czwartek, 25 stycznia 2018

Zanegowane męczeństwo

Laudetur Iesus Christus!

Dzisiejsza ważna rocznica z mojego życia powoduje że odejdę od tematyki ekumenicznej. Rzadko piszę wpisy o osobistym charakterze jednak są takie momenty i takie dni w których uważam że warto wyjść nieco poza konwencję. Wiele osób, które mnie zna sądzi iż największą przykrość w życiu sprawiło mi wygnanie z seminarium. Z pewnością zniszczenie powołania  jest pewną boleścią, jednak w życiu zdarzają się gorsze rzeczy, a to co mnie najbardziej boli we współczesnym Kościele to właśnie brak szacunku wobec męczeństwa.

Co jakiś czas dochodzą głosy o postępach w relacjach na linii Watykan-Pekin. Ostatnio pojawiające się wiadomości na temat zdjęcia przez Stolice Apostolską prawowiernych biskupów Kościoła podziemnego, czyli katolickiego i zgody na objęcie ich katedr przez uzurpatorów, do tego najprawdopodobniej nieważnie bo pod przymusem wyświęconych. Wielu katolików dziwi się i oburza, jednak podobny kurs obecny papież przedsięwziął już na początku swojego panowania w 2013 r. 

O prześladowaniu chińskiego Kościoła wiadomo od zawsze, jeszcze przed powstaniem Chińskiej Republiki Ludowej katolicyzm nie cieszył się wolnością. Bezsprzecznie za kraje w których katolicyzm jest prześladowany uznaje się także Koreę Północną, Arabię Saudyjską, czy Iran. A gdybym powiedział, że wystarczy udać się do ambasady w Warszawie i przekroczyć jedną granicę, aby być w kraju prześladującym wiarę katolicką? Wielu nie potrafi w to uwierzyć. I właśnie w krajach byłego ZSRR aż do dzisiaj katolicyzm nie cieszy się pełną wolnością.

Rewolucja bolszewicka doprowadziła do takiego reżimu ateistycznego, że już w 1922 r Stolica Apostolska oficjalnie uznała podziemne struktury działającego tam Kościoła za prawowierne. Po śmierci Stalina w 1953 r zaczęła się powolna transformacja ustrojowa prowadząca do przynajmniej częściowego uznania struktur kościelnych. Jednak kolejni papieże w swej roztropności nadal utrzymywali hierarchię która w razie zaostrzenia reżimu zdolna byłaby do kontynuacji sukcesji apostolskiej i zabezpieczenia podstawowych dóbr duchowych laikatu. Przyszła pierestrojka na fali której wydawało się zbyteczne utrzymywanie takich struktur. Jednak Jan Paweł II chociaż bardzo liberalny wobec polityki wschodniej dalej polecał utrzymywać wszystko to co konieczne aby w razie zmiany sytuacji politycznej nie doszło do przerwania ciągłości istnienia struktur Kościoła. Nowe Tysiąclecie i zmiany zachodzące za naszą wschodnią granicą potwierdziły zapobiegliwość papieża.

Za pontyfikatu Benedykta XVI ochrona interesów Kościoła na terenach objętych prześladowaniem lub nim zagrożonych była zapewniona, a wręcz wzmacniana. Stolica Apostolska nie szczędziła środków i ludzi do tego, aby bezpieczeństwo było zagwarantowane, jednocześnie prowadzono stabilną politykę wschodnią. A dziś? Wystarczyło kilka miesięcy rządów Franciszka, aby nastąpił demontaż wszystkich wspieranych przez Watykan struktur Kościoła podziemnego w krajach byłego ZSRR. 

Wyklęty kleryk był uczestnikiem i świadkiem zachodzącego słońca przezorności Kościoła względem jego prześladowców. Osobiście przez krótki czas doświadczyłem utraty praw osobistych i widziałem ludzi, którzy swoją odwagą i poświęceniem zasłużyli na czerwień kardynalską dużo bardziej niż obecni proboszczowie rzymscy. Wielu z tych ludzi już nie ma, niektórzy zostali za wiarę katolicką umęczeni, choć odbyło się to w zupełnej ciszy i zapomnieniu. Ci męczennicy XXI wieku oskarżą kiedyś pochopne decyzje jakie zapadły na początku obecnego pontyfikatu. Postępowanie obecnej widzialnej głowy Kościoła suponuje nie tylko wielką nieroztropność, ale wręcz celowe działanie na szkodę Winnicy Pańskiej.

Ks. kardynał Kazimierz Świątek mój największy autorytet powiedział, że kiedyś wyznawcy, czyli ci co przetrwali prześladowania cieszyli się w Kościele autorytetem biskupim. Niestety dziś jak zauważył chwała wyznawców i męczenników jest dyskredytowana przez poprawność polityczną. Ofiara setek tysięcy biskupów, kapłanów, zakonników, zakonnic i ludzi świeckich którzy padali ofiarami mordów sądowych, zaginięć w niewyjaśnionych okolicznościach przyrody, internowania, więzienia w koloniach karnych, obozach koncentracyjnych, a współcześnie w obozach filtracyjnych idzie dziś nie tylko w niepamięć ale także w bezsens. Bowiem kilka pochopnych decyzji przekreśla ofiarę tych ludzi. O kraje byłego ZSRR nikt się nie upomina. Kościół przeszedł tam już drogę krzyżową, a obecnie kona na krzyżu. Podobny los gotuje się teraz Chinom. Dramatyzm chińczyków polega na tym, że oni nie mają do kogo się zwrócić o sakramenty, tam nie ma cerkwi schizmatyckiej wprawdzie, ale jednak ważnie szafującej sakramentami. Jeśli duchowieństwo w porę nie zejdzie do podziemi nie tylko przed Pekinem, ale także Watykanem, to najludniejsze tereny na świecie pozbawione zostaną głosicieli Ewangelii i szafarzy Bożej łaski.

Przez całe wieki największą czcią otaczano najpierw męczenników, a później wyznawców. Skromne doświadczenia jakie miałem w kwestii prześladowań nie czynią mnie żadnym autorytetem, jednak to co widziałem na zawsze przewartościowało moje życie i moją wiarę. Wszystkim czytelnikom polecam czytać żywoty świętych męczenników i wyznawców. Niech one będą dla nas pociechą w czasach zamętu i czytelnym drogowskazem na ścieżkach wiary. W czasach współczesnych nie brakuje nam wyznawców. Wśród rzesz duchownych wielu jest poddawanych próbom wiary. Chodzą słuchy, że Stolica Apostolska szykuje specjalne ślubowanie sprzeczne z odwiecznymi prawdami wiary i moralności. Czy w XXI w traktujemy wiarę na tyle poważnie, że jesteśmy w stanie jeszcze coś dla niej poświęcić?

Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk

1 komentarz:

  1. Katolik NIE może przyjmować sakramentów od niekatolików, chyba że w niebezpieczeństwie śmierci tzw. sakramenty śmierci, czyli chrzest i pokutę. Polacy wygnani z Polski czy po powstaniach czy po najeździe Rosji Bolszewickiej czy ZSRR nigdy nie korzystali pod karą ekskomuniki, ważnych, ale niegodziwych sakramentów od schizmatyckich kapłanów. Tę nowość jak i inne nowości wprowadzono po Vaticanum II.
    W Japonii przez uwaga 350 lat katolicy NIE mogli mieć kapłanów (zakaz cesarza), a historia pokazuje, że nawet mieli świętych.

    OdpowiedzUsuń