Ciągle w różnych miejscach daje się słyszeć pogląd mniej obeznanych we współczesnej sytuacji antyklerykałów, że Kościół bogaci się i posiada wielkie dobra doczesne. Niestety moje obserwacje dokonywane od ponad 10 lat przeczą temu poglądowi. Wraz z recesją duchową postępuje także i ta materialna. Oczywiście są ludzie Kościoła - funkcjonariusze, którzy defraudują ogromne zasoby materialne, w rzeczywistości przyczyniają się oni do pauperyzacji materialnej.
Sprawa którą dziś poruszam wydaje się błaha. W końcu największe skarby Kościoła to te duchowe, jednak dobra materialne pozwalają na działalność tej świętej wspólnoty w świecie. Gdy zostało zlikwidowane Państwo Kościelne to, bł Pius IX ogłosił się więźniem Watykanu. Jego następcy aż do Piusa XI konsekwentnie kontynuowali ten "protest". Jednocześnie ostatni z owych więźniów Watykanu był skłonny pertraktować nawet z samym Mussolinim, aby otrzymać skrawek suwerennego terytorium. Papież nie uczynił tego dla podniesienia swojego ego, ale po to, aby Kościół zachował niezależność na arenie międzynarodowej. To niewielkie państewko do dziś stanowi o niezależności politycznej Kościoła. Żadna inna religia nie posiada na świecie takiego przywileju. Owszem istnieją państwa islamskie, tak jak kiedyś istniały państwa katolickie, jednak żadne z tych państw nie dawało i nie daje żadnej religii niezależności politycznej. Także dobra finansowe i posiadana ziemia decydują o doczesnej sile Kościoła. Kiedy jego słudzy pamiętają, że dobra te mają służyć sprawie zbawienia dusz wtedy mówimy, że zagospodarowane są w sposób godziwy.
Pierwszy jasny sygnał na temat kryzysu finansowego Kościoła otrzymałem będąc na akcji powołaniowej zaraz na pierwszym roku. Tamtejszy ksiądz proboszcz mieszkał sam na plebanii, bez żadnej służby - sam sobie gotował, prał etc. Nie miał nawet możliwości, by nas przenocować, w związku z czym w przeciwieństwie do reszty seminarzystów my wybraliśmy się na parafię ze Słowem Bożym tylko na jeden dzień. Podczas obiadu własnoręcznie ugotowanego proboszcz zwierzył się nam, że gdyby nie katecheza w szkole, to nie byłby w stanie utrzymać ani siebie, ani plebanii. Musi dokładać na niektóre opłaty związane z utrzymaniem świątyni. Oznacza to, że ofiary wiernych nie pokrywają ani wydatków związanych z kultem Bożym w tej parafii, ani nawet utrzymania samego duszpasterza. Ksiądz ten utrzymuje się z katechezy finansowanej z budżetu państwa. Przeczy to porządkowi jaki zaprowadził w Kościele Chrystus Pan, który powiedział: "W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu." (Łk 10,7) Ktoś powie, że przecież podatki też pochodzą z pieniędzy wiernych. Tak się owszem dzieje, jednak my nie mamy wpływu na to w jaki sposób i na jakich zasadach środki te są dystrybuowane. Ostatecznie sytuacja opisana w powyższym przykładzie nosi klasyczne znamiona cezaropapizmu. Stanowi uzależnienie owego duszpasterza od łaski i niełaski państwa. Siłą rzeczy staje się on urzędnikiem państwowym. Rychło może zostać postawiony przed dylematami, które nieraz są bardzo trudne - na przykład albo wypełniam masoński program katechetyczny, albo opuszczam moją parafię, bo nie mam za co żyć i za co godziwie sprawować Służbę Bożą.
Przywykliśmy do tego, że księża żyją na wysokim poziomie. Nie wszędzie już tak jest. Wielu kapłanów skarży mi się, że swoistą karą może być przeniesienie na "mniej intratną placówkę". Już sam taki sposób karania kapłanów przez kurię wywołuje u mnie wstrząs nerek - bo jak można karać duszpasterza przez posłanie go do wiernych katolików? Jaki będzie poziom tego duszpasterstwa? Okazuje się, że są parafie, na których kapłan może dorobić się wcale dobrego samochodu, ale są też takie, w której brakuje mu na dętkę do roweru... . Takie nierówności nie zawsze wynikają z przesłanek, o których napiszę za chwilę. Bo zasadniczo bankructwo Kościoła ma swoje przyczyny w upadku życia duchowego kleru. Oszacowałem, że może być w Polsce nawet 1/3 parafii, które miałyby problem z utrzymaniem się, gdyby nie regularna pensja dla kapłana ze strony różnych instytucji państwowych czy to szkoły, szpitala, więzienia, wojska, policji, straży pożarnej itd. Do tego dochodzą studia kościelne również finansowane przez budżet państwa. Proszę sobie wyobrazić co by było, gdyby do władzy doszedł antyklerykalny rząd? W jaki sposób przetrwałyby zasadnicze struktury kościelne. Oczywiście życie sakramentalne pozostałoby pewnie niezagrożone, ale działalność katechetyczna i ogólno duszpasterska upadłaby z kretesem! Władza oddana została w ręce ludu, a lud jest dziś bardzo antyklerykalny... .
Wystarczy przypomnieć sobie choćby lata 80-te XX w. kiedy to ludziom żyło się biednie, katechezy w szkołach nie było, a duszpasterstwo szpitalne, wojskowe czy jakiekolwiek inne nie tylko że nie było dotowane przez państwo, to jeszcze skutecznie tępione. Wszystkie seminaria, punkty katechetyczne, posługa w szpitalach i więzieniach odbywała się tylko i wyłącznie z ofiar wiernych. Wtedy było normalnie, można powiedzieć, że Kościół niedotowany przez państwo był dużo bogatszy niż dzisiaj. Możemy więc mówić o niesamowitej recesji. Wierni jeszcze tego nie zauważają, bo trup wciąż jest dożywiany pozaustrojowo, jednak taki stan długo już nie potrwa. Rządy wielu krajów wycofują się z dofinansowania Kościoła. Zakłada to w końcu popierana przez większą część katolików, a nawet o zgrozo duchownych, tak zwana neutralność światopoglądowa. Tam gdzie trup już cuchnie próbuje się jeszcze wprowadzać podatek kościelny, kontrolowany oczywiście przez biurokrację państwową Jest to ostatni etap finansowego upadku Kościoła. Zaprowadzany jest tam, gdzie ofiarność wiernych nie pozwala na pokrycie podstawowych potrzeb duchowieństwa i działalności wyznaniowej. Co ciekawe tam gdzie wprowadzono podatek kościelny - Kościół istnieje już tylko z nazwy, bo nie jest on tam już ani rzymski, ani katolicki.... .
Niestety istnieją zakusy przynajmniej części duchowieństwa, by taki podatek wprowadzić w Polsce. Jako wyklęty kleryk pierwszy złożę akt apostazji u mojego proboszcza miejsca, jeśli to będzie warunkiem przynależności do Kościoła rzymsko-katolickiego. Uczynię to nie dlatego, że jestem przeciwny dotowaniu Kościoła, ale uczynię to z tego samego powodu z jakiego nie daję złamanego grosza osobie cierpiącej na alkoholizm. Jeśli bowiem składam na jakiś cel ofiarę, to muszę wiedzieć, że środki które przeznaczam zostaną wydane godziwie. W przypadku działalności Kościoła oznacza to, że pieniądze te będą wydawane w służbie zbawienia dusz. Podatek kościelny niweczy moją wolność we wspieraniu tych inicjatyw Kościoła, które światłem rozumu rozeznaję jako godziwe i słuszne. Wprowadzając podatek kościelny odcina się wiernych od jakiejkolwiek możliwości wpływania na doczesne losy Kościoła. Dzisiaj mogę zdecydować do którego kapłana pójdę aby ochrzcić dziecko, który kapłan pobłogosławi związek małżeński, albo pochowa bliską osobę. Wyboru mogę dokonać na podstawie tego czy kapłan ten godnie sprawuje świętą liturgię, czy głosi prawowierne kazania i czy postępuje w sposób godny urzędu jaki piastuje. W ten dyskretny sposób mogę zagłosować i współdecydować o losach Kościoła.
Wszystkich czytelników bloga zachęcam do przemyśleń na temat realizacji nowego piątego przykazania kościelnego. Musimy roztropnie troszczyć się o dobro wspólnoty Kościoła. Popierajmy dobrych duszpasterzy i katolickie inicjatywy. Nie popierajmy heretyckiego KUL-u i fakultetów teologicznych promujących ekumenizm. Składajmy intencje na Mszach sprawowanych w starym rycie. Miejmy odwagę wstrzymać ofiarę na tacę jeśli zbierana jest na seminarium, z którego wychodzą modernistyczni kapłani. Obudźmy się! To jest wielka szansa, być może ostatnia, by w realny sposób dokonać wyboru. To co napiszę jest bolesne, ale na innej akcji powołaniowej usłyszałem bolesne słowa pewnego wyuzdanego proboszcza: "Ciepią, ciepią, to co się czepiasz?" Właśnie dla dobra Kościoła czepiać się powinniśmy Głosujmy zatem mądrze, nogami i portfelem. Kto wie, może część hierarchów choćby z wyrachowania porzuci błędy modernizmu.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
"działalność katechetyczna i ogólno duszpasterska upadłaby z kretesem" - proponuję jednak czasownik dokonany: UPADŁA
OdpowiedzUsuńBardzo słuszna UWAGA! Wyklęty kleryk pisząc bardzo ciekawe spostrzeżenia łudzi się, że Kościół jest rozproszony, a instytucję i budynki już od SVII przejęli jawni wrogowie KK.
UsuńProszę zejść na ziemię. Ludność kraju się zmniejsza, młodzi ludzi powyjeżdżali a starsi mają zbyt niskie renty, by taką ilość kościołów w Polsce utrzymać. To, że ksiądz sam sobie gotuje, to jakiś wstrząs czy coś? Ludzie zazwyczaj sami sobie gotują, no chyba, że są milionerami. Księża są ludźmi, nie książętami. Zyjemy w XXI wieku. Jezus nie miał budynków, gospodyń, bogatych szat i nie domagał się dotacji. TYm ludzi ciągnął do siebie.
OdpowiedzUsuń