piątek, 20 października 2017

Reformacja - czy na pewno właściwe pojęcie?

Laudetur Iesus Christus!

W czasie gdy wielu modernistów świętuje na różne sposoby 500-lecie reformacji polecam pochylić się nad samym pojęciem reformacji. Jak dobrze wiadomo słowa są nośnikiem nie tylko informacji, ale także poglądów i tak określony desygnat może być opisany słowem neutralnym emocjonalnie, pejoratywnym lub pozytywnym. Na przykład prezbitera możemy określić słowem: kapłan, ksiądz lub klecha. Pierwsze sformułowanie ma charakter pozytywny, jest wręcz majestatyczne, drugie ma charakter neutralny, trzecie wyjątkowo negatywny. 

Reformacja jest urobiona od słowa reforma, które przeszło do języka polskiego z łaciny reformare znaczy po prostu przekształcać. Mamy więc reformę, która jest zmianą formy, a forma kojarzy się nam  z czymś zewnętrznym. Jest ona oczywiście istotna, ale ma zwykle mniejsze odniesienie do kwintesencji danej rzeczywistości aniżeli materia. Bo jeśli mamy wodę to istotniejsze jest dla nas jej tworzywo czyli związek wodoru i tlenu niźli jej stan skupienia. Jeśli zmienimy stan skupienia wody to pozostanie ona wodą, ale jeśli podmienimy pod atomy wodoru jakieś inne choćby żelazo, to zamiast wody otrzymamy rdzę... . Zatem termin reformacja oznaczałby proces zmiany rzeczywistości otaczającej istotę rzeczy. Do takiego wniosku próbują nas przekonać ci którzy tego pojęcia używają.

Zastanówmy się czy proces, którego desygnatem ma być reformacja w istocie rzeczy odpowiada pojęciu jakim jest ona opisywana. Za początek ruchu reformacyjnego czyli tak zwaną prereformację uznaje się wystąpienie Jana Wiklifa w XIV w. Jego dogmatyczne postulaty podważały urząd hierarchiczny Kościoła oraz naukę o transsubstancjacji. Czy reformy polegające na zniesieniu urzędów kościelnych przewidzianych dla ustroju Kościoła przez Pana Jezusa Chrystusa oraz próba podważenia substancjalnej obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie są czymś zewnętrznym w stosunku do wiary katolickiej? Czy była to w istocie próba reformy?  A Jan Hus, który poza rzeczywistymi postulatami reform liturgicznych czyż może być nazwany reformatorem kościelnym jeśli głosił predestynację, mistycyzm eklezjologiczny czy odrzucał obecność substancjalną Pana Jezusa Chrystusa w sakramencie ołtarza? Dalej Waldensi, którzy głosili solibiblicyzm odrzucając Tradycję, wyznając powszechne kapłaństwo bez uznania urzędu hierarchicznego oraz odrzucając wszystkie sakramenty poza chrztem czyż mogą być uznawani za reformatorów? Czy reformą nazwiemy postulat Lutra, że władza doczesna jest ważniejsza niż duchowa, a małżeństwo wbrew temu co powiedział Pan Jezus Chrystus nie jest nierozerwalne? I tak można przejść przez kolejnych "reformatorów" Zwinglego, Kalwina czy Henryka VIII, który w ramach reformy założył własny "kościół" i ogłosił się jego głową. Co więc wyznacza ramy reformy? Czy jest to zaledwie zmiana obrzędowości, czy też dogmaty i prawdy wiary mogą być podciągnięte pod ową zewnętrzną zmianę jakiejś religii. Praktyka pokazuje, że zawsze zmiana doktryny pociąga zmianę religii, a nawet często zmiana obrzędowości powoduje ten sam skutek, gdyż w większości religii kult, czyli służba Boża jest centralnym aspektem religijności. Tak również jest w katolicyzmie. "Reformacja" nie uczyniła więc żadnej zmiany w katolicyzmie, stworzyła za to nową religię - protestantyzm, a ściślej rzecz ujmując grupę różnych fałszywych religii, bo każda denominacja ma własną doktrynę i własną obrzędowość.

Skoro więc doszliśmy do stwierdzenia, że reformacja nie odpowiada desygnatowi jakim był ruch społeczno-religijny trwający w łonie chrześcijaństwa od XIV w po dzień dzisiejszy to należy zaproponować jakiś zamiennik. Tym prawdziwym pojęciem okazuje się rewolucja heretycka. Rewolucja oznacza bowiem nagłą zmianę, z łaciny revolutio znaczy przewrót, postawienie czegoś do góry nogami. W ten sposób przebiegały zmiany zaprowadzane przez rewolucjonistów herezji protestanckiej. Początkowe fazy rewolucji nie trafiły na żyzny grunt. Epoka średniowiecza uniwersyteckiego dobrze przygotowała się intelektualnie na odparcie głoszonych w późniejszym czasie błędów. Niestety okres tak zwanego odrodzenia stworzył warunki politycznego wykorzystania postulatów kolejnych herezjarchów. I tak podaje się jako datę rewolucji heretyckiej błędnie określanej mianem reformacji rok 1517 chociaż był to już raczej punkt kulminacyjny, a nie początek. 

Nie trzeba chyba wskazywać w jakim środowisku ukuło się pojęcie reformacji. Z punktu widzenia sekt protestanckich ruch ten faktycznie jest reformacją, jednak patrząc integralnie na dzieje Kościoła była to rewolucja. Niestety pojęcie reformacji weszło do podręczników oświaty systemu kołłątajowsko-stalinowskiego i jako takie jest podawane naszej katolickiej dziatwie. Również młodzież katolicka w modernistycznych podręcznikach spotyka się z pojęciem reformacji. Stanowiska wyrażone w tej rzekomo katolickiej makulaturze są jak wiele osób twierdzi wyważone, czyli politycznie poprawne. W końcu sposób wyrażania rzeczywistości wychowuje i reformacja brzmi na pewno lepiej niż rewolucja heretycka. W rzeczywistości tam gdzie spotykamy się z "reformacją" postępuje protestantyzacja poglądów nie tylko na samą historię, ale także na doktrynę. Przeto protestujmy przed reformacją i nazywajmy ją konsekwentnie rewolucją heretycką. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz