W modernistycznym slangu liturgicznym przyjęło się mówić, że adwent to radosny okres przygotowania na przyjście Chrystusa Pana. I jakby na temat nie spojrzeć, coś tu nie pasuje. Bo oto nawet posoborowa liturgia przywdziewa kapłana w fioletowe szaty, odmawia śpiewania gloria na niedzielnej Mszy świętej oraz wygasza światła na roratach oraz zaleca nie przyozdabianie kwiatami ołtarza.
Adwent to czas oczekiwania, a z czym nam się oczekiwanie kojarzy? Z dłużącym się czasem oraz z niepewnością. Również wezwania jakie są do nas kierowane nie napawają radością. Przez wieki adwent nazywany był małym postem. Do dzisiaj zachęca się wiernych do podejmowania tak zwanych postanowień adwentowych, a w zakonach praktykujących surowszy styl życia tradycyjnie zachowuje się post.
Z teologicznego punktu widzenia adwent dzieli się na dwa podokresy. Do 16 grudnia liturgia skupia się wokół tematu paruzji. I tak pentekostalistycznie nastawione wspólnoty będą się radować, bo przecież przyjdzie Pan na końcu czasu. Ale właśnie adwent skłania nas do zastanowienia czy aby na pewno na to przyjście powtórne jesteśmy gotowi? Zachęta do spowiedzi, którą nawet wielu letnich katolików przed świętami Bożego Narodzenia praktykuje jest oznaką tego, że nasza kondycja moralna i duchowa znacząco odbiega od tej, którą stawia nam za wzór Ewangelia. Kolor fioletowy to oznaka nie tylko oczekiwania, ale także pokuty... . Drugi okres od 17 grudnia do wigilii Bożego Narodzenia to czas bezpośredniego przygotowania na obchód Bożego Narodzenia i także tu gdy się głęboko zastanowimy to Izrael czasów przedmesjańskich nie miał wielu powodów do radości. Targany wieloma wojnami, kataklizmami, wewnętrznymi schizmami wreszcie zupełnym upadkiem w pogańskich kultach zdawał się zapomnieć o obietnicach proroków. A kiedy czas się wypełnił nie rozpoznał czasu swego nawiedzenia i zatracił wybraństwo odrzucając Pana Jezusa Chrystusa. Także więc ten czas nie jest radosny, bo przypomina nam prawdę że choć Chrystus Pan zgodnie z obietnicą przyszedł, przychodzi i przyjdzie, to jednak człowiek bardzo często to przyjście ku swojej zagładzie porzuca.
Kiedy więc spotkamy się z radosną narracją adwentową w pokorze serca podejmijmy refleksję. Czy stan naszego życia jest taki że z radością możemy przywitać naszego Pana? Jeśli jednak tak nie jest to w pokucie żałujmy naszych win podejmijmy wielowiekową tradycję adwentu jako okresu wzmożonych praktyk ascetycznych. Kto wie czy to nie ostatni nasz liturgiczny adwent, a oczekiwanie na przyjście Pana Jezusa spełni się poprzez nasze przyjście na sąd Boży po śmierci? Pomni na rzeczy ostateczne nawracajmy nasze serca W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz