy wstępnej i nie czekać nawet na jej wynik. Niestety wielu kandydatów traktuje jako wielką łaskę fakt przyjęcia ich do seminarium i nie zauważa pewnych zagrożeń objawiających się już na furcie i w rektoracie czy rozmównicy. Powołanie to z pewnością wielki dar i pragnienie jego realizacji jest potrzebą prawie tak silną jak potrzeby fizjologiczne. Zrozumie to każdy kto poczuł kiedyś pragnienie bycia kapłanem, osobą życia konsekrowanego, czy nawet mężem/żoną oraz ojcem/matką. Po podjęciu decyzji o uczynieniu kroku w kierunku wybranej drogi życiowej należy jednak przystanąć i podjąć refleksję. Drogi kandydacie do seminarium, czy wyobrażasz sobie zamieszkać wspólnie, czy zaręczyć się z dziewczyną której nie znasz? Pomijam tu zupełnie aspekt grzechu, chodzi o racjonalną decyzję. A tu decydujesz się złożyć największy skarb Twojego życia w ręce zupełnie obcych osób. Wypada więc wcześniej uczynić pewien namysł i po rozeznaniu powołania rozeznać także miejsce jego realizacji. Skoro widzisz, że są miejsca, w których do sprawy Twojego powołania podchodzą w sposób zupełnie świecki - bardziej patrzą na Twoją kondycję fizyczną, psychiczną, osobowość itp to Ty także masz prawo i obowiązek w trosce o własne powołanie zweryfikować miejsce swojej formacji i dokonać wyboru. Trzeba tutaj popatrzeć w sposób nadprzyrodzony, uzyskać odpowiedź na pytanie, czy miejsce które wybieram pomoże mi w tym aby zostać świętym kapłanem?
Aby na to pytanie odpowiedzieć trzeba poznać miejsce swojej przyszłej formacji. Seminaria same wychodzą tutaj naprzeciw organizując rekolekcje powołaniowe i dni skupienia. Warto w takich wydarzeniach brać udział i to możliwie jak najwcześniej - nie czekać aż do momentu kiedy ostateczna decyzja zostanie podjęta. Niestety akcje typu "zostań klerykiem na weekend", albo "dzień otwartych drzwi" są nastawione na jak najlepszy efekt medialny. Jedzenie w refektarzu będzie lepsze, wszyscy mili i uśmiechnięci, ale jeśli umiesz obserwować, rozmawiać i pytać to uzyskasz wiele przydatnych informacji. Nawet sama konstrukcja takich rekolekcji czy dnia skupienia wiele mówi o formatorach - jeśli więcej jest tam zabawy, gier sportowych, przedstawień itp niż klasycznych ćwiczeń duchowych to już znaczy, że coś jest nie tak. Zwróć uwagę na treść nauk które usłyszysz, rób notatki i w domu na spokojnie spróbuj wyciągnąć podstawowe tezy. Postaraj się sam lub z pomocą wierzącego księdza ocenić ich wartość doktrynalną. Pamiętaj, że ważna jest treść, a nie opakowanie. Ostatecznie erzatzami się nie uformujesz. Warto zajrzeć też do biblioteki i ocenić jej zasoby. Akurat moje seminarium było pod tym względzie wzorcowe, ale są takie gdzie naprawdę jest problem ze studiowaniem, bo nie ma z czego. Oczywiście nie jest to rzecz najważniejsza, ale na pewno istotny faktor. Kolejna rzecz której warto się przyjrzeć to aspekt ludzki - jest jasne, że wszyscy będą się do Ciebie odnosić raczej życzliwie, ale pewne rzeczy trudno ukryć. Ludzki aspekt seminarium szybko ocenisz obserwując jak księża odnoszą się do personelu pomocniczego oraz jak starsi klerycy traktują młodszych - ci będą zwykle przy prostych posługach ubrani w strój świecki, zazwyczaj garnitur. Jeśli zaobserwujesz tak zwaną falę, albo niegodne odnoszenie się do młodszych to lepiej zastanów się nad wyborem innego seminarium. Tu nie chodzi tylko o to, że Ciebie tak będą traktować, ale że możesz w przyszłości przesiąknąć takim stylem i zostać księdzem bucem. Wreszcie liturgia - jest probierzem pobożności i wiary moderatorów i alumnów. Trzeba spojrzeć nie tylko na dobre przygotowanie liturgii w aspekcie choreograficznym - pod tym względem większość seminariów bryluje - ale przede wszystkim wobec wierności przepisom liturgicznym, ducha liturgii i dbałości wykonywanych czynności. Za kilka lat to Ty będziesz musiał odbywać tam służbę, czy chciałbyś ją sprawować w taki sposób? Rozejrzyj się również w kaplicy/kościele seminaryjnym. To miejsce w którym będziesz się modlił, czy pomaga ono w skupieniu i modlitwie, czy też obraża swoją brzydotą Boga? Rozmawiaj dużo z klerykami - to czas kiedy zadawanie pytań nie ściąga jeszcze na Ciebie podejrzeń. W miarę możliwości spróbuj dotrzeć do tych alumnów, którzy nie są Twoimi opiekunami ani wyznaczonymi przewodnikami. Moderatorzy dobrze wiedzą kogo wyznaczają do takich zadań i ci klerycy są zwykle układni, ale też mało szczerzy.
Jeśli ocena Twojego rodzimego seminarium wypadnie negatywnie nie bój się podjąć decyzji o wstąpieniu do innego seminarium duchownego - jest ich w Polsce kilkadziesiąt, tak diecezjalnych jak zakonnych. Wyjazd na rekolekcje, czy dzień skupienia do niczego Ciebie nie zobowiązuje. Warto wcześniej popatrzeć także na stronę internetową. Mówi ona wiele o seminarium, jeśli dobrze się ją przejrzy. Sprawdź listę alumnów, czy może pochodzą z innych diecezji? Świadczy to o otwartości danego seminarium. Popatrz dobrze na regulamin lub statut jeśli są dostępne i porównaj je z dokumentami kościelnymi o formacji kapłańskiej. Brak spójności świadczy o tym, że moderatorzy nie są posłuszni Kościołowi - takie seminarium trzeba omijać szerokim łukiem. Warto popatrzyć również na zwarte na stronach seminaryjnych myśli i nauki o kapłaństwie, czy wizja tam przedstawiona odpowiada temu co odczuwasz w sercu? Oczywiście idziesz się formować i ukształtować, więc Kościół ma Cię prowadzić, ale skoro czytasz tego bloga to masz już dużą świadomość i potrafisz odróżnić Bożą koncepcję kapłaństwa od tej zlaicyzowanej. Galerie, zdjęć, kroniki wydarzeń itp elementy ukażą Ci życie seminarium od środka, jego liturgię, przestrzeń itd. Znowu warto przyjrzeć się im pod kątem tego, czy proponowane klerykom formy spędzenia czasu przybliżają do wiary i czy są zgodne z prawem Kościoła. Szczególnie jeśli jesteś tradycjonalistą warto spojrzeć na to jak silnie rozwinięty jest w seminarium ekumenizm. Koła zainteresowań kleryków, czy tak zwane agendy dadzą Ci pogląd jaki styl formacji panuje w interesującym Cię seminarium. Nawet pobieżny rzut oka na witrynę internetową pozwala ocenić co jest ważniejsze w danym domu formacji: Pan Jezus czy też piłka nożna albo tenis stołowy... . Warto też zrobić stosowne przeszukanie internetu aby dowiedzieć się o ciemnych stronach seminarium. Internet pamięta wszystko, ale nie wolno zapomnieć, o tym, że informacje w ten sposób odnalezione często nie są pisane w sposób rzetelny, nierzadko tworzą je wrogowie Kościoła. W końcu trzeba sobie to seminarium obejrzeć, stosując porady które zawarłem akapit wyżej.
Ostatecznym kontaktem z wybraną instytucją formacyjną będzie proces rekrutacji. I tutaj dalej warto obserwować rzeczywistość. Pamiętaj dopóki nie przestąpisz we wrześniu lub październiku progu seminarium, nowicjatu etc masz czystą kartę, nigdzie nie byłeś i łatwo będzie zmienić miejsce formacji. Wybierając seminarium duchowne obcej diecezji oczywiście spotkasz się z pytaniem: "dlaczego do nas?", ale zawsze jeśli poznałeś to seminarium i diecezję będziesz w stanie rzeczowo odpowiedzieć. Na przykład w Częstochowie można powiedzieć, że przyciągnął mnie blask Matki Bożej Częstochowskiej i u jej stóp chcę się przygotowywać do święceń, a w Krakowie, że mam szczególne nabożeństwo do św. Stanisława biskupa. Takie tłumaczenie powinno wystarczyć. Potem nastąpią pytania o przebieg historii Twojego powołania. Niektóre pytania mogą być nieprzyjemne. Są moderatorzy, których interesuje czy miałeś dziewczynę itd - na takie pytania trzeba odpowiadać szczerze, tu nie ma dobrych i złych odpowiedzi. Czas rekrutacji to także ostatnia sposobność dla Ciebie aby ocenić seminarium do którego wstępujesz. Jeśli uznasz, że badania psychologiczne zbytnio ingerują w Twoją intymność, albo rozeznasz, że moderatorzy przeprowadzają rekrutację niczym do korporacji to trzeba mieć przysłowiowe jaja i się wycofać. Zawsze możesz zapisać się na rok na teologię i wejść na drugi rocznik w innym seminarium. Dopóki nigdzie nie byłeś masz czystą kartę i taki zabieg jest stosunkowo łatwy do przeprowadzenia. Dla nich jesteś tylko kolejnym kandydatem, oni zaś dla Ciebie są wyrocznią. Niestety praktyka wskazuje że przenosiny do innego seminarium są trudniejsze - przede wszystkim dlatego, że zawsze konieczna będzie opinia byłych przełożonych i pojawiają się pytania dlaczego odszedłeś/zostałeś wyrzucony.
Ostatecznie trzeba rozeznawać wstąpienie do określonego seminarium także na modlitwie, spowiedzi i w kierownictwie duchowym dokładnie tak samo jak rozeznawało się sam wybór stanu. Jak widzisz nawet wybierając nowe seminarium masz pewne możliwości wyboru lepszego lub gorszego. Jeśli jesteś tego świadomy zwiększasz swoje szanse na to, aby być świętym kapłanem. Wybór nowego seminarium zawsze jest obarczony pewnym złem związanym z błędnymi założeniami formacyjnymi. Można jednak i trzeba minimalizować stopień deformacji, której będzie się podlegać. Pójście za głosem powołania jawi się jako konieczność moralna. Ktoś kto rozeznał wolę Bożą i świadomie nie chce jej realizować grzeszy. Oczywiście pójście za głosem sumienia nie oznacza, że wolno przyjmować wszystkie kompromisy, ale to będzie już tematem innego wpisu. Tymczasem wszystkim rozeznającym a nie mogącym wybrać tego co najlepsze czyli seminarium Tradycyjnego życzę wszelkich Bożych łask.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz