Na wykładach z prawa kanonicznego nasz wykładowca wypowiedział kontrowersyjną dla wielu tezę: "W zasadzie małżeństwa mieszane to dyspensa od 6 przykazania". Podstawą twierdzenia jest kanon 1086 § 2 Kodeksu z 1983 r, który stanowi o możliwości dyspensowania od różności religii. Profesor mówił co prawda o małżeństwach międzyreligijnych, ale rozważając problem doszedłem do wniosku, że niestety konieczna jest ekstrapolacja na przynajmniej część małżeństw międzywyznaniowych w łonie chrześcijaństwa.
Małżeństwo jak dobrze wiemy jest 7 sakramentem Kościoła ustanowionym przez Chrystusa Pana dla zapewnienia fizycznej płodności Kościoła, rozszerzania w widzialny sposób Królestwa Bożego i dla katolickiego wychowania dziatwy. Małżeństwo w sposób szczególny odzwierciedla relację Chrystusa Pana do Kościoła. Jest więc ważnym znakiem zbawczym nie tylko dla samych małżonków, ale także dla całej społeczności wiernych. Podniesienie małżeństwa do rangi sakramentu to jedna z większych łask jaka mogła spotkać rodzaj ludzki i wypełnienie błogosławieństwa zawartego w Księdze Rodzaju dotyczącego płodności i rozmnażania się. W ten właśnie sakrament herezja protestancka uderzyła najsampierw.
Ale po kolei... . Argumentacja profesora kanonistyki była dość prosta. Skoro jest nauką katolicką iż nupturienci sami dla siebie są szafarzami sakramentu małżeństwa, to jakimże jest szafarzem nieochrzczony? A nawet jeśli uznamy że małżeństwo jest sakramentem z natury rzeczy, co jak wiemy prawdą nie jest to i tak fakt nieuznawania katolickiej nauki o małżeństwie zrywa autentyczność znaku i powoduje że całe ślubowanie jest symulacją. I właśnie to ostatnie stwierdzenie stało się dla mnie asumptem do dalszych dociekań.
Kościół obwarował małżeństwo licznymi przeszkodami. Poza przeszkodami Kościół stwierdza iż niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci którzy nie mają zdolności do wyrażenia zgody na małżeństwo, kanony 1095-1117 Kodeksu z 1983 r. Skoro można stwierdzić nieważność małżeństwa powodu braku zgody małżeńskiej spowodowanej błędną świadomością co do samego małżeństwa czy to zawinioną czy też niezawinioną, to czy tym bardziej jest nieważne małżeństwo zawierane z jednej strony przez katolika, a z drugiej strony kogoś kto publicznie i uparcie odrzuca katolicką naukę o małżeństwie. Logika podpowiada, że takie małżeństwo nie może być ważne.
Warto zastanowić się nad przykładami:
a) małżeństwo katolicko-protestanckie
Jaką materią zgody małżeńskiej dysponuje protestant podchodząc do małżeństwa z katolikiem? Przede wszystkim protestant nie uznaje małżeństwa za sakrament, gdyż sam Luter oraz inni herezjarchowie protestanccy uznawali że małżeństwo to sprawa doczesna podległa władzy świeckiej, a nie duchownej. Skoro protestant odrzuca ten sakrament jako taki, to czy może być jego szafarzem lub przyjąć go? Skoro wymagamy zgodnie z zasadami tradycyjnej sakramentologii od szafarza intencji tego co czyni Kościół to tutaj tej intencji nie ma - szafarz nie chce udzielić ani przyjąć sakramentu małżeństwa. Małżeństwo katolicko-protestanckie z pewnością będzie jedynie kontraktem cywilnym zwartym w pięknym sakralnym otoczeniu z ckliwym kazaniem oraz może nawet kadzielnym dymem.
b) małżeństwo katolicko-prawosławne
Do ważności takiego małżeństwa istnieją dwie przeszkody. Pierwszą z nich jest szafarz. To czego zabrania Kościół klerykom, na to pozwala cerkiew swojemu duchowieństwu. Szafarzem małżeństwa w prawosławiu jest prezbiter. Jak zatem ma zajść sakrament skoro jeden z szafarzy ceduje swoje szafarstwo na kogoś nieuprawnionego? A nawet jeśli uznamy, że kwestia szafarza jest zupełnie drugorzędna to pozostaje kwestia nierozerwalności małżeństwa. Chociaż cerkiew optuje przeciw rozwodami, to jednak dopuszcza je i praktykuje drugie pokutne małżeństwo. Czy jeśli jeden z nupturientów implicite dopuszcza możliwość zawarcia drugiego małżeństwa to czy wyraża zgodę na sakrament małżeństwa rozumiany po katolicku? Moim zdaniem nie. Małżeństwa mieszane katolicko-prawosławne uznaję zatem za niesakramentalne podobnie jak te katolicko-protestanckie.
c) małżeństwo katolicko-starokatolickie
Specyfika denominacji starokatolickich jest złożona. Chociaż starokatolicyzm co do zasady uznaje sakramenty to jednak cechuje się indywidualizmem doktrynalnym. Wierni nie są obowiązani wierzyć wiarą boską w głoszone przez te wyznania prawdy. Oznacza to, że cała sakramentologia nie jest również dogmatyczna. Wobec tego wszystko to co Kościół o małżeństwie naucza nie zobowiązuje pod rygorem grzechu śmiertelnego. Notabene starokatolicy w większości odrzucają spowiedź lub traktują ją fakultatywnie. To co napisałem odnośnie do małżeństwa katolicka-starokatolickiego suponuje pewne wątpliwości, jednak w porównaniu z poprzednimi wyznaniami są one najmniejsze i dużej mierze zależą z którą wspólnotą starokatolicką mamy do czynienia.
Wyklęty kleryk nie ma żadnych wątpliwości że klasyczne małżeństwa międzyreligijne są kontraktem niesakramentalnym z powodów przytoczonych we wstępie do niniejszego wpisu. Kościół zawsze przed małżeństwami mieszanymi przestrzegał i surowo je wzbraniał. Dziś tak hojnie udziela w tym względzie dyspens, że wielu proboszczów, w tym mój proboszcz różności wyznania nie uznaje już wcale za przeszkodę i rozkazuje by nie wpisywać tej przeszkody małżeńskiej w kartotekach parafialnych. W praktyce zakaz małżeństw mieszanych został zniesiony. Jest to tragiczna sytuacja - Kościół już kilkadziesiąt lat temu zaczął zezwalać na życie w związkach niesakramentalnych. Po zadekretowaniu niesakramentalnych małżeństw mieszanych, odrzuceniu fundamentalnego celu małżeństwa (a przynajmniej odsunięciu go na bok) przychodzi dzisiaj kolejna fala protestantyzacji małżeństwa, które powoli przestaje być sakramentem. Wierni nauczani przez fałszywych pasterzy tracą zdolność do zawierania tego sakramentu. Dzieje się to na naszych oczach. Trwa depopulacja fizyczna oraz duchowa. One idą ze sobą w parze. Cywilizacja śmierci triumfuje. Jak długo to ma trwać Boże?
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Były pan kleryk zapomina o jednej rzeczy. O potędze miłości. Dwoje kochających się szczerze ludzi nie zawsze pochodzi z jednego środowiska, czy z jednego kraju. Rozdzielenie ludzi przez względy religijne wbrew sercu jest chore. Znam jedną panią, obecnie stulatkę, która do tej pory nie zapomniała o uczuciu do ewangelika. Rozdzieliły ich religijne rodziny, lecz oni nigdy o sobie nie zapomnieli. Czy to było słuszne? Czy każde z nich zawierając małżeństwo z innymi osobami z własnego kręgu religijnego pod naciskiem otoczenia było szczere? Czy o takie sakramenty chodzi kościołom?
OdpowiedzUsuń