Rzeczą która oburza rzesze tradycjonalistów są Msze święte dla dzieci, zwane przez liturgistów Mszami z udziałem dzieci. Pastoralne względy na wydzielenie odrębnej Mszy dla rodziców z małymi dziećmi w zasadzie nie podlegają dyskusji. Problemem jest to co zrobiono z owych celebracji. Dla wierzącego katolika jasnym jest, że Msza Święta to Ofiara składana Bogu Ojcu. Missa infantilis to typowa Msza ofiarowana człowiekowi - jak się okazuje nie tylko temu najmniejszemu.
Jakby nie spojrzeć tak zwana Msza Święta z udziałem dzieci zbiera nie tylko najmłodszych wiernych oraz ich rodziców, ale także podrostków oraz dorosłych, którzy w swojej wierze nie wyrośli poza poziom dziecięctwa Bożego. Na taką Mszę Świętą ludzie przychodzą dla krótkiego czasowo wypełnienia przykrego dlań obowiązku wysłuchania coniedzielnej Mszy Świętej w rozrywkowym entourage.
Problemy teologiczne pojawiają się głównie w związku z trzema Modlitwami Eucharystycznymi ułożonymi na potrzeby udziału dzieci. Ich bieda teologiczna w sposób oczywisty jest jeszcze większa niż w przypadku pozostałych nie-kanonów eucharystycznych. Modlitwy te zubożone są jeszcze wydatniej o wymiar ofiarniczy Mszy Świętej, do tego lansują fałszywe participatio actuosa - w jednej z tych modlitw wierni mają wiele własnych kwestii. A więc już nie tylko absurdalna aklamacja po przeistoczeniu, ale także zupełnie pozbawione usankcjonowania w Tradycji wtrącanie się wiernych podczas każdej niemal części ME. Oczywiście na tym nadużycia liturgiczne się nie kończą. Niemal wszystkie obrzędy zgodnie z prenotandą mogą być uproszczone - zamiast Credo można odmawiać Skład Apostolski, skracać czytania, opuszczać obrzędy sakramentaliów przypisanych do danego dnia itd. Do tego dochodzi twórczość własna NOM-owców: podnoszenie przez wiernych rąk w czasie Modlitwy Pańskiej, czytanie Słowa Bożego przez nierozumiejące go dzieci, przebywanie osób świeckich nie będących ministrantami w prezbiterium, komentowanie niemal każdego momentu Mszy Świętej, zmiana aranżacji przestrzeni sanktuarium, dzielenie akcji liturgicznej na liturgię Słowa Bożego odbywaną w innym miejscu i wspólną dla dzieci i dorosłych liturgię eucharystyczną, rozdawanie dzieciom przed-komunijnym czekoladek w czasie Komunii Świętej... - to tylko niektóre ze znanych mi grzechów stricte liturgicznych których wyklęty kleryk sam był świadkiem.
Najbardziej jednak boli sam sposób potraktowania Mszy Świętej. Z aktu ofiary i uwielbienia zrobiono spektakl katechetyczny. Jest oczywiste że odprawianie Mszy Świętej pisząc już wprost dla dzieci jest równoznaczne z tym, że obedrze się ją ze wszelkiego misterium po to by dzieci mogły widzieć, dotykać, rozumieć. Niestety o ile efekt dydaktyczny bywa w pewnej mierze pozytywny to już ten wychowawczy i formacyjny jest zupełną katastrofą. Dzieci uformowane na takich Mszach w większości nigdy się z nimi na dobre nie rozstają. Nie są w stanie przeżywać liturgii na sposób katolicki. Dochodzi do erozji wiary poprzez brak doświadczenia misterium fascinosum w czasie liturgii. Paradoksalnie przybliżanie ich w tak niewłaściwy sposób do Mszy Świętej profanuje nie tylko sam akt liturgiczny, ale przede wszystkim doświadczenie religijne tych dzieci. Nie bez znaczenia jest także rozbicie rodzin jakie dokonuje się w trakcie takich Mszy Świętych. Drzewiej bywało tak, że cała rodzina w miarę możliwości przychodziła na jedną Mszę Świętą. Rodzice stali ze swoimi dziećmi. Miało to wielkie znaczenie pedagogiczne, ale także praktyczne. O ileż mniej byłoby hałasu i niepotrzebnej pracy przy dzieciach, gdyby pociechy stały i modliły się ze swymi rodzinami? Jeśli już nie względy duchowe to przynajmniej praktyczne niech skłonią proboszczów i duszpasterzy do zaniechania praktyki odprawiania Mszy Świętej dla dzieci. Wszelkie argumenty przeciwne naszemu stanowisku są tutaj nieewangeliczne. Wszak sam Chrystus Pan dał nam pastoralny przykład: dorosłych pouczał, a dzieci błogosławił. Nam wypada robić to samo. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz