Tym wpisem poniekąd w pewnej grupie moich czytelników ujawniam moją tożsamość - i tak wiem że domyślacie się kim jestem. Piszę o tak zwanych braciach kursowych, którzy często stawiali mi ten zarzut. Dziś pragnę publicznie nań odpowiedzieć. Mniemam iż prawowierni czytelnicy w różnych wariantach mogli się z tym atakiem zetknąć, lub spotkają się z nim w przyszłości. Podanie obrony dla tego argumentu przyda się bardzo seminarzystom, bowiem z różnych stron słyszę, że nie tylko w moim seminarium stosowano tą sztuczkę.
Najpierw może od strony formalnej - zarzut przytoczony jednym zdaniem w tytule posta to typowy przykład argumentum ad hominem, czyli niemerytorycznego dowodzenia mającego na celu zbić z tropu adwersarza. Natura tego typu argumentacji opiera się na skierowaniu do dysputanta stwierdzenia odwołującego się do jego własnych odczuć, opinii czy poglądów luźno związanych z przedmiotem rozmowy. Ponieważ materia takiego ataku jest nieweryfikowalna, zarzut taki staje się właściwie niemożliwy do racjonalnego odparowania. Z metodologicznego punktu widzenia nie jest to argument teologiczny, bo to co jest nieweryfikowalne (niefalsyfikowalne) nie jest naukowe. Nie należy więc próbować na tego typu zaczepki odpowiadać jak na zwykły argument. Wystarczy sprowadzić rozmówcę do istoty rzeczy i wskazać, że argument jest niemerytoryczny. Czytelników zainteresowanych zagadnieniami dotyczącymi prowadzenia sporów odsyłam do studium erystyki. Z pewnością skorzystają na tym szczególnie Ci, których szczególnym powołaniem jest obrona wiary za pomocą słowa. Wielu jałowych dyskusji można uniknąć, jeśli ma się wiedzę w tym zakresie. Oczywiście można zastosować metody okrężne i one w tym konkretnym przypadku okażą się skuteczne, jednak nie są owocne dla każdego argumentum ad hominem. Pamiętajcie że umiejętność odpowiedniego prowadzenia dyskusji to także oszczędność czasu, który mamy ograniczony, więc winniśmy go szanować.
Teraz spróbuję na ten argument odpowiedzieć w sposób merytoryczny. Sądzę, że wielu czytelników ma w tym względzie katolicką intuicję. Wystarczy odwołać się do tez z traktatu o Bogu jedynym. Piękne teksty o niezmienności istoty Boga zawarł w swych "Wyznaniach" św. Augusty z Hippony, np.: "Nie było więc takiego czasu, w którym byłbyś bezczynny. Bo i sam czas Ty stworzyłeś." Prawdę o niezmienności Boga potwierdza także św. Tomasz z Akwinu w swojej Sumie Teologicznej, a także wszystkich katolickie podręczniki dogmatyki. Niezmienność Boga to dogmat z nauczania Pisma Świętego (por. Ps 102,28 czy Hbr 6:17-18), który nie został formalnie przez sobór ogłoszony, aczkolwiek, same wyznania wiary zawierają tezy, które są sprzeczne z poglądem o zmienności Boga. Stwierdzenie: "Zrodzony, a nie stworzony" wskazuje na odwieczność a zatem nie podleganie czasowości, która to czasowość jest podstawową miarą zmienności. Zmienność można stwierdzić jedynie odnosząc się do kryterium czasu stwierdzając, że zaszła w jakimś bycie różnica w stosunku do tego co było wcześniej. Ponieważ Bóg jest względem czasu transcendentny ergo jest niezmienny.
Jednak i na taką argumentację moderniści znajdą obronę. Z tego samego Pisma Świętego wynajdą około mnóstwa różnych cytatów wskazujących, że jednak Bóg zmienny jest. W końcu zdarzało się, że Pan Bóg "zmieniał swoje decyzje" choćby w historii składania przez Abrahama ofiary ze swojego syna, czy karania Niniwy. Czytając Biblię po protestancku i stosując niekatolickie metody hermeneutyczne można rzeczywiście dojść do wniosku, że Słowo Boże jest niekonsekwentne. Trzeba jednak ująć księgę Objawienia integralnie, czyli w sposób kanoniczny, a to oznacza trud przebadania możliwie wszystkich tekstów odnoszących się do badanego zagadnienia z ujęciem właściwych marginesów, czyli kontekstu. Przy takiej lekturze odkrywamy iż autor ludzki Pisma Świętego dla ujęcia niewysłowionych prawd o Bogu dokonał redukcji koniecznej dla nas byśmy cokolwiek z istoty Boga mogli pojąć. Kiedy więc Pismo Święte mówi o tym że Bóg jest miłością opisuje to w sposób najbardziej bliski doświadczeniu człowieka. Każdy ortodoksyjny teolog ma świadomość, że tego typu wypowiedzi nie należy brać wprost i że są one w pewnym stopniu zniekształcone naszymi możliwościami poznawczymi. Kiedy więc porównuje się miłość Boga do człowieka jak miłość matki do dziecka to nie znaczy, że Pan Bóg jest kobietą i nie uprawnia do tego by redukować Jego sposób kochania do tego jak czynią to ludzie. Trzeba więc w lekturze Pisma Świętego nauczyć się oddzielać warstwę środków stylistycznych użytych dla przybliżenia określonych prawd, od samej istoty rzeczy, czyli Prawdy, która chce się przez to objawić. Antropomorfizacje Boga zawarte w Biblii nie uprawniają więc do postawienia tezy, że Bóg jest immanentny, że podlega czasowości, czy ma zmienny humor... Od strony ludzkiej patrząc Bóg jest ten sam kiedy zsyła fale potopu i ten sam kiedy posyła swojego Syna, aby nas zbawił. To człowiek i jego zmienność sprawiają, że Bóg objawia się nam raz jako czuły Ojciec, innym razem jako surowy Mściciel. Również pozorna zmiana nastawienia Pana Boga względem rodzaju ludzkiego w historii zbawienia nie wynika stąd, że Bóg jest zmienny, ponieważ już przy wygnaniu z raju obiecuje ludziom zbawienie (tzw protoewangelia). W rzeczywistości zmianie podlega ludzka mentalność, a metody na podźwignięcie rodzaju ludzkiego tylko utwierdzają w przekonaniu, że Pan Bóg żadnym zmianom nie podlega.
Niestety właściwie od początku XX wieku nie brakuje "katolickich" teologów podważających tą prawdę naszej wiary. Ich metody dowodzenia to typowy przykład teologii oddolnej. Obalenie tej prawdy wiary obraca w perzynę całą wiarę katolicką. Bóg zmienny, nie jest bowiem ani wiekuisty, ani wszechwiedzący, ani wszechpotężny. Taki Bóg nie może też być czystym istnieniem jak powiedzą scholastycy, czy miłością, jak powie św. Jan apostoł... . Taki "Bóg" to bożek pychy pseudo-teologów, którzy własne ego postawili ponad misję którą mieli do spełniania. Nawet od strony ludzkiej oparcie się na takim bożku jest niepewne - w końcu jaką mam pewność, że bożek zmienności nie będzie kaprysił przy sądzie i nie zmieni praw które ustanowił? Walczmy przeto ze wszelkimi błędami modernistów. Zmienność Boga to teza pojawiająca się jak hydra w różnych odmianach alotropowych - raz jako ewolucja prawdy, kiedy indziej jako Bóg który jednych chce zbawić, a innych potępić... . Znamy przecież te błędy... . Bierzmowany katolik czystą wiarę katolicką nie tylko wyznaje, ale także jej broni. Niech Pan Bóg, który jest, który był i który przychodzi wspomaga nas w tej walce, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz