Dzisiaj o czymś co bardzo wzburzało moje nerki gdy byłem w seminarium. Gościnność ambony to praktyka dopuszczania heretyków do głoszenia wiary w katolickich świątyniach. Cały absurd sprowadza się nawet nie do samej praktyki ale reakcji wiernych. Większość z nich gdyby nie mandat hierarchiczny na tego typu akcję po prostu wyszłaby ze świątyni oburzona. Tymczasem ci maluczcy gdy tylko usłyszą o jakimś mitycznym przywileju to zamykają oczy wiary, a otwierają ślepe konformistyczne posłuszeństwo. A nawet gdyby przywilej był to czy praktyka stałaby się przez to godziwa? Rozważmy... .
Przez wieki kazanie, czy też homilia były pozaliturgiczną posługą słowa. Po prawie 20 wiekach istnienia Kościół uznał, iż jest to jednak przepowiadanie liturgiczne i podniósł na Soborze Watykańskim II jego rangę. Odnośne teksty na temat homilii znajdują się w 52 i 53 punkcie Konstytucji o Świętej Liturgii. Niestety wraz z podniesieniem rangi tej formy przepowiadania nastąpiła postępująca pauperyzacja. O jej pozostałych formach czytelnicy dowiedzą się z innego wpisu. Skoro homilia lub kazanie jest częścią liturgii to stanowi ona publiczną Służbę Bożą, należy więc do misterium Kościoła, do sposobu jej przeżywania, szczególnie że jest związana przede wszystkim z celebracją mszalną. Wyklęty kleryk wyznaje relatywizm homiletyczno-liturgiczny. Chociaż uznaje on za prawdę postulat soborowy, co potwierdzają homilie wielkich Doktorów Kościoła, które zaiste są Słowem Bożym, to jednak liturgiczność homilii czy też kazania uzależnia od treści i formy. Liturgia bowiem domaga się właściwej treści i godnej formy. Nie są więc homiliami, czy też kazaniami jakieś przedstawienia dla dzieci, wywody społeczno-polityczne a także prywatna dumka modernistycznych pastuchów. Z uczciwością za kazania wyklęty kleryk nie uznaje także swoich wpisów na niniejszym blogu.
A zatem skoro to liturgia domaga się ona także odpowiedniego szafarza. Szafarzem słowa Bożego jest ważnie wyświęcony kleryk w odpowiednim stopniu. I tak wielowiekowa Tradycja Kościoła za kleryka zdatnego głosić kazania w czasie Mszy Świętej uznaje biskupa oraz prezbitera. Diakon może wygłosić taką naukę tylko za pozwoleniem biskupa lub prezbitera. Potwierdza to wyraźnie kanon 767 Kodeksu z 1983 r: "Wśród różnych form przepowiadania szczególne miejsce zajmuje homilia. Stanowi ona część samej liturgii i jest zarezerwowana kapłanowi lub diakonowi. W
ciągu roku liturgicznego należy wykładać w niej na podstawie świętych tekstów tajemnice wiary oraz zasady życia chrześcijańskiego." Nie ma zatem mowy o żadnych minorystach, świeckich, czy wreszcie heretykach. Aby swój nikczemny zamysł przeprowadzić moderniści wykoncypowali przywilej, którego choć długo szukałem znaleźć nie mogłem. Zresztą nawet gdybym znalazł takowy to materialnie kwestia nie wyczerpuje znamiona przywileju. Z kanonu 76 Kodeksu z 1983 r: "Przywilej, czyli łaska udzielona dla pożytku pewnych osób, fizycznych lub prawnych, szczególnym aktem, może być przyznany przez ustawodawcę oraz przez władzę wykonawczą, której prawodawca dał taką władzę." Jakiż tutaj jest pożytek i jaka łaska? Uczono mnie na modernistycznym fakultecie teologicznym że przywilej nie może być sprzeczny z obowiązującym prawem, gdyż wtedy zowie się on indultem. Zatem przywilej nawet gdyby się znalazł nie byłby prawomocny. Jaka jest różnica pomiędzy przywilejem, a indultem? Indult to wyjątek od prawa (contra legem) nadany przez prawodawcę kościelnego dla danej osoby np.: indult sekularyzacyjny pozwalający odejść z zakonu, przywilej zaś to coś będącego obok prawa (iuxta legem) np.: przywilej noszenia racjonału dla arcybiskupa Krakowa.
Rozważmy sprawę od strony czysto moralnej. Skoro wiadomo, że herezja jest czymś szkodliwym, a heretyk szerzy ową szkodliwą rzecz, to czy godzi się go dopuszczać do miejsca z którego można fałsz rozpowszechniać? Szkodzi to samemu heretykowi, którego utwierdza się w błędzie często tytułując go w sposób nieodpowiedni. W końcu dopuszczenie kogoś w Kościele do tak ważnej czynności oznacza aprobatę dla wygłaszanych poglądów. Wreszcie szkodzi maluczkim, którzy stają bezbronni wobec nawet niefarbowanego wilka. Pasterze dopuszczający do takich bezeceństw grzeszą ciężko. I padnie argument, że przecież praktyka gościnności ambony nie zna głoszenia treści spornych, że jest refleksją teologiczną, łamaniem się Słowem Bożym itp farmazony. Bardzo proszę stworzyć panel dyskusyjny lub pogadankę poza przestrzenią świętą i poza liturgią. Z chęcią wyklęty kleryk zaproszenie przyjmie. Jednak w duchu i prawdzie. Nie wolno nazywać Słowem Bożym coś co nim być nie może. Nawet jeśli heretyk wygłosi luźną refleksję, to sam klimat w jakim się to dzieje, nazywanie pastora księdzem, a superintendenta biskupem oraz cały entourage tego przedsięwzięcia jest z gruntu przesiąknięty herezją indyferentyzmu religijnego.
W dobie nazywania ambony stołem Słowa Bożego i wynoszenia ponad zdrowy rozsądek parenetycznego wymiaru liturgii mszalnej dochodzi właśnie do profanacji liturgii Słowa. Dopuszczanie szafarzy niekatolickich do ambony to szczególny przypadek communicatio in sacris. Dotyczy bowiem bardzo wymiaru duszpasterskiego i jest wielkim zgorszeniem dla wiernych. Przeciwko praktyce gościnności ambony należy przedsięwziąć radykalne kroki nie wyłączając fizycznej blokady ambony. Świątynia katolicka, a tym bardziej liturgia nie jest prywatnym folwarkiem celebransów. Niech ci pamiętają, że zdadzą sprawę ze swego urzędowania przed Bogiem samym. Wierni zaś obowiązani są takie nauczanie przynajmniej bojkotować czy to przez porzucenie uczestnictwa w ekumenicznych bezbożeństwach lub też ostentacyjne wyjście w trakcie takiego przepowiadania. Jest aktem wielkiej odwagi rozpoczęcie w grupie różańca czy też fizyczna blokada ambony przed wstępującym nań heretykiem. Należy się przeto organizować, a wilki w owczej skórze oręża różańca i zmysłu wiary prostego ludu wiernego rychło się przestraszą. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Wyklęty kleryk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz