Jeden z moich wykładowców powiedział wprost - celem działań ekumenicznych jest doprowadzenie do interkomunii. Mianem interkomunii nazywa się wzajemne międzywyznaniowe dopuszczenie do wspólnoty eucharystycznej, to zakłada implicite także wspólną naukę o Najświętszym Sakramencie, Mszy Świętej, a zwykle także o kapłaństwie. W praktyce stanowi często fuzję obydwu wyznań.
Co roku w okresie oktawy jedności i różnorodności internety zalewają informacje dotyczące bezbożeństw pseudoeucharystycznych. Gdyby chodziło o łamanie się opłatkiem, nikt nie śmiałby podnosić rwetesu. Ale rzecz przestawia się zgoła odmiennie - spotkania ekumeniczne żywo mają przypominać wspólną Eucharystię, bo Mszą Świętą takie obrzędy trudno już nazwać. I nawet jeśli Pan Jezus Chrystus nie jest w sposób substancjalny obecny na takowych zebraniach to zastanawia sam wymiar parenetyczny i pedagogiczny owych przedsięwzięć. Bo takie celebracje wychowują wiernych i wpajają im świadomość, że komunikowanie wraz z heretykami i schizmatykami jest w porządku. Kolejne pokolenie może utracić Mszę Świętą. Zresztą temat tak zwanej Eucharystii ekumenicznej wałkowany jest od dawna, a raz na jakiś czas wypływa w postaci newsa tylko po to aby zbadać opinię laikatu na rzeczony temat.
Z teologicznego punktu widzenia istotne są dwa aspekty. Pierwszy to kwestia ważności samego sakramentu. Jest oczywiste, że podczas spotkań opłatkowych wspólnot protestanckich do żadnego przeistoczenia nie dochodzi. Oni sami tego nie ukrywają, choć nie przeszkadza im to wyciągać bezbożnie ręce po największy skarb Kościoła, oczywiście pod warunkiem, że nie muszą przed Nim klękać. Sami zresztą hojnie praktykują gościnność eucharystyczną zwodząc rzesze naszych wiernych, którzy czasem oddają ich opłatkom latreutyczną, bałwochwalczą cześć. Zwiedzenie katolicy uczestniczący w takich obrzędach tracą kompas wiary i stają się materialnymi protestantami.
Drugim aspektem jest eklezjalny wymiar owej interkomunii. I wydawałoby się że wszystko jest w porządku. W końcu dzisiaj wiele się mówi o tym jak przyjmowanie Komunii Świętej jest wyrazem i znakiem jedności z Kościołem. Jakże jednak różnie pojmuje ów eklezjalny wymiar Komunii Świętej modernizm, Kościół oraz cerkiew prawosławna, zwłaszcza Patriarchat Moskwy i Wszechrusi. Moderniści Pragną interkomunii po to by zaprowadzić formalny i materialny paneklezjalizm. Dla nich interkomunia to znak że żyjemy w prawdziwie pojednanej różnorodności. Kościół zgodnie z teologią Mistycznego Ciała Chrystusa zauważa szeroki kontekst eklezjalny, jednak nie jest on dominujący. Przyjęcie Komunii Świętej to przede wszystkim sakrament, który jednoczy wiernego z Panem Jezusem i dopiero z tej perspektywy z Kościołem. Wreszcie prawosławie które wymiar eklezjalny Komunii Świętej znowu wynosi aż zanadto. Tam bowiem komunikowanie się jest znakiem nie tylko przynależności konfesyjnej ale wręcz liturgicznej.
Stanowiska modernistyczne i prawosławne są oczywiście błędne i pomniejszają wartość Komunii Świętej jako sakramentu. Ani moderniści, a wraz z nimi protestanci, ani paradoksalnie prawosławie nie zauważa w pełni osobowego Pana Boga kawałku eucharystycznego chleba. Dzieje się tak dlatego, że tylko Kościół wyraził kompletną naukę o Najświętszym Sakramencie.
W praktyce interkomunia jest dopuszczona. Zgodnie z nowym prawem kanonicznym można udzielić Komunii Świętej heretykom i schizmatykom, jeśli wyznają katolicką wiarę w odniesieniu do tego sakramentu. Przy tym wszystkim skandaliczne jest to, że nie wymaga się od nich w pełni katolickiego wyznania wiary, czyli powrotu do Kościoła. To że katolikom pozwala się in articulo mortis przyjmowanie Najświętszego Sakramentu od niekatolików, byleby oczywiście sam sakrament był ważny nie dziwi. Natomiast jest wielce zastanawiające, że prawodawstwo udziela takiej zgody w sytuacji gdy zagrożenia życia nie ma, gdy istnieje przez dłuższy czas niemożliwość otrzymania sakramentu od katolickiego szafarza. Taki zapis w konsekwencji prowadzi do indyferentyzmu.
I jako klamrę niniejszych rozmyślań dodam wypowiedź innego profesora, który porównał ekumenizm do podróży w wagonie restauracyjnym, owszem eleganckim, z suto zastawionym stołem, kapelą i profesjonalną obsługą. Jednak bawiący się w owej salonce restauracyjnej sami nie znają i nie potrafią przewidzieć celu swej podróży. Obserwując ich z zewnątrz wydawać by się mogło, że ich celem jest sama zabawa. A ja dodam, że stacja końcowa jaką będzie niewątpliwie sąd Boży może owych bawiących się bardzo zaskoczyć. Wspólne biesiadowanie na kredyt kończy się nie tylko drobną dyspepsją ale zwykle także surową windykacją. Celem życia człowieka jest zbawienie duszy. Każdy z nas wie, że nie żyje się po to żeby jeść, ale je się po to żeby żyć. Interkomunia pomija cel Komunii Świętej jaką jest uświęcenie poprzez zjednoczenie z Panem Bogiem, składa w ofierze cel ostateczny na rzecz dobrej wspólnej zabawy. "Święte, świętym! Kto święty niech przystąpi, kto nim nie jest, niech czyni pokutę."
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz