czwartek, 8 czerwca 2017

Święcenia prezbiteratu - niebezpieczne przestawianie akcentów

Laudetur Iesus Christus!

Dziś z okazji święta Jezusa Chrystusa najwyższego i wiecznego kapłana publikuję post na temat kapłaństwa. Prezbiterat, czyli kapłaństwo drugiego stopnia to święcenie tak bogate w treść, że niemożliwe jest choćby pobieżnie przedstawić go w jednym wpisie. Dlatego dziś skupię się na samej istocie kapłaństwa i zagrożeniach wypływających ze zmian w definiowania kapłana jakie się współcześnie objawiają. 

Najpierw trzeba sobie zadać pytanie kim jest kapłan? We wszystkich religiach o rozbudowanym kulcie prędzej czy później pojawiała się potrzeba, aby delegować specjalnie przygotowanych ludzi, którzy będą pośrednikami pomiędzy bóstwem, a wierzącymi. W sytuacji, gdy składano bożkowi ofiary, kapłan przyjmował także rolę ofiarnika, który w imieniu wiernych przedstawiał złożone ofiary. Te dwie funkcje: bycie pośrednikiem i ofiarnikiem są kwintesencją kapłaństwa rozumianego także w religii prawdziwej - w religii katolickiej. Wszystkie inne funkcje takie jak nauczanie, przewodzenie ludowi, leczenie chorych, czy rozsądzanie sporów choć były ważne to jednak schodziły na dalszy plan i nie były obecne w większości religii pogańskich. 

Czym  różni się kapłan katolicki, czy wcześniej mozaistyczny, od kapłana pogańskiego? Kapłan religii prawdziwej jest wybrany przez Boga - to Pan Bóg wybrał sobie ród Aarona i Lewiego aby ich działem była służba w przybytku Pańskim. Także kapłana katolickiego wybiera sobie Bóg i osobiście powołuje do świętej służby. Oczywiście wybór dokonuje się w Kościele, ale niemożliwym z teologicznego punktu widzenia jest wyświęcenie na kapłana kogoś, kto nie zostałby przez Boga przynajmniej tolerowany jako kapłan. Inaczej rzecz ma się w religiach wiarołomnych na przykład w religiach animistycznych, czy nawet w protestantyzmie, gdzie to wspólnota wybiera sobie przedstawiciela względem absolutu. Kapłan jest jak naucza autor List do Żydów: "z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy." (Hbr 5,1)

Wołającym dość głośno sprzeniewierzeniem się wobec katolickiego kapłaństwa są zeświecczone kryteria rozeznawania powołania powszechnie stosowane w seminariach. Niestety z tego zaobserwowałem sposoby rozeznawania nie opierają się o zasady nadprzyrodzone, ale bardzo często ludzkie. O ile można próbować wywodzić nie zdatności do kapłaństwa osób upośledzonych fizycznie czy psychicznie od urodzenia na podstawie Starego Testamentu, o tyle trudno jest wytłumaczyć dlaczego zaczęto powszechnie stosować badania psychologiczne, a za kryterium powołania stawiać bliżej nieokreśloną wspólnotowość. Apostołowie i uczniowie Chrystusa Pana stanowili co prawdę wspólnotę, ale dobrze wiemy, że była ona dość niejednorodna - zdarzały się w niej często waśnie, a różnice w wykształceniu i charakterze poszczególnych osób wybranych przez Pana Jezusa były znaczne. Testy psychologiczne jak zauważyłem są niestety często narzędziem eliminacji wielu naprawdę powołanych do służby Bożej. Co prawda ja nie doświadczyłem od tej strony szykanowania, ale osobiście znam dwóch byłych kleryków, którym wyperswadowano powołanie właśnie poprzez takie badania. A trzeba mieć świadomość, że psychologia jest często paranauką - więcej w niej pewnych szkół filozoficznych i światopoglądu niż rzeczywistej metody naukowej. Rozeznawanie na podstawie tak kruchych podstaw z pewnością nie jest zgodne z wolą Bożą. Dalej za kryterium powołania uznaje się dziś wspólnotowość. Rozumie się ją niestety zupełnie po świecku. Wspólnotowy kleryk to taki który podąża owczym pędem razem z innymi i wykazuje zachowania konformistyczne, rodzące nadzieje, że będzie spolegliwy i nie będzie z nim problemów. Przyznajcie moderatorzy seminaryjni którzy mnie czytacie, czy nie zdarzyło się wam wydalić kogoś z seminarium tylko dlatego, że miał odwagę walczyć o Prawdę i nadepnął komuś na odcisk? Obawiacie się co z takim "niepokornym" klerykiem w przyszłości będzie miał zrobić biskup lub przełożony zakonny. Tymczasem Chrystus Pan chce naprawiać Kościół powołując właśnie takich ludzi, którzy nie obawiają się ducha tego świata. Tych świeckich kryteriów rozeznania jest więcej na przykład: poziom wykształcenia rozumiany nie jako rozumienie prawd katechizmowych ale zawiłości teologii dialektycznej, która przez zdrowo ukształtowany rozum jest nie do ogarnięcia. Innym fałszywym weryfikatorem jest zdolność do podejmowania świeckich zadań takich jak zarządzanie majątkiem, organizacja imprez masowych, albo prowadzenie duszpasterstwa bardzo specjalistycznego wymagającego specjalnych charyzmatów, czemu służą tak zwane praktyki duszpasterskie. Warunki jakie się stwarza na takich praktykach są sztuczne i nie pokazują rzeczywistych potrzeb duszpasterskich oraz sytuacji z jakimi zetknie się przyszły kapłan. Te wszystkie umiejętności kapłanowi naprawdę nie są konieczne do sprawowania posługi, a fakt, że używacie tychże kryteriów świadczy o tym, że nie rozumiecie czym jest kapłaństwo... . Ostatecznie prowadzona weryfikacja kandydatów do kapłaństwa sprawia często wrażenie, że zamiast wsłuchiwać się w głos Boga formatorzy wsłuchują się w głos świata i zamiast wybierać kandydatów według serca Jezusowego wybierają ludzi światowych. Ta wizja chociaż zawiera pozory katolickości jest w rzeczywistości bardzo protestancka. O wyświęceniu kogoś na kapłana często decyduje bowiem jedna czy dwie opinie, co rodzi wątpliwości czy wyboru dokonał bardziej Bóg, czy bardziej człowiek.

Kapłan jest pośrednikiem między Bogiem, a światem. Z tego wynika, że do głównych jego zadań należy sprawowanie sakramentów, które stanowią widzialny i skuteczny znak łaski Bożej oraz głoszenie wiary. Jednak takie określenie kapłaństwa jest niekompletne! Swoje pośrednictwo kapłan wypełnia poprzez sam fakt bycia nim i wypełniania swoich obowiązków wynikających ze swojego stanu duchownego. Przede wszystkim mam tutaj na myśli rzetelne odprawianie Liturgii Godzin w intencji całego świata. Nie można rozumieć pośrednictwa kapłana jedynie jako łączenia ludzi z Bogiem. Taka wizja kapłaństwa prowadzi nieuchronnie do poglądu, że kapłaństwo ma sens tylko w relacji do Kościoła obecnego w sposób fizyczny, a więc w odniesieniu do konkretnej i widzialnej wspólnoty ludzi jaką jest na przykład parafia. Trochę czasu mi zajęło zanim zrozumiałem sens udzielania święceń kapłańskich pustelnikom czy przyszłym doktorom Kościoła. Owo pośrednictwo może mieć inny charakter niż ten który sobie wyobrażamy. W przypadku mnichów ma charakter duchowy, w przypadku święty doktorów wyraża się poprzez pracę intelektualną i przekazaną wiedzę w zakresie prawd wiary i moralności. Wreszcie są kapłani którzy czasowo lub stale są pozbawieni możliwości pasterzowania chociaż zostali wyświęceni ze względów duszpasterskich. Piszę tutaj o kapłanach prześladowanych przez władze różnych państw, czy nawet wewnętrznie w Kościele. Sam znalazłem się kiedyś w trudnej sytuacji i poznałem księży, którzy byli z pewnych względów pozbawieni łączności z Kościołami partykularnymi dla których byli przeznaczeni. Dali mi oni przepiękne świadectwo wiary dzięki któremu rozumiem, że bycie kapłanem ma sens sam w sobie - w odniesieniu do Pana Boga i w służbie Jemu samemu. Rozumienie służby Bożej tylko w kontekście duszpasterstwa jest wielkim nieporozumieniem i w Kościele zachodnio-katolickim prowadzi do tego, że wielu księży rezygnuje z codziennego odprawiania Mszy Świętej. Również w Polsce w wielu parafiach ze względu na niską frekwencję ludu przestaje się odprawiać usankcjonowane tradycją nabożeństwa. A uroczyste celebrowanie nieszporów niedzielnych, czy adoracji ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa naprawdę ma sens nawet w pustej świątyni... . Kapłani którzy tego nie rozumieją niestety dawno zatracili zmysł wiary i prawdziwy sens swojego kapłaństwa. 

Wreszcie kapłan jest ofiarnikiem. Jego główną misją jest składanie Bogu Najświętszej Ofiary. W ten sposób kapłan w najpełniejszy sposób jest pośrednikiem - łączy bowiem dosłownie niebo z ziemią poprzez przeistoczenie jakiego dokonuje. Absolutnie najważniejszą czynnością kapłana w czasie dnia jest celebracja Mszy Świętej. Prezbiterzy nie są do tego przez prawo zmuszeni, choćby dlatego, że nie zawsze są warunki, aby dokonać tego najświętszego obrzędu, jednak kapłan który dobrowolnie uchyla się od sprawowania Mszy Świętej powinien się z tego spowiadać. Jak napisałem wyżej nie do pomyślenia jest, żeby ksiądz zaniechał odprawienia Mszy Święte tylko dlatego że nie ma ludu. Oczywiście zawsze powinien postarać się o ministranta, ale nie jest to wymóg bezwzględnie konieczny. Pogląd, że Msza Święta sprawowana bez ludu jest mniej godna lub ma mniejsze znaczenie jest tezą stricte protestancką. Przykrością ogarnia mnie fakt, że coraz mnie kandydatów do kapłaństwa, jak również samych seminariów za główną motywację do święceń kapłańskich nie podaje właśnie sprawowania Mszy Świętej. 

Niestety również tak modne wychylenie dziś koncepcji kapłaństwa ku człowiekowi nie jest pozbawione błędów. Bo nawet jeśli uznalibyśmy za modernistami, że kapłan jest dla człowieka, a nie dla Boga to dominuje dziś błędna koncepcja duszpasterska. W skrócie można by rzec, że jest to ideologia humanistyczna i psychologiczna. Coraz częściej nie ukrywa się nawet, że od przyszłych kapłanów oczekuje się pogłębionej wiedzy psychologicznej, aby zgodnie z paradygmatem tej nauki mogli pomagać człowiekowi. Rezultatem takiej wizji duszpasterstwa jest laksyzm i libertynizm, a w konsekwencji prowadzenie człowieka podług jego zmysłowości i pożądań. Ta droga prowadzi zarówno "pasterza" jak i owce w otchłań. Jedyną prawdziwą zasadą duszpasterską jest zbawienie duszy, a nie dobre samopoczucie i święty spokój.

Dobrze jeżeli w wizji kapłaństwa pojawiają się przynajmniej niektóre główne elementy takie jak nauczanie, duszpasterzowanie, czy nawracanie grzeszników. Niestety wiele seminariów podaje już zupełnie świecką wizję kapłaństwa. Dla przykładu posłużę się tekstem wziętym ze stron Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Łódzkiej. W zakładce "Seminarium" i dalej "Nasza misja" czytamy: "Naszą misją jest kształtowanie przyszłych duchownych: ewangelizatorów, pedagogów, przewodników wspólnot, liderów. Potrzebują więc odpowiedniego czasu, umiejętnie wyznaczonych celów, starannie przygotowanego programu dydaktycznego i wiedzy o kondycji ludzi do których będą posłani." A więc rola kapłaństwa katolickiego jest całkowicie zdeformowana - nie pojawia się ani jeden fundamentalny aspekt Chrystusowego kapłaństwa. Niestety przeglądając strony internetowe różnych seminariów - zwłaszcza za zachodnią granicą możemy się natknąć na podobne sformułowania. Nie jest celem tego bloga wytykanie błędów konkretnym osobom, ale dla przykładu - który jest niemal podręcznikowy pozwoliłem zaserwować czytelnikom konkret. Oczywiście tak zarysowana wizja kapłaństwa powinna skutecznie odstraszyć każdego katolika odczuwającego powołanie od bram tego seminarium - na pewno nie otrzyma on w takim miejscu prawdziwej formacji.

Podsumowując - kapłan katolicki jest powoływany i wybierany przez Pana Boga. Celem kapłana katolickiego jest sprawowanie pośrednictwa pomiędzy Bogiem a światem poprzez modlitwę, a zwłaszcza przez sprawowanie Najświętsze Ofiary. Swoją posługę wobec ludzi kapłan sprawuje w oparciu o paradygmat zbawienia duszy, który jest naczelną zasadą całego oddziaływania duszpasterskiego. Niektórzy kapłani poprzez specjalne powołanie do życia mniszego lub badania wiary i moralności nie oddają się czynnemu duszpasterstwu. Kapłan który z różnych powodów został odsunięty od wspólnoty do której był posłany nie traci swego posłannictwa jeśli zachowuje więź z Bogiem i jest wierny swoim przyrzeczeniom w takim stopniu na jaki pozwalają okoliczności. Módlmy się przeto o prawy i pobożnych kapłanów. Módlmy się za seminaria w Polsce i na świecie o powrót do dawnych sposobów formacji i kryteriów rozeznawania powołania. Niech wspomaga nas Chrystus najwyższy i wieczny kapłan!

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz