czwartek, 31 sierpnia 2017

Dlaczego mamy takich duszpasterzy? - deformacja pastoralna w nowych seminariach

Laudetur Iesus Christus!

Przyszła pora na omówienie czwartego i ostatniego wedle współczesnych dokumentów wymiaru formacji kandydatów do kapłaństwa. Nie bez przesady można powiedzieć, że właśnie w tym aspekcie kumulują się błędy wszystkich wcześniej omówionych. Mówi się, że współczesny kleryk zakonny po to odbywa nowicjat aby zniszczona została w nim pobożność, studia filozoficzne by zdegradować rozumność, a nauka teologii by unicestwić wiarę. W ten sposób wychowuje się kapłana niepobożnego, bezmyślnego i w dodatku niewierzącego. Jeśli na to nałożymy mówiąc językiem współczesnych dokumentów tak zwaną syntezę pastoralną to otrzymamy typowego najemnika w Winnicy Pańskiej. 

Podstawowym problemem w tak zwanej formacji pastoralnej kleryków jest zmiana paradygmatu duszpasterskiego. Przez wieki duszpasterstwo rozumiano dosłownie, jako pasterzowanie duszami - prowadzenie ich ku zbawieniu. A więc istniał paradygmat: salus animarum. Od kilkudziesięciu lat sytuacja ulega zmianie. Dzisiaj duszpasterstwo pojmuje się humanistycznie, a polega ono na takim oddziaływaniu na wiernych, aby byli dobrymi ludźmi. Mamy więc obecnie paradygmat humanistyczny. Cel duszpasterstwa zaczyna być tożsamy z tym jak funkcję wiary w społeczeństwie pojmowała religiologia, zwana przez prawowiernych katolików czerwoną refleksją o Bogu - nauka ta powstała na gruncie marksistowskim i jest dziś wykładana w każdym nowym seminarium. Paradygmat "dobrego człowieka" jest rezultatem zamiany formacji moralnej na ludzką oraz odrzucenia w formacji intelektualnej rzetelnego studium klasycznej teologii i pozbawienia formacji duchowej nadprzyrodzonej motywacji wynikającej z misyjnego nakazu Pana Jezusa Chrystusa. 

Zanik formacji moralnej i wprowadzenie w jej miejsce formacji ludzkiej spowodowało humanizację całego procesu urabiania kleryków. Teraz już nie wierność Panu Bogu, ale ideałowi człowieka staje się w praktyce naczelną zasadą pracy nad sobą. Więcej się mówi zatem o tym, że kleryk ma być dojrzałym człowiekiem niż cnotliwym i świętym chrześcijaninem.  Naturalnie 6 lat deformacji w tym względzie odciska swoje piętno, a rezultatem są kazania mówiące więcej o psychologii niż o duchowości. Dzisiejsze nauczanie bardziej odpowiada na pytanie jak żyć docześnie, aniżeli jak wzrastać do doskonałości dla życia wiecznego. Przy tym często współcześni duszpasterze bawią się w psychologów, czym szkodzą podwójnie - raz dlatego że zaniedbują właściwą dla siebie misję, a dwa że nie mają ku temu kompetencji. 

Studium klasycznej teologii daje odtrutkę na instrumentalne traktowanie religii przez różne systemy filozoficzno-polityczne. Kapłan który zna dobrze Objawienie Boże, wie że do zbawienia potrzebna jest zarówno wiara, jak i uczynki. Jeśli został ukształtowany przez rzetelne studium teologii moralnej to umie właściwie zrównoważyć w swoim życiu oba te faktory zbawienia. W konsekwencji nie wpada ani w fanatyczny fideizm, który zwykle kończy się faryzejską obłudą, ani w praktykowanie niewiary. Ten drugi błąd zdarza się dużo częściej. Ile mamy kapłanów, którzy prowadzą piękne dzieła charytatywne poświęcając im tyle czasu, że brakuje im na życie duchowe? Ten błąd aktywizmu jest przez dzisiejszy świat pochwalany zgodnie z instrumentalnym traktowaniem Kościoła i wiary jako narzędzia charytatywnego. Bardzo często kapłani aktywiści z niezrozumiałych dla pospołu przyczyn porzucają kapłaństwo. W końcu aby prowadzić takie dzieła nie potrzeba święceń, wyrzeczeń, ślubów, celibatu... . Brak wiedzy lub fałszywa wiedza prowadzi do błędnego działania. Wielu dzisiejszych kapłanów nie potrafi powiedzieć dlaczego dali się wyświęcić. Po 6 latach z gardeł wielu młodych kapłanów wydobywa się anty-świadectwo. Wchodząc do seminarium i pisząc w podaniu że chcą służyć Bogu i Kościołowi wyrazili więcej niż w okrągłych zdaniach wypowiadanych w kazaniach-świadectwach, czy wywiadach do lokalnych gazet... . Jak ksiądz który nie wie po co nim jest, ma właściwie prowadzić duszpasterstwo?

Wreszcie jeśli w formacji duchowej kleryk nie przylgnie w sposób nadprzyrodzony do swojej misji to nie odda się jej w całości. Złamana konwencja czynu-nagrody powoduje że poświęcenie się dla czegokolwiek traci sens. W tradycyjnym seminarium kleryk rozumie, że jeśli ma powołanie, to jego obowiązkiem jest wiernie je wypełnić, a nagrodą jest zbawienie wieczne. Dzisiaj aspekt powołania ubiera się w bliżej nieokreśloną relację z Bogiem, opartą na dobrowolności, notabene takiej samej jak wybór religii. Wobec tego celem duszpasterstwa przestaje być zbawienie dusz - w końcu zbawić się można zdaniem modernistów w każdej religii. Duszpasterstwo prowadzi się po to by zjednoczyć ludzi z Bogiem czy uczynić ich lepszymi - podobnych farmazonów słyszałem zresztą wiele. 

Skoro celem kapłana wobec Kościoła nie jest już zbawienie dusz to wszelka akcja prawdziwie duszpasterska z definicji traci sens. Czasem w swojej szczerości deformatorzy seminaryjni wyznawali, że wszelka działalność mająca kogoś nawrócić jest wyrazem prozelityzmu, a to słowo jest dziś w Kościele postrzegane bardzo negatywnie. Zatem mamy duszpasterstwo humanistyczne - zorientowane na cel doczesny, a nie wieczny. Tyle w kwestii podstaw teoretycznych tak zwanej formacji pastoralnej.

Sięgnięcie do samej praktyki formowania pastoralnego kleryków odsłania kolejne Himalaje problemów. Przede wszystkim system seminaryjny podaje swoim uczniom niereprezentatywne przykłady duszpasterstwa. Dlaczego tak jest - nie umiem odpowiedzieć... . Efektem tych działań jest wyrobienie w kleryku nierealnego projektu swojego przyszłego kapłaństwa, a co za tym idzie często bardzo szybkie wykolejenie. Alumnom pokazuje się głównie tak zwane duszpasterstwa specjalistyczne, w których pracują nieliczni kapłani i do tego zwykle nie od początku swojej posługi. Życie w seminarium i życie na parafii to dwie różne rzeczywistości, także doświadczenia wyniesione z własnej parafii często nie są właściwe dla przyszłego życia, zwłaszcza, że seminarzysta poznaje rzeczywistość z niewłaściwej strony ołtarza. Jeśli więc klerykom od pierwszego roku pokazuje się szpitale, hospicja, więzienia, ośrodki opiekuńcze, mass media itd to wyrabia się w nich fikcyjny pogląd przyszłości. Dzieje się to zwłaszcza jeśli zaniedbuje się prawdziwą praktykę pastoralną polegającą na podjęciu części obowiązków zgodnych z przyjętymi posługami/święceniami na zwykłej parafii. Niewiele seminariów przed święceniami diakonatu oferuje taką możliwość, a jeśli tak jest to zwykle nie po to aby dać samemu klerykowi możliwość weryfikacji powołania, ale aby go przetestować. Seminaria chwalą się na swoich witrynach systemem różnorodnych praktyk pastoralnych - są to zwykle duszpasterstwa specjalistyczne, w których klerycy realizują krótkie akcje duszpasterskie w ramach swoich wakacji. Często w trakcie tych "praktyk" obligowani są do wypełniania zadań do których nie są przygotowani już to z tytułu braku wiedzy lub też nie posiadając odpowiednich charyzmatów urzędowych. Jak można alumnowi, który ukończył pierwszy rok zlecać prowadzenie katechez, konferencji czy animowania grup apostolskich, skoro nie zaczął on nawet na dobre studiów teologicznych? Albo czemu zleca się alumnom pod pozorem świadectw głoszenie kazań do których nie mają prawa lub rozdawania Komunii Świętej skoro nie są nawet akolitami? To wszystko nie tylko uczy relatywizmu względem prawa kościelnego, ale także wyciska złe piętno na przyszłych kapłanach, często bowiem nie są oni duchowo przygotowani do podjęcia tych obowiązków. Trzeba jasno powiedzieć, że pierwsze praktyki pastoralne sens mają dopiero po zakończeniu III roku i przyjęciu stroju duchownego oraz lektoratu. W ogóle należałoby zamiast tworzyć huraoptymistyczne projekty praktyk pastoralnych zaufać Kościołowi i dać klerykom możliwość w pełni realizować otrzymane posługi/święcenia. Po to Kościół zachował je na przestrzeni wieków, aby kandydaci do świętej służby stopniowo nabywali cnót do podejmowania coraz bardziej odpowiedzialnych zadań. 

Klerycy w ramach rozeznawania swojego powołania jeszcze przed przyjęciem diakonatu powinni mieć wpisaną w studia dłuższą praktykę pastoralną uwzględnioną w rytmie życia seminaryjnego, tak aby przynajmniej przez kwartał móc poznać rzeczywistość życia na plebanii i podejmowania trudów kapłańskiego życia. W ten sposób można byłoby uniknąć wielu rozczarowań po święceniach. Trzeba stwierdzić, że praktyki takie byłyby bardziej dla samych kleryków niż przełożonych. Duszpasterstwo od strony technicznej nie jest trudne i da się do niego przyuczyć nawet niezbyt rozgarniętego kleryka - nie znam księdza, który zupełnie nie radziłby sobie ze sprawowaniem liturgii czy nauczaniem, w ostateczności kazanie czyta z kartki. Problemem jest za to własna projekcja życia kandydata do kapłaństwa i zderzenie z rzeczywistością. Podczas takiej posługi kleryk musiałby sobie odpowiedzieć na pytanie, czy po tych 3-4 latach jego postrzeganie służby kapłańskiej odpowiada rzeczywistości i czy chce się temu poświęcić na całe życie. W końcu głównym sensem życia kapłana jest poświęcenie się Panu Bogu i składanie Mu Najświętszej Ofiary.

Mój ojciec często nazywał seminarium do którego chodziłem wyższym technikum duszpasterskim. W tej satyrze tkwi niestety ziarno prawdy. Przegląd podstawowych wymiarów formacji pokazuje, że celem nowego seminarium jest wyprodukowanie zunifikowanego kapłana posiadającego wykształcenie formalne, znającego i potrafiącego zastosować techniki duszpasterskie oraz nie myślącego zbyt wiele. Jeśli na swojej drodze spotykacie kapłanów niepasujących do nieszczęsnego schematu BMW (bierny, mierny, wierny) to dziękujcie za to Panu Bogu  i samym tym duszpasterzom. Podjęli oni bowiem trud formacji równoległej, a uczynili to dla swojego i waszego zbawienia. Niestety obraz współczesnego kleru jest przykry. Seminaria tworzą armię bezwolnych konformistów niezdolnych do jakiejkolwiek walki z duchem tego świata. Być może ci młodzi ludzie wstępując do nowych seminariów chcieli razem z Panem Jezusem zbawiać świat, ale kąkol modernizmu zasiany w proces ich formacji skutecznie zagłuszył ich szlachetne pragnienia. Módlmy się przeto aby Stolica Apostolska przywróciła sprawdzone metody formacji, a rodzice i kapłani chłopców raczyli posyłać do prawdziwych seminariów. Niech one powstają w wielu krajach, aby każda dusza zaznała prawdziwego duszpasterstwa, zgodnego z paradygmatem salus animarum. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen!

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz