Dziś z okazji uroczystości Objawienia Pańskiego ciąg dalszy problemów związanych ze źródłami wiary. Artykuł z zeszłego roku dotyczący relacji Pisma Świętego do Tradycji spotkał się z życzliwym przyjęciem. Mam świadomość że to co dzisiaj napiszę wielu zszokuje, ale niestety trudno przemilczeć fakty. Niestety większość z nas nie posługuje się katolickim Pismem Świętym, chociaż tak jest napisane na egzemplarzach, które jak mniemam wszyscy czytelnicy niniejszego bloga posiadają.
Najpierw trzeba przypomnieć, że Pismo Święte jest integralną częścią Tradycji. Po pierwsze dlatego, że Słowo Boże początkowo było przekazywane ustnie, dopiero potem zostało spisane, a po wtóre dlatego, że ostatecznie Magisterium Kościoła orzekło o tym które księgi są kanoniczne, a które nie. W sposób ostateczny na temat Pisma Świętego - jego składu i doktryny natchnienia wypowiedział się sobór trydencki, którego orzeczenia z pewnością należą do Tradycji. Jednak czytając dokumenty soborowe natrafiamy na coś więcej jak tylko spis ksiąg. Okazuje się, że Kościół kanonizował także określoną wersję Pisma Świętego, jest nią Wulgata, czyli przekład powszechny dokonany przez św. Hieronima ze Strydonu na polecenie papieża Damazego I wydanego w 382 r. Wulgata była przez wszystkiego kolejne wieki najchętniej wykorzystywaną wersją Biblii w Kościele. Wobec tego na IV sesji soboru trydenckiego 8 kwietnia 1545 r wydano tak zwany Dekret o Wulgacie,w którym czytamy: "Ponadto tenże święty Sobór, uważając, że niemało korzyści może wyniknąć dla Kościoła Bożego jeśli ze wszystkich używanych wydań łacińskich Świętych Ksiąg wskaże, które należy uważać za autentyczne, postanawia i wyjaśnia, że starożytne wydanie Wulgaty, które zdobyło uznanie przez długie używanie w ciągu tak wielu wieków w Kościele, jest uważane za autentyczne w publicznym nauczaniu, debatach, kazaniach i wykładach, i żeby nikt nie odważył się ani nie śmiał odrzucić go pod jakimkolwiek pretekstem." Co to oznacza? Że podobnie jak nie można zmieniać orzeczonych na tymże soborze ksiąg, tak i nie można odrzucić Wulgaty jako oficjalnego tekstu Pisma Świętego. Sobór trydencki dodaje także w tej samej sesji klauzulę anatema sit dla tych co odrzucają któreś z ksiąg natchnionych lub katolicki przekład czyli Wulgatę: "Jeśli ktoś tych Ksiąg nie przyjmie jako świętych i kanonicznych w całości, wraz ze wszystkimi ich częściami, tak jak w Kościele katolickim są one czytane i przyjmowane w dawnym wydaniu łacińskim Wulgaty, a wspomnianymi Tradycjami świadomie i dobrowolnie wzgardzi, niech będzie wyklęty." Znamienna jest wzmianka o dawnym wydaniu Wulgaty - już bowiem w kilka lat po soborze zaczęto rozprawiać nad krytyką tekstu Wulgaty. Pojawiło się bowiem szereg kopii różnej często treści, wszystkie opatrzone rzekomym hieronimowym pochodzeniem. Zaczęto więc tworzyć kolejne wydania Wulgaty, w końcu za pontyfikatu Piusa X powołano Komisję Biblijną dla stworzenia Neowulgaty. Prace przeciągnęły się tak długo, że wydanie w jednym kodeksie pojawiło się dopiero po 70 latach w 1979 r. Efektem końcowym było włączenie do tekstu apokryfów - 3 i 4 Księgi Ezdrasza oraz Modlitwy Manassesa. Do tego w krytyce tekstu wykorzystano prace protestanckich egzegetów i wydane przez nie "wulgaty". Niech więc sami czytelnicy pomyślą, czy taki kodeks może się zwać oficjalnym tekstem Pisma Świętego Kościoła Katolickiego?
Gdyby tego było mało konferencje episkopatów za nic mają postanowienia Stolicy Apostolskiej i wydają Biblie wg własnych tłumaczeń, pomijających zupełnie nawet osławioną neowulgatę. I tak w Polsce obowiązuje w liturgii Biblia Tysiąclecia, która podobno jest przekładem z języków oryginalnych. Nie lepiej jest w innych krajach. Dochodzi do wydawania Biblii ekumenicznych - istnieje nawet taka w Polsce, a więc pisana wespół z heretykami, którzy Pismo Święte cytują przewrotnie niczym szatan zniekształcają poszczególne wersety lub usuwają albo dodają całe księgi.
Drodzy czytelnicy - Słowo Boże którym się karmimy powinno być wiadomego pochodzenia. Istnieje jedna Biblia katolicka, jest nią Wulgata, jedynym oficjalnym językiem biblijnym jest łacina. Niestety obecnie brakuje współczesnego przekładu Wulgaty sykstyńskiej, będącej pokłosiem prac soboru trydenckiego. Jeśli czytają mnie egzegeci tradycyjni i prawowierni to proszę by temat zgłębili i rozpoczęli pracę nad stosownym tłumaczeniem. Dlaczego zatem wyklęty kleryk świadom iż tysiąclatka ni jest Biblią katolicką cytuje właśnie ją? Odpowiedź jest jasna: ponieważ nie istnieje współczesny pisany zrozumianym językiem Polski przekład Wulgaty, a przynajmniej wyklęty kleryk takowego nie zna.
Jeśli ktoś dalej chce się babrać w Qumranach, źródłach Q, czy skryptach X niech pomyśli jakie owoce przyniosła być może niezbyt dobrze tłumaczona ze starszych tekstów Wulgata, a jakie przynoszą obecne tłumaczenia. Wulgata była przełożona na polecenie prawowitej władzy kościelnej, w posłuszeństwie i z asystencją Ducha Świętego potwierdzoną owocami w postaci szeregu świętych którzy w Wulgacie znaleźli Słowo Życia. Tymczasem do współczesnej egzegezy wkradły się niejasności i spory i każdy w oparciu o wykopane papirusy wyciąga często sprzeczne wnioski. Czy tak godzi się postępować ze Słowem Bożym? Jakie są tego owoce widać... .
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
A jak się Szanowny Kleryk zaopatruje na korzystanie z Biblii w tłumaczeniu ks. Wujka? Zetknąłem się z jej trzema wersjami: oryginał (bardzo odległy już językowo), transkrypcja typu C (unowocześnione słownictwo - w mojej ocenie budzi to obawy co do wierności tłumaczenia) i typu B (korekta ortografii, pisowni i używanej czcionki - z tej wersji korzystam).
OdpowiedzUsuńCo do Biblii Jakuba Wujka polecam serdecznie, co prawda nie jest to tłumaczenie Wulgaty sysktyńskiej, jednak jest to najlepsze obecnie tłumaczenie Biblii na język polski. Co ciekawe gdziekolwiek nie robiliśmy na studiach egzegezy, to przekład Wujka był najbliższy także temu co uznawano za wersję z języków oryginalnych, oczywiście błędnie rozumianych. Nie znam różnych transkrypcji - ja mam egzemplarz z końca XIX w domu i zniego korzystam. Niestety język jest na tyle archaiczny, że nie nadaje się do cytowania na blogu.
UsuńBabranie się w Qumranach i źródłach Q niejako zalecił papież Leon XIII w encyklice "Providentissimus Deus":
OdpowiedzUsuń"Podstawą wykładu ma być Wulgata. Następnie, trzymając się reguł starych pisarzy, nauczyciel weźmie za podstawę wykładu tekst Wulgaty,
która według Soboru Trydenckiego ma być uważana „za autentyczną w publicznych czytaniach, dyskusjach, kazaniach i objaśnieniach” (20), co też zresztą poleca codzienna praktyka Kościoła. Nie znaczy to jednak, aby nie trzeba było uwzględniać innych przekładów, które chwaliła i których używała starożytność chrześcijańska, a ZWŁASZCZA TEKSTÓW PIERWOTNYCH. Chociaż bowiem - zasadniczo mówiąc - tekst Wulgaty dobrze oddaje myśl podaną w tekście hebrajskim i greckim, to jednak, gdyby się w tekście łacińskim znalazło coś dwuznacznego lub mniej jasnego, będzie pożyteczne, za radą św. Augustyna, „uciec się do pierwotnego języka” (21). Jest rzeczą zrozumiałą, że wielka w tym musi być zachowana ostrożność, ponieważ „zadaniem komentatora jest wyłożyć nie to, co sam pragnie, lecz to, co myśli autor, którego on objaśnia” (22).
A co przekladem NT x Dąbrowskiego?
OdpowiedzUsuńDziekuje
OdpowiedzUsuń